Tuż przed rozpoczęciem spotkania nad Stalową Wolą przeszła burza, a w związku z tym boisko było mocno nasiąknięte. Zanosiło się więc na to, że zawodnicy będą próbowali strzałów z dystansu, a sporo do roboty będą mieli bramkarze obu ekip. Skoro już mowa o golkiperach to po raz pierwszy w rundzie wiosennej od pierwszej minuty między słupkami bramki gospodarzy stanął Bartłomiej Dydo.
Od początku pojedynku do ataku ruszyli gospodarze. Już w 5. minucie zielono-czarni stworzyli sobie znakomitą okazję do zdobycia gola. Po dośrodkowaniu Wojciecha Białka z kilku metrów główkował zupełnie niepilnowany Jaromir Wieprzęć. Doświadczony obrońca Stali strzelił jednak nad poprzeczką. Początkowy fragment spotkania należał do piłkarzy z Podkarpacia, którzy byli częściej przy piłce i starali się atakować bramkę Dariusza Treli. Zawodnicy Okocimskiego swojej szansy szukali poprzez grę z kontry.
Podopiecznym Sławomira Adamusa pomimo optycznej przewagi brakowało ostatniego podania - takiego, które otworzyłoby drogę do bramki. W 16. minucie po akcji Białka z 23. metrów nad bramką gości niecelnie strzelił Jarosław Piątkowski. Piwosze po raz pierwszy bramkarza Stali postraszyli w 26. minucie meczu. Wtedy to na strzał z dystansu zdecydował się Robert Trznadel. Golkiper Stalówki na raty złapał jednak futbolówkę.
W pierwszej połowie gospodarze bili głową w mur. Jeżeli już zielono-czarnym udało się zgubić defensywę gości to na przeszkodzie stanęła... poprzeczka. Tak było w 30. minucie, kiedy to po strzale Wieprzęcia zabrakło centymetrów, aby zawodnicy ze Stalowej Woli objęli prowadzenie. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Od początku drugiej odsłony zawodów szkoleniowiec Stali do gry desygnował drugiego napastnika, najlepszego strzelca zespołu Kamila Gęślę, ale to zawodnicy z Brzeska groźnie zaatakowali. - To było takie założenie. Daniel miał kontuzję ostatnio. Chciałem, żeby Gęśla w drugiej połowie coś wniósł do gry - wyjaśniał Sławomir Adamus zdjęcie z boiska Daniela Radawca. W 49. minucie poważnie zakotłowało się w polu karnym Stali, lecz ostatecznie obrońcy zielono-czarnych wybili piłkę. Chwilę później goście znów stworzyli sobie świetną okazję, ale z kilku metrów niecelnie główkował Wojciech Wojcieszyński. Ataki gości trwały jednak w najlepsze. Początek drugiej połowy zdecydowanie należał do Okocimskiego. 10 minut po wznowieniu gry po strzale Wojcieszyńskiego zza pola karnego instynktownie interweniował Dydo.
Stal na tą okazję mogła szybko odpowiedzieć, ale Wocjiech Białek nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Trzeba jednak przyznać, że miał on po podaniu od Gęśli trudną pozycję do oddania skutecznego strzału. Po godzinie gry spotkanie nabrało rumieńców. Bramkę starali się strzelić i jedni, i drudzy, ale w grze obu ekip dużo było niedokładności.
W 72. minucie Wojciech Białek miał doskonałą okazję do zdobycia gola. Napastnik Stali w polu karnym przedryblował obrońcę i z 10 metrów strzelił na bramkę. Piłka odbiła się od poprzeczki, od ziemi, znów od poprzeczki i wyleciała z bramki. Arbiter spotkania uznał, że futbolówka nie przekroczyła całym obwodem linii bramkowej i kazał kontynuować grę. - Bramka powinna być uznana, bo piłka odbiła się od środkowej części. Później była jeszcze ręka w polu karnym. Sędzia boczny powinien być zaraz za akcją, a tam go nie było. Gdzie powinien być? - mówił już po spotkaniu zdenerwowany Białek. Stalowcy cały czas rozpamiętujący tą akcję chwilę później sami stracili gola. Wojciech Wojcieszyński wpadł w pole karne Stali, minął niczym tyczki slalomowe obrońców zielono-czarnych i trafił do bramki obok starającego się ratować sytuację Bartłomieja Dydo.
Piłkarze Sławomira Adamusa do końca meczu starali się zdobyć choć raz pokonać golkipera rywala, ale ta sztuka im się nie udała. Goście natomiast wyprowadzili jeszcze jeden atak po którym sędzia podyktował rzut karny. Stalowcy bardzo długo dyskutowali z arbitrem, ale ten nie zmienił już decyzji i wskazał na jedenasty metr. - Moim zdaniem karnego też nie było. Sam się chłopak przewrócił. Z głodu już go chyba skurcze łapały - stwierdził Białek. Rzut karny pewnie wykorzystał Mateusz Wawryka. Dzięki trzem punktom wywalczonych w Stalowej Woli piłkarze Okocimskiego poważni włączyli się do walki o awans do I ligi. - Prezesi chcą, abyśmy awansowali - powiedział po spotkaniu Iwan Litwiniuk, pomocnik Piwoszy.
Stal Stalowa Wola - Okocimski Brzesko 0:2 (0:0)
0:1 - Wojcieszyński 74'
0:2 - Wawryka (k.) 86'
Składy:
Stal: Dydo - Demusiak, Kusiak, Wieprzęć, Byrski, Piątkowski, Horajecki (83' Gilar), Skórski, Getinger, Radawiec (46' Gęśla), Białek.
Okocimski: Trela - Wawryka, Czerwiński, Urbański, Pawłowicz, Pyciak, Baliga, Wojcieszyński (80' Głaz), Litwiniuk (75' Szymonik), Trznadel (89' Darmochwał), Smółka (87' Kisiel).
Żółte kartki: Wieprzęć (Stal) oraz Wojcieszyński, Litwiniuk (Okocimski).
Sędzia: Artur Ciecierski (Warszawa).
Widzów: 1200.