Wasilewski czekał na powrót do pierwszego składu Fiołków 462 dni. Tyle bowiem ich upłynęło od momentu odniesienia przez Polaka kontuzji w starciu z Axelem Witselem ze Standardu Liege w meczu, który rozegrano 30 sierpnia 2009 roku.
- Zagrać znów od pierwszej minuty to nieopisane uczucie. To, że strzeliłem bramkę jest miłym bonusem i podziękowaniem dla wszystkich, którzy wspierali mnie w tym trudnym okresie mojej kariery - słowa reprezentanta Polski cytuje oficjalny serwis internetowy Fiołków. - Chcę podziękować rodzinie, wszystkim pracownikom klubu i kibicom Anderlechtu. Nigdy nie zapomnę im tego, że w 27. minucie (minuta meczu, w której "Wasyl" doznał fatalnej kontuzji - przyp. red) każdego spotkania skandowali moje imię - dodaje wychowanek Hutnika Kraków.
- Jako niemi świadkowie piekła, przez które przeszedł Marcin, możemy tylko podziwiać i szanować go za determinację - komentuje generalny menedżer Anderlechtu, Herman Van Holsbeeck i uzupełnia: - Jako klub dołożyliśmy wszelkich starań, by Marcin miał możliwie najlepszą opiekę medyczną i rehabilitację. Jednak mimo wszelkich środków, praca, którą wykonał Marcin była nadludzka. Wielu piłkarzy poddałoby się w połowie drogi.