- Nie wiem, czy to jest jakaś klątwa, czy coś innego - martwi się defensor Czarnych Koszul, Maciej Sadlok. - Wydaje mi się, że jesteśmy za każdym razem stroną przeważającą, a za dużo nam to nie daje. Mecz z Lechem przede wszystkim źle zaczęliśmy, od 0:2, zupełnie inaczej niż sobie to założyliśmy. Potem zaczęliśmy się powoli podnosić, tworzyliśmy sytuacje, byliśmy jednak bardzo nieskuteczni - tłumaczy 21-letni reprezentant Polski. Poloniści zmarnowali jednobramkową przewagę z pierwszego spotkania, a Kolejorz awansował do półfinału dzięki większej liczbie bramek strzelonych na wyjeździe.
- Najgorsze w takich meczach jest założenie, by bronić wyniku. Każdy z nas wiedział, że nie możemy tak robić - mieliśmy rozpocząć tak jak w Poznaniu, zorganizowaną grą kontrolując spotkanie. Szybko to się posypało, bo straciliśmy dwie bramki i trzeba było zmienić założenia - relacjonuje Sadlok. - Sytuacje były, znacznie więcej niż w meczu z Górnikiem. Według mnie gra również wyglądała lepiej, ale okazało się, że jest to za mało, by przejść dalej - dodaje. Dobre okazje marnowali Ebi Smolarek i Adrian Mierzejewski. Jedyną bramkę dla Polonii w kontrowersyjnych okolicznościach strzelił Adam Kokoszka.
Teraz podopieczni Theo Bosa skupić muszą się na rozgrywkach ligowych, innej drogi do europejskich pucharów już nie ma. - Tylko to nam pozostało, nic więcej - przyznaje reprezentacyjny obrońca. - Musimy się po tym meczu z Lechem jak najszybciej otrząsnąć i zacząć myśleć o spotkaniu niedzielnym, by zdobyć w nim trzy punkty i piąć się w górę ligowej tabeli. Innego wyjścia nie ma - dodaje. Gdzie jednak szukać optymizmu przed derbowym starciem z Legią? - Gra w meczu z Lechem była zdecydowanie lepsza niż w kilku poprzednich spotkaniach - zaznacza Sadlok. Czy przy Łazienkowskiej progres zostanie podtrzymany?