Gwiazdkowy turniej ponownie przysporzył wielu emocji. W tym roku impreza oficjalnie rozpoczęła obchody jubileuszu 90-lecia, jaki w przyszłym roku świętować będzie Raków Częstochowa. - Wynik był sprawą drugorzędną. Chodziło o fajną zabawę. Turniej już po raz czwarty zorganizowano w bardzo fajny sposób. Możemy z innymi zawodnikami powspominać stare rzeczy, a dodatkowo rywalizujemy ze sobą na boisku - podkreśla Mariusz Przybylski, który podobnie, jak kilku innych zawodników właśnie z Rakowa wypłynął na szersze wody.
Zawodnik Górnika Zabrze zagrał w zespole występującym pod szyldem "Raków Częstochowa 90 lat tradycji". Zespół stworzono specjalnie na potrzeby turnieju i kibice mogli w nim zobaczyć zawodników, którzy w ostatnich kilkunastu latach bronili barw Rakowa. Niektórzy tacy, jak chociażby Andrzej Wróblewski, czy Robert Załęski pamiętają czasy, gdy częstochowski klub grał w połowie lat dziewięćdziesiątych w Ekstraklasie. Zespół doszedł do finału turnieju, w którym musiał jednak uznać wyższość Gwiazd. Po pierwszej połowie było jednak 2:2. - W finale zawsze są emocje. Każdy chce wygrać i na pewno nikt nie odpuszczał pomimo faktu, że najważniejsza była zabawa. Gwiazdy znów wygrały, ale walczyliśmy do końca - zapewnia Przybylski.
Przy okazji gwiazdkowego turnieju, jak bumerang powrócił temat obecnej sytuacji Rakowa, który balansuje nad przepaścią. Jeśli sytuacja nie zmieni się diametralnie istnieje duże prawdopodobieństwo, że częstochowskich zawodników nie zobaczymy na wiosnę na piłkarskich boiskach. - Nie dopuszczam do siebie myśli, aby ten klub miał zniknąć. Mam nadzieję, że po tej imprezie coś się ruszy i rozmowy ze sponsorami dojdą do skutku. Wierzę w to, że Raków spokojnie przystąpi do rundy wiosennej - podkreśla pomocnik.
28-letni wychowanek Błękitnych Aniołów pomimo zmiany barw klubowych nadal śledzi losy klubu, dzięki któremu trafił do Ekstraklasy. - Jestem na bieżąco z tym, co dzieje się w klubie. Jeśli tylko mam chwilkę wolnego, to zawsze wybieram się na mecz do Częstochowy. Miałem ku temu do tej pory niewiele okazji i bardzo z tego powodu ubolewam - mówi piłkarz jedenastki z Roosvelta.
Piłkarską jesień zabrzanie zakończyli z dorobkiem 22 punktów na siódmym miejscu w Ekstraklasie. Beniaminek potrafił zaskakiwać i na Roosvelta utarł nosa wielu faworytom, w tym Lechowi Poznań. - Czy jest to miejsce na miarę naszych oczekiwań, to będziemy rozmawiać dopiero po zakończeniu sezonu. Naszym celem jest w dalszym ciągu utrzymanie i będziemy do tego dążyć. Przed nami ciężka wiosna i nie możemy zadowalać się tym, co jest. Na wiosnę zawsze jest trudniej - kończy Mariusz Przybylski.