Poznaniacy przed tą kolejką zajmowali dopiero jedenaste miejsce w tabeli i jeśli chcą zachować szanse na awans do europejskich pucharów, to muszą zminimalizować liczbę potknięć. W niedzielę pokonali Widzew Łódź 1:0, dzięki czemu podskoczyli o trzy lokaty. - Nie było to piękne widowisko, ale teraz musimy przede wszystkim gonić czołówkę. Na lepszą grę przyjdzie czas, gdy będzie lepsza murawa i będziemy wyżej w tabeli - mówi Krzysztof Kotorowski.
Zwycięstwo nie przyszło lechitom łatwo. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Jakub Wilk, ale goście kilkakrotnie zagrozili bramce poznaniaków. - Najważniejsze jest zwycięstwo i o nie nam chodziło. Wiem, że gra nie była taka, jakby wszyscy oczekiwali. Niektórzy kibice zaczęli się niecierpliwić już w 20. minucie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w tym meczu musimy być cierpliwi, co podkreślał również trener. Oglądaliśmy skróty meczów Widzewa i wiedzieliśmy, że nie przyjadą grać otwartej piłki, tylko będą czekać na możliwość kontrataków - dodaje golkiper Kolejorza.
Piłkarze Lecha mieli mało czasu na regenerację po czwartkowym meczu z SC Braga. Do Polski wrócili w piątek wczesnym rankiem i trochę czasu musiało minąć zanim doszli do siebie. Psychicznie było jednak wszystko w porządku, w drużynie nie było podłamania. - Z tym mieliśmy najmniej problemów. Nie byliśmy jakoś załamani. Znamy swoją wartość, ale brakowało nam szczęścia. Detale zadecydowały o naszym odpadnięciu. W naturze wszystko się wyrównuje i być może to szczęście odwróci się na naszą korzyść - zakończył Kotorowski.