Nikt już nie ma powodów do narzekania - rozmowa z Tomaszem Magdziarzem, kapitanem Warty Poznań

Nowy trener, nowy sponsor, więcej klasowych piłkarzy - tak rysuje się najbliższa przyszłość Warty. Najstarszy poznański klub dźwiga się z organizacyjnego marazmu, w którym tkwił przez wiele lat. O zachodzących zmianach portal SportoweFakty.pl rozmawiał z kapitanem Zielonych, Tomaszem Magdziarzem.

Szymon Mierzyński: Rozpoczął się okres przygotowawczy i po raz pierwszy od bardzo wielu lat będziecie mieli dobre warunki do szlifowania formy przed rundą wiosenną...

Tomasz Magdziarz: Zgadza się. Każdy kto choć trochę marudził na sytuację w Warcie, nie będzie miał już do tego powodów. Musimy pokazać, że podchodzimy do swoich obowiązków tak samo profesjonalnie jak nowy sponsor. To był już najwyższy czas, żeby w naszym klubie zaczęło się dziać coś dobrego. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak przełożyć to na satysfakcjonujące wyniki w lidze.

Jaka jest atmosfera w drużynie? Jesienią bywało z tym różnie, niektórzy piłkarze narzekali na brak pensji, brakowało im też motywacji...

- Nie wyobrażam sobie, żeby teraz było podobnie. Warunki do przygotowań mamy na poziomie ekstraklasy. Będą też premie meczowe.

Pamięta pan kiedy po raz ostatni wypłacano w Warcie premie za zwycięstwa?

- Pamiętam, choć by odszukać takie czasy, trzeba zajrzeć daleko w przeszłość. Dziesięć lat temu mieliśmy ten komfort, że zaraz po meczu mogliśmy iść do klubowej kasy po pieniądze i były to całkiem niezłe sumy.

Trener Bogusław Baniak już kiedyś mówił, że gdy pojawią się premie, to chciałby wprowadzić także regulamin kar. Czy takowy powstanie?

- Jestem jak najbardziej za. W przeszłości szkoleniowiec miał związane ręce. Jeśli ktoś popełnił jakieś wykroczenie, albo zachowywał się nieprofesjonalnie, to i tak czuł się bezkarny. Z pensji nie można było nic potrącić, a innego źródła wynagrodzeń nie było. Nie ma się co oszukiwać, uderzenie po kieszeni to najlepszy sposób na wyegzekwowanie właściwego postępowania. Nie jesteśmy małymi dziećmi, które można ukarać klapsem. Trener musi mieć jakiś instrument, który pomoże mu w utrzymaniu dyscypliny. Reasumując, skoro mamy mieć premie, to powinna być także możliwość nakładania kar.

Jak zawodnicy przyjęli informację, że znów będą pracować z trenerem Baniakiem? W przeszłości niektórzy narzekali, że szkoleniowiec ten jest żywiołowy i dużo na was krzyczy. Z kolei później, gdy odszedł, nie brakowało głosów, iż tej charyzmy zabrakło jego następcom.

- Być może w przeszłości zdarzały się małe nieporozumienia, ale pamiętajmy, że wówczas sytuacja była zupełnie inna. W klubie nie było pieniędzy, nie otrzymywaliśmy pensji na czas, a to zawsze wpływa na atmosferę. Trzeba jednak zaznaczyć, że rok temu, gdy trener odchodził z Warty, to nikt nie był z nim skłócony. Rozstaliśmy się w pokoju i między innymi dlatego znów będziemy pracować razem.

Pamięta pan, kiedy ostatnio Warta wyjechała w okresie przygotowawczym na zagraniczne zgrupowanie?

- Nie mam pojęcia. Premie meczowe pamiętam, ale nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek udali się na obóz poza granice Polski. Niewykluczone, że taka sytuacja nie miała miejsca jeszcze nigdy.

Czy wszystkie zaległości wobec zawodników zostały już spłacone?

- Tak, ta sprawa jest załatwiona. Ponadto od grudnia pensje są wypłacane na bieżąco, więc nie mamy powodów do narzekania.

Pan także angażował się w poszukiwania i negocjacje z nowym sponsorem. Czy pańskim zdaniem to jest człowiek, który może sprawić, że Warta nawiąże do swoich najlepszych czasów?

- Uważam, że to konkretna osoba, która w swojej firmie bardzo dobrze rozwinęła marketing, a to będzie Warcie niezwykle potrzebne. Jeśli dodamy do tego niemałe środki finansowe, to rodzi się ciekawa perspektywa. Warto też wspomnieć, że jest to człowiek wymagający, lecz w dobrym znaczeniu tego słowa. Oczekuje od nas zaangażowania i dobrych wyników, jednocześnie zdaje sobie sprawę, że czasem zdarzają się też porażki. Na pewno nie mamy do czynienia z kimś, kto będzie wykonywał dziwne i nerwowe ruchy. To na pewno inna osobowość niż Janusz Urbaniak. Nasz dotychczasowy prezes to wspaniały człowiek o wielkim sercu, ale niestety wielu ludzi tą jego dobroć wykorzystywało.

Sam niejednokrotnie przyznawał, że zwalnianie ludzi przychodziło mu bardzo trudno...

- Dokładnie. Każdy wiedział, że prezes nie jest impulsywny, zachowuje się fair i nikogo by nie skrzywdził. Niestety było dużo osób, które skwapliwie z tego korzystały. Nowy sponsor ma inny charakter, wie czego chce i będzie do tego dążył.

Czy kadra Warty powinna ulec rozszerzeniu? Jesienią często mówiło się, że ławka jest krótka i nie było kim grać, zwłaszcza przy kontuzjach czy absencjach kartkowych...

- Naszym głównym problemem wcale nie była liczebność kadry. Po prostu mieliśmy w składzie wielu młodych zawodników, którym jeszcze brakuje doświadczenia. Oni nie byli w stanie w pełni zastąpić graczy z podstawowej jedenastki. Trzeba sobie zdawać sprawę, że nie każdy 18- czy 19-letni piłkarz musi od razu trafić do pierwszego zespołu. Ja w tym wieku także nie mogłem liczyć na regularne występy. Przechodziłem do drużyn z niższych lig, albo grałem w rezerwach. Myślę, że każdy z tych chłopaków ma szansę osiągnąć poziom ekstraklasy czy jej zaplecza, ale wszystko musi odbywać się stopniowo. Dlatego obecnie lepsze byłyby dla nich wypożyczenia i regularne pojawianie się na boisku, bo to jest kwestia kluczowa.

Komentarze (0)