Bartosz Zimkowski: Pan jest chyba jednym z tych, którzy nie cieszą się z przełożenia ligowej kolejki? W meczu z Lechią Gdańsk pokazał pan, że Wojciech Kędziora jest w gazie - gol, asysta i wywalczony rzut karny.
Wojciech Kędziora: Chyba tak (śmiech). Trochę się rozkręcałem pod koniec rundy. Szkoda, ponieważ przez te kilka miesięcy wiele to sobie nie pograłem. Wiadomo, iż to jest ważne dla zawodnika, aby grać. Z drugiej strony wszyscy wiemy, jak te warunki ostatnio wyglądały. Zdrowie jest zdecydowanie ważniejsze niż granie w takiej temperaturze i śniegu.
Można w ogóle grać w takich warunkach? Minus 15 stopni i zamrożone boisko.
- No właśnie, raczej chyba nie. To nie są warunki do gry w piłkę. Decyzja o przełożeniu kolejki na luty była najlepsza, jaką można było w tamtym momencie podjąć. Pogoda nam nie dopisała. Trudno.
Mecz z Lechią był w waszym wykonaniu najlepszy w tej rundzie czy może ten z Lechem Poznań?
- Ciężko jednoznacznie ocenić. Trzeba przyznać, że w Poznaniu przeciwko Lechowi na pewno zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Wygraliśmy na terenie mistrza Polski, a to jest coś. Przez całe 90 minut nieźle graliśmy, ale chcielibyśmy, żeby takich meczów było więcej. Nie ma co jednak do tego wracać. Teraz będziemy mieli zimowy okres przygotowawczy. Musimy go dobrze przepracować, żeby wiosną grać jeszcze lepiej. Myślę, że będzie dobrze.
Mówił pan przed chwilą, że grał pan mało. W sumie tylko w jednym meczu w tej rundzie pan nie zagrał. Kontuzje pana omijały.
- Zgadza się. Kontuzje omijały, ale inne rzeczy nie wyglądały tak dobrze. Na początku mało grałem. Trochę późno wszedłem w sezon. Cóż, takie życie. Nie jest źle. Ważne, że zdrowie dopisało. Dalej muszę ciężko trenować i efekty powinny przyjść.
Czyli plusy z tej rundy są?
- Jasne. Zawsze są. Trzeba zawsze wyciągać to, co pozytywne. Nie wolno jednak zapominać o minusach, o tym co trzeba poprawić. To równie ważne.
Dziesiąte miejsce Zagłębia to dobry wynik?
- Niezły, niezły. Mógłby być lepszy oczywiście. Założyliśmy sobie, że gdzieś w okolicach ósmego miejsca będziemy. Mieliśmy na to szansę w tym roku, ale przełożyli ligową kolejkę i z Koroną zagramy dopiero za kilka miesięcy. Z ligowej pozycji jesteśmy usatysfakcjonowani, ale może być lepiej.
Jak pan oceni potencjał Zagłębia? Pierwsza dziesiątka, ósemka, a może szóstka?
- Myślimy o tej górnej części tabeli. Zobaczymy jak to się wszystko ułoży. Wiadomo, że to jest piłka i tak naprawdę może być różnie. Sądzę jednak, iż mamy szansę być w pierwszej ósemce na koniec sezonu. Powinniśmy tam się ulokować.
Kibiców boli porażka ze Śląskiem. W szatni jeszcze rozmawiacie o tym meczu?
- Na pewno gdzieś tam w naszych głowach to jeszcze jest. Porażki bolą, a tym bardziej, kiedy jest to mecz derbowy. Wiadomo, że czasami takie spotkania zdarzają się, iż zagramy słabo. Tak to bywa. Trzeba jednak patrzeć w przyszłość. Zostało jeszcze dużo meczów, żeby zmazać tę plamę. Wiosną zagramy ze Śląskiem na swoim stadionie. Będzie zatem okazja do rewanżu.
Pana kontrakt jest ważny do czerwca. Były już jakieś rozmowy na temat nowej umowy?
- Muszę przyznać, że na razie nie. Zobaczymy co się wydarzy.
Chciałby pan zostać w Zagłębiu?
- Tak. Nadal chciałbym tutaj grać. Wiadomo jak ten mój okres w Zagłębiu przebiegał. Miałem ciężkie kontuzje i nie mogłem w pełni pokazać swoich umiejętności. Wiosną będzie okazja pokazać się z dobrej strony i wówczas przedłużyć kontrakt.
Pojawiają się oferty z innych klubów?
- Na razie nic nie ma.
Trenujecie do piątku. Jakie ma pan później plany?
- Na pewno kilka dni się poleniuchuje. Później będzie taki aktywniejszy odpoczynek. Każdy dostanie swoją rozpiskę od sztabu szkoleniowego i będzie miał do wykonania swoją pracę. Dokładnie jeszcze nie wiem, co będę musiał robić. Na pewno będzie jakieś bieganie, basen, może ze znajomymi pogramy na jakiejś hali. Jesteśmy na urlopach, ale tak naprawdę trzeba dbać o siebie, coś robić. Od stycznia zaczynamy na poważnie przygotowywać się do sezonu.