Jeszcze nie pora, aby pastwić się nad napastnikami - rozmowa z Danielem Gołębiewskim, piłkarzem Polonii Warszawa

Za Polonią w tym roku już dwa mecze o stawkę. Zawodnicy z Konwiktorskiej najpierw pokonali w Pucharze Polski 1:0 Lecha Poznań, aby później wywalczyć ledwie punkt w meczu z Górnikiem. Dwa mecze, tylko jeden zdobyty gol. Jakby tego było mało, po samobóju. - Z tych spotkań trzeba jak najszybciej wyciągnąć wnioski, ale nie rozpamiętywać ich nie wiadomo jak długo. Niebawem przed nami rewanż w meczu pucharowym z Lechem Poznań, a potem derby z Legią. Na stadion przy Łazienkowskiej wybiera się dwa tysiące naszych kibiców. Nie chcemy ich zawieść - stwierdził Gołębiewski.

Marcin Frączak: Jak pan ocenia postawę Polonii w meczu z Górnikiem?

Daniel Gołębiewski : Nasze oczekiwania, plany w stosunku do tego spotkania były zupełnie inne. Za wszelką cenę chcieliśmy wygrać ten mecz. Zabrakło nam chyba dokładności. Na boisku wydarzyło się nie to czego oczekiwaliśmy. Miały być trzy punkty, tymczasem spotkanie to rozpatrujemy w kontekście straty dwóch oczek, niż zdobycie jednego.

Wcześniej było zwycięstwo 1:0 nad Lechem w Pucharze Polski, ale po samobójczym golu. Dwa mecze, w których Polonia sama nie zdobyła ani jednej bramki!

- Z Lechem był samobój, ale to my w jakimś sensie zmusiliśmy obrońcę Lecha do tego. Myślę, że jeszcze nie jest pora na to, aby wyciągać wnioski dotyczące nieskuteczności napastników. Dajcie nam jeszcze ze dwa, trzy tygodnie, dopiero później niech dziennikarze wyciągają armaty. Za wcześnie, aby pastwić się nad nami. Wiele osób twierdziło, że o wyniku meczu z Górnikiem może przesądzić stały fragment gry. Niestety nie udało nam się zgrać w czasie, aby strzelić decydującego gola. Mamy zero z tyłu co cieszy, ale niestety i zero z przodu.

Czego zabrakło do zwycięstwa? Zawodnicy Górnika mieli zastrzeżenia do stanu murawy, która była na dodatek zmarznięta. A jak panu się grało na tym boisku?

- Na pewno to nie było boisko piłkarskie, którym powinna szczycić się ekstraklasa. Bardziej jest to powód do wstydu. Najłatwiej jednak jest narzekać na boisko. Jednak za dwa, czy trzy miesiące nikt nie będzie pamiętał jaki był stan murawy w meczu Polonii z Górnikiem. Jestem przekonany, że każdy będzie zwracał wtedy uwagę na jedno, kto ile ma punktów w tabeli.

Remis jest tym bardziej bolesny, że nie udało się odrobić dystansu do czołówki. Polonia atakowała, ale momentami jakby bez wiary. Dlaczego?

- W pierwszej kolejce, po przerwie zimowej, padło sporo remisów, dlatego tak bardzo zależało nam na zwycięstwie. Myślę jednak, że jest jeszcze dużo przed nami meczów, aby poprawić miejsce w tabeli. Szkoda, że na boisku sytuacja nie rozwinęła się tak jakbyśmy chcieli. Atakowaliśmy, ale niestety bez wymiernego efektu. A czy bez wiary? Raczej nie. Od początku nastawiliśmy się na atak, tyle że nie wyszło tak jakbyśmy chcieli.

Przed Polonią bardzo trudny tydzień. Najpierw rewanżowy mecz w ćwierćfinale Pucharu Polski z Lechem, a potem derby w lidze z Legią. Można w ogóle rozpatrywać te mecze w kontekście skali trudności?

- Nie, bo o meczu z Legią jeszcze nie myślimy. Dla nas liczy się teraz tylko mecz z Lechem. Dopiero po nim zaczniemy analizować grę Legii.

Mecz z Lechem wbrew pozorom nie musi być trudniejszy od spotkania z Górnikiem. Goście z Poznania przegrali pierwszy mecz 0:1 i nie mają innego wyjścia jak zaatakować. Czy Polonia zatem nastawi się na grę z kontry?

- W środę role mogą się odwrócić. W meczu z nami Górnik był zespołem, który nie chciał stracić bramki. Z kolei w spotkaniu z Lechem to my możemy sobie na coś takiego pozwolić. Pytanie tylko czy sobie pozwolimy? Myślę, że mamy wielu bardzo dobrych zawodników, którzy albo grają w reprezentacji, bądź ocierają się o nią, więc nadchodzi czas na strzelanie goli.

Lech przegrał ostatnio w Lidze Europejskiej 0:2 z Bragą, ale Polonia chyba nie ma co liczyć na jego kryzys. Lech, wygrywając z Widzewem, pokazał że się pozbierał. Jak pan myśli?

- Chyba tak. Na słabszą dyspozycję Lecha nie ma co liczyć. Lepiej nastawiajmy się psychicznie na to, że nawet jak Lech przyjedzie w wysokiej formie, to i tak wygramy. Takie podejście do meczu zdecydowanie bardziej mi odpowiada.

Po meczu z Lechem wyjazdowe derby z Legią, z którą jesienią Polonia wygrała u siebie aż 3:0. Czegoś takiego chyba w jedną czy w drugą stronę trudno tym razem się spodziewać?

- W meczu z Legią będziemy chcieli się odkuć za stratę punktów w spotkaniu z Górnikiem. To będzie dla nas szansa na zrehabilitowanie się za niezbyt efektowny start w lidze.

Zimą Legia pozwoliła odejść Maciejowi Iwańskiemu, tymczasem w meczu z Cracovią urazu doznał Ivica Vrdoljak. W zespole rywali zrobiła się lekka dziura w środku. Jak duży to może być handicap dla Polonii?

- Najlepiej jak od razu o tym zapomnimy. Nie możemy szans na zwycięstwo szukać w kontekście kontuzji w zespole Legii. Musimy zagrać najlepiej jak potrafimy, odpowiednio się do tego meczu przygotować. To najlepsza recepta na sukces.

Na stadion przy Łazienkowskiej wybiera się aż dwa tysiące kibiców Polonii. Trudno sobie przypomnieć podobną mobilizację fanów Polonii w ostatnich latach. Pamięta pan coś takiego?

- To nas bardzo cieszy. Duża frekwencja na derbach tylko może podnieść poziom widowiska. A to, że będą tam nasi kibice, dodatkowo nas zmobilizuje.

Faworytem derbów będzie jednak Legia. To ściągnie z Polonii presję?

- Nas nie interesuje to kto jest faworytem, bo to jest sport. W lidze każdy może wygrać z każdym.

Komentarze (0)