Błaszczykowski dla SportoweFakty.pl: Jedna jaskółka wiosny nie czyni

Jakub Błaszczykowski podtrzymał tradycję, jak co roku znalazł czas i uświetnił swoją obecnością turniej "Piłkarska Gwiazdka", który w środę odbył się w Częstochowie. Turniej związany był z rozpoczynającymi się obchodami 90-lecia istnienia Rakowa Częstochowa, w którym piłkarz stawiał pierwsze kroki.

Błaszczykowski tradycyjnie wystąpił w zespole Piłkarskiej Gwiazdki naszpikowanym byłymi reprezentantami Polski. Obok zawodnika Borussii Dortmund, w zespole zagrali m.in Jerzy Brzęczek, Radosław Gilewicz, czy Andrzej Kobylański. Gwiazdy ponownie nie miały sobie równych i po raz piąty z rzędu mogły cieszyć się ze zwycięstwa w turnieju. - Nieważne, który raz odnieśliśmy zwycięstwo. Liczy się cel całej imprezy. Wiadomo, jaka sytuacja obecnie panuje w Rakowie. Nie wygląda to za ciekawie. Potrzebujemy, bo ja też utożsamiam się z Rakowem, pieniędzy, aby ten klub przetrwał. Szkoda by było, gdyby taki klub z 90-letnią tradycją upadł. Jurek Brzęczek z Krzysztofem Kołaczykiem dokonują wielu starań, aby tak się nie stało. Wciąż do tego jeszcze daleka droga. Szkoda byłoby zaprzepaścić taki kapitał i tradycję. Tym bardziej, że wielu dobrych zawodników wywodzi się ze szkółki Rakowa. Ja również spędziłem w Rakowie osiem lat i wiele temu klubowi zawdzięczam - wspomina filar reprezentacji Polski.

Błaszczykowski jest ambasadorem częstochowskiego klubu i cały czas monitoruje sytuację Rakowa, który boryka się obecnie z wielkimi problemami. - Zdajemy sobie sprawę wraz z Jurkiem Brzęczkiem i Krzyśkiem Kołaczykiem, że ciężko jest znaleźć potencjalnych sponsorów. Rozmów prowadzą wiele, ale niestety nie każda kończy się pozytywnie. Myślę jednak, że odbiór tego wszystkiego jest szeroki i, jak pokazał ten turniej i frekwencja na nim, warto robić takie rzeczy - dodaje. - Powiem szczerze, że takie turnieje nie wyzwalają we mnie większej adrenaliny. To dla mnie tylko i wyłącznie forma zabawy, a jeżeli moja skromna osoba może pomóc w organizacji i przyciągnąć więcej kibiców, to jestem z tego zadowolony i robię to z wielką chęcią.

Błaszczykowski już drugi rok z rzędu został wybrany piłkarzem roku według tygodnika "Piłka Nożna". - Jest mi z tego powodu bardzo miło. Cieszę się, że moja ciężka praca jest doceniana. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że mogę grać jeszcze lepiej. Nie ukrywam faktu, że ten rok był dla mnie udany - podkreśla Kuba.

25-latek rundę jesienną niemieckiej Bundesligi może zaliczyć do udanych. Borussia pod wodzą trenera Jurgena Kloppa zdeklasowała wszystkich rywali i z dziesięciopunktową przewagą zajmuje fotel lidera. Wielu już teraz namaszcza ekipę z Zagłębia Ruhry na przyszłego mistrza Niemiec. Sam Błaszczykowski podchodzi do tego bardzo powściągliwie. - Było wiele drużyn, które w przeszłości miały podobną i większą przewagę na półmetku rozgrywek, a jednak nie zdobywały potem mistrzostwa. Przed nami jeszcze siedemnaście meczów i dopiero wtedy wszystko się okaże. Nie chciałbym się odnosić do takich spekulacji - ripostuje.

Rysą na całej rundzie jest jednak niespodziewane odpadnięcie piłkarzy z Dortmundu z Ligi Europejskiej. W decydującym pojedynku Borussia tylko zremisowała na wyjeździe z Sevillą i w rezultacie zabrakło jej w fazie pucharowej. - Szkoda tego spotkania. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że piłka nożna jest takim sportem, gdzie nie zawsze się wygrywa. Za nami bardzo dobra runda i wyniki o tym świadczą, ale bardzo ważny mecz z Sevillą tylko zremisowaliśmy. Na dobrą sprawę mogliśmy się pokusić o zwycięstwo. Wielokrotnie wygrywaliśmy w ostatnich minutach, tym razem było inaczej. Zremisowaliśmy dość pechowo, ale taki nieobliczalny jest ten sport - mówi Błaszczykowski.

Przy okazji kończącego się roku nie omieszkaliśmy również poprosić 25-latka o podsumowanie występów narodowej reprezentacji. Bilans biało-czerwonych w minionych dwunastu miesiącach nie jest zbyt dobry. W czternastu spotkaniach nasza reprezentacja odnotowała cztery zwycięstwa, sześć remisów i cztery porażki. Najboleśniejsza 0:6 z późniejszymi mistrzami globu, Hiszpanią, na długo zapadnie w pamięci kibiców. - Nie napawało to optymizmem. Daleki jestem od stwierdzenia, że możemy być zadowoleni. Wiemy, ile jeszcze czeka nas pracy i będziemy robić wszystko, aby takich meczów jak ten ostatni było więcej w naszym wykonaniu. Ważne, aby wyniki były poparte naszą dobrą grą. Mam taką cichą nadzieję, że sukces rodzi się w bólach i w naszym przypadku będzie podobnie - mówi Kuba.

Dobrym prognostykiem jest na pewno ostatni pojedynek z niezwykle silną reprezentacją Wybrzeża Kości Słoniowej, rozegrany 17 listopada przy Bułgarskiej w Poznaniu. Polacy po dobrym spotkaniu pokonali Słoni 3:1 i w ten sposób przerwali passę ośmiu spotkań bez zwycięstwa. - Wiemy, w jakich silnych zespołach grają zawodnicy Wybrzeża Kości Słoniowej, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Chciałbym, aby kilka meczów z rzędu było w naszym wykonaniu takich, jak ten - podkreśla najlepszy polski piłkarz.

Pod koniec roku Błaszczykowski, po alkoholowym wybryku z udziałem Artura Boruca i Michała Żewłakowa, przejął dodatkowo opaskę kapitana reprezentacji, którą od dłuższego czasu dzierżył ten drugi. - Myślę, że w tym przypadku wiek nie ma najmniejszego znaczenia. Nieważne ile masz lat. Liczy się dobry kontakt z drużyną i trenerem. Ważne, by złapać ze wszystkimi wspólny język i zrobić dobrą atmosferę. To jest najważniejsze w tym momencie. Sam nie naciskałem trenera Smudy, aby wziął mnie na kapitana. On podjął taką decyzję na podstawie tego, co widzi. Ja jestem z tego bardzo zadowolony - zaznacza.

Nie od dziś wiadomo, że Kuba jest piłkarzem niezwykle podatnym na kontuzje. Nie dziwi zatem fakt, że na nowy rok życzy sobie przede wszystkim zdrowia. - Ze wszystkimi innymi problemami można sobie poradzić, jeśli tylko zdrowie dopisuje - kończy Kuba Błaszczykowski.

Komentarze (0)