Po przeciętnym występie w Warszawie, w meczu z Zagłębiem Lubin Grzegorz Bonin pokazał, że jego forma stale idzie w górę. Skrzydłowy Górnika zaliczył dwie asysty przy trafieniach partnerów z drużyny i walnie przyczynił się do efektownego zwycięstwa Górnika 5:1 (2:0). - Wynik bardzo cieszy. Można powiedzieć, że co się nie uderzyło, to wpadało w sieci. Pierwsza połowa była trochę słabsza w naszym wykonaniu. Wiedzieliśmy, że Zagłębie dobrze gra z kontry i chcieliśmy ich wciągnąć na własną połowę. Udało nam się to, a potem strzeliliśmy dwie bramki i druga połowa była formalnością - przyznaje pomocnik beniaminka ekstraklasy.
- W drugiej połowie postawiliśmy na grę w środku pola. Był to jednak młyn na wodę dla Zagłębia, bo lubinianie bardzo dobrze operowali piłką. Zdecydowaliśmy się w trakcie jej trwania zmienić taktykę na grę wysoką piłką i to przyniosło efekty - cieszy się skrzydłowy Górnika. Szczególnie wiele kontrowersji wzbudziło drugie trafienie dla zabrzan w tym meczu. Bojan Isailović interweniował na linii bramkowej i do końca nie było pewności czy piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową. - My na początku sami nie wiedzieliśmy czy była bramka, czy to gwizdek na przerwę. Decyzję podjął sędzia liniowy, który miał dobry przegląd tej sytuacji. Na pewno bramka do przerwy bardzo nam pomogła - przyznaje "Boniek".
Dla 27-letniego zawodnika są to najpewniej ostatnie miesiące w górniczych barwach. Z końcem czerwca wygasa kontrakt wiążący Bonina z utytułowanym śląskim klubem. Mimo to piłkarz na boisku się nie oszczędza. - Nie myślę o tym, co będzie po sezonie. Skupiam się przede wszystkim na tym, co jest teraz. Czeka nas w tej rundzie jeszcze wiele ciężkich meczów i chcę pomóc drużynie w spokojnym utrzymaniu w ekstraklasie. Nie da się ukryć, że fajnie byłoby sezon zakończyć na wysokim miejscu w ligowej tabeli, ale nie nakreślamy sobie jakichś celów. Najważniejszy jest teraz mecz z Arką Gdynia i to spotkanie siedzi tylko w naszych głowach. Wszystko inne schodzi na dalszy plan - przekonuje były gracz Korony Kielce.