Grać jak najwięcej i jak najlepiej - rozmowa z Rafałem Grzelakiem, pomocnikiem Widzewa Łódź

Gdy latem ubiegłego roku do Widzewa przychodził Rafał Grzelak, wszyscy pokładali w nim duże nadzieje. Ale zaległości treningowe i niesportowa sylwetka okazały się dość sporym problemem i wychowanek łódzkiego Widzewa większą część jesieni spędził w czwartoligowych rezerwach. Podczas zimowych obozów przygotowawczych 29-letni zawodnik powrócił do dawnej sylwetki, a także był chwalony przez trenera za swoją postawę. - Starałem się przygotować do tej rundy jak najlepiej, żeby wszystkie moje mecze wypadły bardzo dobrze. Tym bardziej, że w poprzedniej rundzie za wiele nie grałem. Dlatego z tą rundą wiąże jeszcze większe nadzieję, niż z poprzednią – mówi w rozmowie z naszym portalem Rafał Grzelak.

Bartosz Tarnowski: Jak oceniasz mecz z Lechem?

Rafał Grzelak: Myślę, że nie wyglądało to najgorzej, aczkolwiek był to mecz do jednej bramki. Gdybyśmy to my strzelili jako pierwsi gola, to zapewne byśmy wygrali. Wielka szkoda, że musieliśmy grać w takich, a nie lepszych warunkach. Lech ma rewelacyjny stadion, jeden z najlepszych w Polsce, ale murawę nie najlepszą. Troszeczkę się to nie zgrało. Szkoda, że musieliśmy w takich warunkach grać pierwszy mecz. Jednak Lech też miał takie warunki, jak my, ale szkoda, naprawdę szkoda przegranej.

Dlaczego nie udało wywieźć się choćby punktu?

- Lech miał jedną dobrą sytuację, którą wykorzystał. Też mieliśmy swoje trzy okazje i nie wykorzystaliśmy ich. Zaważyła na tym zbyt słaba skuteczność. Patrząc na wynik 1:0 i styl w jakim zagrał Lech, mogę powiedzieć, że w 100% nie zasłużył na zwycięstwo. Taki jest futbol. Nie zawsze lepsza drużyna wygrywa i to jest normalne.

Na boisku pojawiłeś się dopiero w trakcie drugiej połowy, zastępując Pawła Grischoka.

- Zagrałem w sumie ponad 10 minut i mogę powiedzieć, że nie wniosłem zbyt dużo do gry. .Tak krótko mogę podsumować swój występ.

Na dłuższą metę porażka w Poznaniu może być bardzo bolesna. Widzew zamiast uciekać od strefy spadkowej, to w nią zmierza.

- Fajny był układ innych spotkań, gdybyśmy wygrali odskoczylibyśmy na cztery punkty od Arki i nasza sytuacja nieco by się poprawiła. Natomiast zostaliśmy tak naprawdę w miejscu, dodatkowo spadając o jedną pozycję w dół. Liczyliśmy, że uda nam się wywieść jakąś zdobycz punktową z Poznania, ale niestety nie udało się. Musimy walczyć dalej, bo w końcu pozostało jeszcze czternaście spotkań i wiele punktów do zdobycia.

Zostawmy na chwilę ligę i skupmy się na Rafale Grzelaku. Za tobą, jak i za resztą drużyny jest bardzo ciężki okres przygotowawczy. Patrząc na ciebie, widać, że dobrze go przepracowałeś.

- Bardzo dobrze przepracowałem ten okres, bo jak wiadomo, jest to bardzo potrzebne, aby dobrze grać. Starałem się przygotować do tej rundy jak najlepiej, żeby wszystkie moje mecze wypadły bardzo dobrze. Tym bardziej, że w poprzedniej rundzie za wiele nie grałem. Dlatego z tą rundą wiąże jeszcze większe nadzieje, niż z poprzednią. Ale jak to będzie wyglądało, to zależy od trenera. Dałem z siebie 100% na obozie, myślę, że trener to widział i zobaczymy, co dalej z tym zrobi.

Trener chwalił cię także za sparingi, w których wypadałeś całkiem nieźle.

- No ale mecz z Lechem mi nie wyszedł (śmiech). Czułem się bardzo dobrze i starałem dojść do jak najlepszej dyspozycji.

Czy udało dojść Ci się do optymalnej formy?

- Ciężko powiedzieć. Myślę, że jak zagram 3-4 mecze z rzędu, to wówczas będę mógł powiedzieć, w jakiej formie się znajduję. Na razie ciężko cokolwiek ocenić. Raz mogę wejść przy wyniku 2:0 dla nas i może mi się super mecz ułożyć, a nawet zdobyć bramkę, to wówczas mój występ ocenie dobrze. mecz może mi się dobrze ułożyć, z czego będę zadowolony. A np. wchodząc na boisku przy niekorzystnym wyniku, tak z jak Lechem, to zmiana może mi po prostu nie wyjść.

Możemy się spodziewać, że będziemy oglądać ciebie, jak za najlepszych lat?

- Zobaczymy. Nie chcę mówić na razie, że jestem w jakiejś super formie, takiej jak kiedyś byłem. Poza tym jestem starszym zawodnikiem i trochę inaczej gram, niż kiedyś. Trochę moje granie się zmieniło i staram się grać jak najlepiej. Myślę, że teraz staram się grać bardziej dla drużyny. Wcześniej zarzucano mi, że za dużo drybluję itp. a kibicom się to podobało. Ale teraz się zmieniłem trochę i będę dawał z siebie to co najlepsze dla drużyny. Tego jestem pewien i tak to będzie wyglądało.

Zgodzisz się z opinią, że obecna runda jest ostatnim momentem, aby jeszcze coś zawojować?

- Można tak powiedzieć. Ostatni okres nie był dla mnie najlepszy i zbyt przychylny, bo mało grałem i tak można na to patrzeć. Ale będę jeszcze grał parę lat i nie jest to moja ostatnia runda w Widzewie, czy w ogóle grając w piłkę. Chciałbym błysnąć, najlepiej teraz, ale może to będzie za pół roku, zostając w Widzewie, albo przechodząc do innego zespołu. Tego się nie przewidzi.

Zatem jaki stawiasz sobie cel w obecnym sezonie?

- Grać jak najwięcej i jak najlepiej. To jest mój taki cel. Z tego co każdy wie, jestem wypożyczony do Widzewa na rok i zobaczymy co dalej. Będę walczył o to, aby pokazać się z jak najlepszej strony i zamazać plamę z tej pierwszej rundy, gdzie nie ze swojej winy, ale nie grałem za dużo.

Jednak na razie musisz skupić się na najbliższym meczu, czyli Koronie Kielce.

- Jest to rywal dość ciężki. Mają dobrą drużynę, dobrych zawodników. W pierwszym meczu z recenzji które słyszałem, to nie grali najlepiej. Ale są wysoko w tabeli i na pewno będą chcieli zdobyć jakieś punkty, bo chcą walczyć o puchary. Każdy punkt jest im potrzebny. Tym bardziej, że my nie jesteśmy liderem, czy wiceliderem, gdzie oni przyjeżdżają tutaj jako faworyci. Myślę, że jesteśmy na tyle dobrą drużyną, że poradzimy sobie z nimi.

Czy remis kielczan z Zagłębiem Lubin może być dobrym prognostykiem dla was?

- Zremisowali, nie pokazując wielkiej piłki. Natomiast my przegraliśmy, grając dobrze. Nie można jednak tak na to patrzeć. W końcu każdy mecz jest inny, szczególnie, że teraz zagramy na dobrym boisku przed własną publicznością i będziemy mogli pokazać się z lepszej strony.

Trener Michniewicz nigdy z Lechem nie przegrał, aż do tej pory. Z Koroną też nigdy nie przegrał...

- Nie znam tych statystyk. Bynajmniej nie przywiązuje do tego jakiejś wielkiej wagi. Nie patrzę wstecz, czy grałem z konkretną drużyną i czy przegrywałem, czy wygrywałem z nią. Liczy się najbliższe spotkanie.

Planujecie zagrać dobry mecz, wygrywając go. Czy skupicie się na zdobyciu trzech punktów, nie patrząc na styl?

- Na pewno zagrać piękny mecz i wygrać go, to jest najlepsze dla oka kibica. Jednak nie zawsze się tak da. Czasem zagra się słabiej, ale skuteczniej. Nie ukrywajmy, mamy mało punktów, które potrzebujemy. Jak wygramy 4-5 spotkań z rzędu, to zaczniemy zastanawiać się nad stylem, który również jest ważny.

Komentarze (0)