- Porażka z Legią bardzo boli, bo mieliśmy swoje sytuacje, po których musieliśmy strzelić bramkę, ale ta piłka nie chciała wpaść do siatki. Legia wykorzystała jedną ze swoich szans, strzeliła bramkę i zgarnęła komplet punktów. Ciężko się z tym pogodzić, ale taka jest piłka - bezradnie rozkłada ręce Marcin Radzewicz.
Odkąd stery w Bytomiu objął Jan Urban waleczny skrzydłowy znów wrócił do łask i jest ostatnimi czasy jednym z głównych motorów napędowych drużyny z Olimpijskiej.
- Cieszę się, że trener daje mi szansę i staram mu się odpłacić jak najlepszą grą. W meczu z Legią nie poszło mi najlepiej, ale była to wymiana ciosów i musiałem biegać od własnego pola karnego, do pola karnego rywala. Włożyliśmy w ten mecz mnóstwo serca, ale nie wystarczyło to do zwycięstwa - kręci z niezadowoleniem głowa pomocnik Polonii.
W starciu ze stołeczną drużyną niebiesko-czerwoni stworzyli sobie dwie doskonałe sytuacje strzeleckie. Najpierw rzut karny zmarnował David Kobylik, a na początku drugiej połowy po kąśliwym dośrodkowaniu Radzewicza piłka odbiła się rykoszetem od defensora Legii i zatrzymała się na słupku.
- W pierwszej myśli chciałem zagrywać wzdłuż bramki do Tomka Mikołajczaka, ale piłka odbiła się od Inakiego Astiza i od słupka i wpadła w ręce bramkarza. Drugi mecz z rzędu brakuje nam szczęścia pod bramką rywala i mam nadzieję, że w meczu z Bełchatowem nadrobimy to z nawiązką - przekonuje doświadczony gracz bytomian.
Piątkowe starcie z GKS-em Bełchatów będzie dla obu drużyn ostatnim w tym roku meczem o ligowe punkty. Do najbliższego rywala popularny "Radza" podchodzi z dużym szacunkiem.
- Myślę, że będzie to dla nas jeszcze trudniejszy mecz niż ten z Legią. Bełchatów przyjedzie do Bytomia podwójnie zdeterminowany, by się odkuć za porażkę z Cracovią. Według mnie GKS ma z przodu większą siłę rażenia nawet od Legii, więc w tym meczu poprzeczka zawiśnie jeszcze wyżej - uważa zawodnik śląskiej drużyny.