Wesoły futbol - relacja z meczu Korona Kielce - Polonia Bytom

Spotkanie Korony Kielce z Polonią Bytom zapewniło kibicom bardzo wiele. Nie zabrakło emocji, pięknych bramek i spektakularnych zwrotów akcji. Pewien niedosyt powoduje jedynie fakt, iż obydwie drużyny nadal pozostają bez pierwszego w tym roku zwycięstwa.

Korona zmasowany atak rozpoczęła już w pierwszych sekundach meczu. Dogodne sytuacje pod bramką bytomian zmarnowali jednak Vlastimir Jovanović oraz Pavol Stano. Goście zagrozili bramce Zbigniewa Małkowskiego dopiero po kwadransie gry. Wówczas to minimalnie niecelny strzał oddał David Kobylik.

Wielkie strzelanie rozpoczęło się w 19. minucie i, o dziwo, pierwsi bramkę strzelili goście. Kilkudziesięciometrowe podanie do Dariusza Jareckiego na raty starał wybić obrońca Korony, Paweł Golański. Robił to na tyle nieporadnie, że summa summarum futbolówka znalazła się pod nogami Przemysława Trytki. Wypożyczony z Jagiellonii Białystok snajper oddał szybki, silny strzał w kierunku prawego słupka bramki i pokonał Małkowskiego, który w tej sytuacji nie miał nic do powiedzenia.

Koroniarze próbowali doprowadzić do wyrównania, jednak tym razem same chęci nie przynosiły wymiernych korzyści. Napastnicy żółto-czerwonych byli tłamszeni przez defensorów Polonii i nie potrafili stworzyć sobie praktycznie żadnej dogodnej okazji. Gdy dodamy do tego masę strat w środku pola powstaje obraz drużyny zupełnie nieefektywnej.

Tuż przed przerwą, wydawać by się mogło, czara goryczy przelała się w zupełności. Składna akcja bytomian na prawej stronie boiska przyniosła zasłużone podwyższenie prowadzenia. Miroslav Barcik podał na dobieg do wychodzącego na pozycję Łukasza Tymińskiego. Skrzydłowy Polonii oddał strzał, jednak w drodze do bramki piłka odbiła się od nogi Hernaniego i przeleciała kilkanaście centymetrów nad głową zupełnie zdezorientowanego Małkowskiego. Schodzący na przerwę gospodarze zostali wygwizdani przez własną publiczność, co na Arenie Kielc jest chyba wydarzeniem bez precedensu.

Koroniarzy do życia przywrócił dopiero gwizdek sygnalizujący rozpoczęcie drugiej części gry. Chwilę po jego rozbrzmieniu bramkę wyrównującą zdobył bowiem Andrzej Niedzielan. Celnym dośrodkowaniem popisał się Paweł Sobolewski, następnie piłkę głową w odpowiednią stronę skierował Pavol Stano. O krok od linii bramkowej piłka trafiła w zasięg nóg "Wtorka", a ten nie zwykł marnować podobnych sytuacji. Jest to dla niego 10. trafienie w tym sezonie i 50. w polskiej Ekstraklasie.

Kielczanie na dawali za wygraną i już kilka minut później doprowadzili do wyrównania. Swoje premierowe trafienie na polskich arenach odnotował reprezentant Estonii, Sander Puri. Należy jednak nadmienić, iż tytaniczną pracę przy jego bramce wykonał Edi Andradina, przytomnie odgrywając piłkę.

Kiedy wydawało się, że gospodarze nabrali wiatru w żagle i są w stanie pomknąć po zwycięstwo stało się coś, czego w swoim scenariuszu nie miał chyba nikt. W 68. minucie czerwoną kartką ukarany został Hernani i Korona musiała radzić sobie w dziesiątkę.

Fakt ten najwyraźniej zdezorientował kielecki zespół, bo już cztery minuty później Małkowski wyjmował piłką z własnej bramki po raz trzeci. Najpierw doskonałym przerzutem piłki z prawej na lewą flankę popisał się Barcik. Chwilę później, przy biernej postawie Golańskiego, przyjął ją rezerwowy Marcin Radzewicz i fantastycznym strzałem w długi róg nie dał bramkarzowi Korony żadnych złudzeń. Jest to zdecydowanie najpiękniejsza bramka tego popołudnia.

Sensacja była coraz bliżej, a czas uciekał niemiłosiernie, jednak już pięć minut później Koroniarze odrobili straty. Strzał Niedzielana jeszcze z największym trudem sparował Seweryn Kiełpin, jednak dobitka Macieja Korzyma była absolutnie bezlitosna.

Koroniarze mecz kończyli w dziesiątkę, bowiem drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został ten, który zapewnił gospodarzom jeden punkt – Maciej Korzym. Końcówka była bardzo nerwowa. Działo się tak głównie za sprawą kontrowersyjnych decyzji arbitra, które najwyraźniej nie przypadły do gustu miejscowej publice. Już w doliczonym czasie gry piłkę meczową zmarnowali bytomianie, po tym jak piłka po strzale Barcika tylko odbiła się od słupka.

Jak można osądzić na podstawie wyniku, piłkarze Korony i Polonii zafundowali dzisiaj kibicom radosną odmianę futbolu. Gospodarze w pierwszej połowie praktycznie nie istnieli. Dopiero w drugiej części meczu, przynajmniej w pewnym stopniu, pokazali na co ich stać. Polonia Bytom nie zagrała tak, jak w większości swoich tego-sezonowych spotkań. Nie zaparkowali we własnym polu karnym, licząc na łut szczęścia. Ich gra nie była wirtuozyjna, ale z pewnością nikt nie odmówi im ambicji, która dziś wystarczyła aby zremisować na Arenie Kielc.

Korona Kielce - Polonia Bytom 3:3 (0:2)

0:1 - Trytko 19'

0:2 - Hernani (sam.) 44'

1:2 - Niedzielan 47'

2:2 - Puri 54'

2:3 - Radzewicz 72'

3:3 - Korzym 77'

Składy:

Korona Kielce: Małkowski - Golański, Hernani, Stano, Lisowski - Puri (55' Korzym), Vuković (46' Lech), Jovanović, Sobolewski - Edi (73' Tataj), Niedzielan.

Polonia Bytom: Kiełpin - Chomiuk, Żytko, Telichowski, Król - Tymiński, Dziewuski, Barcik, Kobylik (79' Bazik), Jarecki (50' Radzewicz) - Trytko (67' Wojsyk).

Żółte kartki: Żytko (Polonia) oraz Golański, Niedzielan, Korzym (Korona).

Czerwone kartki: Hernani, Korzym (Korona).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 5986.

Oceny drużyn:

Korona Kielce: 2,5 Notę należało wycentrować; za fatalną pierwszą i obiecującą drugą połowę. Coraz lepsza postawa skrzydłowych, niestety, kosztem prezencji w środku pola.

Polonia Bytom: 3,5 Ocena odrobinę zawyżona, ale tylko i wyłącznie ze względu na ambicje bytomian. Za to, że nie zamurowali własnej bramki i próbowali gry kombinacyjnej.

Źródło artykułu: