Zabrakło prochu - relacja ze spotkania Górnik Zabrze - Lechia Gdańsk

W meczu, którego stawką było miejsce na najniższym stopniu podium, Górnik Zabrze podzielił się punktami z Lechią Gdańsk. Wynik ten cieszy bardziej podopiecznych trenera Tomasza Kafarskiego, bo to oni awansowali w tabeli, a na boisku szczęście się do nich kilkakrotnie uśmiechnęło.

Do piątkowego pojedynku oba zespoły przystępowały w zgoła odmiennych nastrojach. Górnik po klęsce w Wielkich Derbach Śląska sprzed trzech tygodni zdołał już wzbogacić swoje konto o cztery punkty dzięki zwycięstwu nad Cracovią i remisie na trudnym terenie w Bełchatowie. Lechia z kolei nie zaznała smaku zwycięstwa od pięciu spotkań, a przed tygodniem dała się rozbić Pasom aż 0:3.

W porównaniu z meczem z outsiderem z Krakowa trener Tomasz Kafarski dokonał w wyjściowej jedenastce dwóch zmian. Na ławce rezerwowych usiedli Sebastian Małkowski i Tomasz Dawidowski. Świeżo upieczonego reprezentanta Polski między słupkami gdańskiej bramki zastąpił Paweł Kapsa, dla którego był to pierwszy występ po blisko półrocznej przerwie. Z kolei kosztem Dawidowskiego miejsce w wyjściowej jedenastce zajął Kamil Poźniak, coraz pewniej poczynający sobie w barwach biało-zielonych.

W pierwszych minutach inicjatywę starał się przejąć Górnik, ale to Lechia pierwsza stworzyła zagrożenie pod bramką Adama Stachowiaka. W 12. minucie gry na strzał z dystansu z ok. 25 metrów zdecydował się Paweł Nowak, ale golkiper gospodarzy sparował piłkę na korner. Jak się potem okazało był to jedyny celny strzał gdańszczan w tym meczu.

Zabrzanie odpowiedzieli trzy minuty później i z miejsca stworzyli najlepszą sytuację w pierwszej odsłonie spotkania. Po dośrodkowaniu Mariusza Magiery z rzutu rożnego na długim słupku piłki dopadł Adam Banaś i głową uderzył na bramkę, a futbolówka zatrzymała się na poprzeczce. Po chwili dobijał jeszcze Adam Marciniak, ale Kapsa nie dał się zaskoczyć.

Dziesięć minut później po ładnej zespołowej akcji Lechii piłki przed polem karnym dopadł Łukasz Surma, ale fatalnie się pomylił posyłając futbolówkę wyraźnie obok słupka. Wcześniej po dwójkowej akcji Grzegorza Bonina z Danielem Sikorskim przed szansą stanął ten drugi, ale w oddaniu strzału napastnikowi Górnika przeszkodził jeden z obrońców.

Ostatni kwadrans gry w pierwszej połowie rozgrywał się pod dyktando Roberta Jeża. Najpierw, w 29. minucie po jego uderzeniu z ok. 30 metrów piłka o centymetry minęła lewy słupek bramki Kapsy. Potem, na dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry pierwszej połowy Słowak świetnym dograniem z lewej strony pola karnego obsłużył Sikorskiego, ale zanim ten złożył się do strzału piłkę złapał golkiper Lechii. Trzeci raz Jeż stanął przed szansą w doliczonym czasie gry, kiedy po zagraniu Bonina stanął oko w oko z Kapsą, ale po jego strzale z ostrego kąta znów dobrze interweniował bramkarz gdańszczan.

Od mocnego uderzenia słowacki pomocnik Górnika rozpoczął też drugą część spotkania. W 51. minucie gry po jego strzale z ok. 20 metrów piłka leciała w okienko bramki Lechii, ale kapitalnie interweniował golkiper Lechii. Wtedy to po raz pierwszy w drugiej połowie ożywiły się trybuny stadionu przy Roosevelta. W geście protestu wobec ostatnich wydarzeń, jakie miały miejsce w zabrzańskim klubie fani nie dopingowali bowiem przez pierwsze dziesięć minut drugiej odsłony spotkania. - Niech ta chwila ciszy będzie okazją do refleksji nad problemami, z którymi boryka się klub - apelowało Stowarzyszenie Kibiców Klub Sympatyków Górnika Zabrze.

Na boisku przez ten czas przeważała Lechia, która szukała szczęścia po ataku pozycyjnym. Górnik mądrze się jednak bronił i gdańszczanie nie zdołali stworzyć realnego zagrożenia pod bramką Stachowiaka. Zresztą również gospodarze nie zachwycali. Kontrataki podopiecznych trenera Adama Nawałki były chaotyczne i piłka najczęściej zatrzymywała się na obrońcach gdańskiej drużyny. Trudno się temu dziwić zważywszy na fakt, że jeszcze w pierwszej połowie beniaminek stracił dwa ważne ogniwa. Boisko z urazem najpierw opuścił Tomasz Zahorski, który na początku meczu zderzył się głowami z Luką Vućko, a kilkanaście minut później na noszach z boiska zniesiony został Banaś.

Tryby w górniczej drużynie zaskoczyły na moment w 67. minucie, kiedy znów dwójkową akcję przeprowadzili Sikorski z Boninem, ale ten ostatni zamiast posłać piłkę do siatki po strzale z ostrego kąta trafił tylko w boczną siatkę. Cztery minuty później sprytnym uderzeniem z ok. 30 metrów z lewej strony boiska Stachowiaka próbował zaskoczyć Ivans Lukjanovs, ale bramkarz Górnika pewnie złapał piłkę.

Ostatni kwadrans gry był stał pod znakiem rozpaczliwych ataków z obu stron. Graczom obu drużyn wyraźnie brakowało jednak pomysłu na grę i na boisku więcej było przypadku niż przemyślanych akcji. Na dodatek w końcówce zabrzanie stracili jeszcze Bonina, który po starciu z Marcinem Pietrowskim padł na murawę jak rażony piorunem i śladem Banasia opuścił boisko na noszach.

Górnik Zabrze - Lechia Gdańsk 0:0

Składy:

Górnik Zabrze: Stachowiak - Bemben, Jop, Banaś (42' Danch), Magiera, Bonin (82' Gasparik), Pazdan, Marciniak, Jeż, Sikorski, Zahorski (30' Gabriel Nowak).

Lechia Gdańsk: Kapsa - Pietrowski, Bąk, Vucko, Andriuskevicius, Surma, Poźniak (72' Hajrapetjan), Nowak, Lukjanovs, Buval (82' Deleu), Traore (61' Dawidowski).

Żółta kartka: Jeż (Górnik).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 8100.

Oceny drużyn:

Górnik Zabrze: 3,5 - Beniaminek na własnym stadionie jest rywalem niewygodnym dla każdego. W piątek przekonała się o tym Lechia Gdańsk. Zabrzanie stworzyli w meczu więcej bramkowych okazji od drużyny z Pomorza, ale i tak był to jeden ze słabszych występów Górnika przy Roosevelta w tym sezonie.

Lechia Gdańsk: 2,5 - Jeden celny strzał na mecz to za mało, żeby wywieźć komplet punktów z boiska zdeterminowanego rywala. Dla Lechii remis w Zabrzu jest szóstym meczem bez zwycięstwa, z czego czwartym w meczu ligowym. Gdańszczanie nie zagrali nawet przeciętnie. Kto wie? Może najcięższe armaty wytoczą na rewanżowe starcie z Legią Warszawa w półfinale PP?

Źródło artykułu: