Wojciech Fabianowski: Teraz jest jakiś koszmar

Sobotnie spotkanie pomiędzy Stalą Stalowa Wola a Stalą Rzeszów był szczególnym meczem. Po pierwsze były to derby Podkarpacia, a po drugie w składzie rzeszowian jest aż czterech byłych graczy Stalówki.

W sobotę po raz kolejny Stal Stalowa Wola straciła bramkę, a strzelcem okazał się były gracz tego zespołu. Tradycji stało się więc zadość. To już kolejny raz, kiedy były piłkarz zielono-czarnych strzela swojemu dawnemu pracodawcy gola. - Nie wiem czy to tak zawsze jest. Ja w tym sezonie strzeliłem już 9 bramek. Gdybym strzelił dwie bramki i zdobył je w Stalowej Woli to można by było mówić o tym, że strzelam akurat Stalówce. W poprzedniej rundzie nie trafiłem w bezpośrednim pojedynku pomiędzy tymi zespołami. W sumie Stali strzeliłem już trzy bramki i wydaje mi się, że to nie jest aż tak dużo. W każdym meczu wychodzę po to, aby strzelić bramkę. To, że akurat w sobotę trafiłem, nie zrobiło to nam mnie większego znaczenia - powiedział po zawodach wychowanek Stalówki Wojciech Fabianowski.

Fabianowski zaledwie 50 sekund po wznowieniu gry po przerwie zdobył wyrównującego gola. - Szczerze mówiąc chciałem jak najmocniej kopnąć i akurat czysto siadło. Nie mogę tutaj mówić o tym, że zauważyłem że wyszedł i chciałem go przelobować - dodał 31-letni piłkarz Stali Rzeszów.

Rzeszowianie w przeciągu całego meczu byli zespołem lepszym, ale nie mieli zbyt klarownych okazji na zdobycie kolejnych goli. Zespół z Rzeszowa grał ładnie piłką, ale brakowało szczęścia w ostatniej fazie akcji. - Po każdym meczu słyszymy, że jesteśmy lepsi. Z boiska też mi się wydawało, że graliśmy dobrze. Wracamy znowu z zerowym dorobkiem, a już się robi bardzo gorąco. Jesteśmy w dole tabeli i w końcu trzeba zacząć wygrywać. Może musimy grać w gorszym stylu ale łapać te punkty - kontynuuje.

Stal Rzeszów wiosną nie wygrała siedmiu kolejnych meczów i sytuacja w tabeli dla ekipy prowadzonej przez Andrzeja Szymańskiego robi się coraz trudniejsza. - Tracimy bardzo głupie bramki, ktoś się zdrzemnie, popełniamy indywidualne błędy. Jedna prostopadła piłka tak jak w sobotę i stąd te porażki. Siedem spotkań bez wygranej, także dramat. W poprzedniej rundzie graliśmy też dobrze, ale punkty jakoś zdobywaliśmy. Teraz natomiast to jest jakiś koszmar - powiedział Fabianowski.

Sobotnie spotkanie ze Stalówką dla wychowanka zielono-czarnych nie było jakieś szczególne jak mogłoby się wydawać. - Nie było ono dla mnie jakieś specjalne. Może pierwszy czy drugi mecz to był jakiś szczególny. Na pewno jest jakiś dodatkowy dreszczyk bo przychodzi tato czy przychodzą znajomi. Wtedy człowiek chce się bardziej pokazać z dobrej strony. To wyzwala dodatkowe emocje - zakończył Wojciech Fabianowski.

Źródło artykułu: