Pokonaliśmy Polonię grając bez nominalnych napastników - rozmowa z Waldemarem Sobotą, pomocnikiem Śląska Wrocław

Występ przeciwko Polonii był dla Soboty 24 meczem w tym sezonie w barwach Śląska w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zawodnik, który latem przyszedł do klubu z Wrocławia z MKS Kluczbork, do tej pory zagrał w tym sezonie we wszystkich meczach w lidze. - Doskonale wiedzieliśmy o tym, że Polonia wygrała ostatnie cztery spotkania. Był więc duży szacunek w stosunku do rywala, ale do Warszawy przyjechaliśmy wygrać. My też mamy dobrą wiosnę. Po raz kolejny to się potwierdziło, bo grając zmiennikami potrafiliśmy wywieźć trzy punkty - oznajmił Sobota.

Marcin Frączak: Zanim strzelił pan gola dla Śląska, wcześniej bardzo ładnie zakręcił pan obrońcami Polonii. To pana najładniejsza akcja w tej rundzie?

Waldemar Sobota : Na pewno. Raz, że dała gola, a dwa była na wagę zwycięstwa. Nie wiem do końca czy minąłem trzech czy dwóch zawodników Polonii, bo wszystko działo się tak szybko. Wydaje mi się, że wszedłem między dwóch piłkarzy Polonii i celnie uderzyłem w "długi róg".

Poczuł się pan w tym przypadku jak rasowy napastnik?

- W poprzednich klubach zdarzało mi się grać na pozycji cofniętego napastnika, więc wiedziałem jak się mam zachować. W meczu z Polonią wszedłem po przerwie, wierzę że w kolejnych spotkaniach otrzymam jeszcze więcej szans na grę.

Śląsk zagrał w Warszawie bez Sebastiana Mili, Przemysława Kaźmierczaka, a więc był poważnie osłabiony. Niezbyt wiele osób wróżyło sukces Śląskowi w stolicy. Wiedział pan o tym?

- Pokazaliśmy przede wszystkim, że mamy wyrównaną kadrę. Potwierdziło się, że z każdym można wygrać. Nie było kilku zawodników z podstawowej jedenastki i zmiennicy pokazali, że są też wartościowymi piłkarzami.

Pan strzelił gola, ale wielką pracę wykonał również Marian Kelemen. Bramkarz Śląska obronił w końcówce trzy groźnie strzały piłkarzy Polonii!

- Po raz kolejny pokazał, że jest klasowym bramkarzem. Bohaterem meczu nie jestem jednak ani ja, ani też Marian. Na zwycięstwo pracowała cała drużyna.

Czy wobec takich braków kadrowych, Śląsk wziąłby przed meczem remis w ciemno?

- Doskonale wiedzieliśmy o tym, że Polonia wygrała ostatnie cztery mecze w lidze. Był więc duży szacunek w stosunku do rywala, ale do Warszawy przyjechaliśmy wygrać. My też mamy dobrą wiosnę. To się po raz kolejny potwierdziło, bo grając zmiennikami potrafiliśmy wywieźć trzy punkty.

Jaka była taktyka Śląska na mecz z Polonią?

- Tak naprawdę graliśmy z Polonią bez nominalnego napastnika. Kierowaliśmy więc piłki do szybkich, bocznych pomocników. Okazało się, że to wyszło na dobre drużynie. Pomocnicy mogą też wcielać się w rolę napastników.

Śmiesznie to trochę zabrzmiało. Śląsk grał bez napastnika, a wygrał mecz. Była obawa przed pierwszym gwizdkiem, że będzie ciężko bez nominalnych napastników coś wskórać w Warszawie?

- Trener Lenczyk mówi, że mecze wygrywa się też obroną i pomocą. Jak się okazało znów miał rację. Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa. Dzięki niemu nie tracimy kontaktu z czołówką.

Przed rundą wiosenną trudno było się spodziewać tego, że Śląsk będzie tak wysoko w tabeli. Coraz więcej kibiców liczy się z tym, że Śląsk będzie poważnie walczył o europejskie puchary. Co pan o tym sądzi?

- Wysoka pozycja w tabeli, to oczywiście powód do satysfakcji, ale musimy tonować huraoptymizm. Trzeba myśleć o każdym kolejnym meczu, nie wybiegać za bardzo w przyszłość.

Śląsk wygrał wiosną dwa mecze w stolicy. Zanim pokonał Polonię, wcześniej uporał się z Legią. Skoro tak, to chyba piłkarze Śląska mogą sobie zaśpiewać, że Warszawa da się lubić?

- Oczywiście, choć najważniejsze są punkty, niezależnie od tego gdzie się wygrywa. Zgodzę się jednak, że w Warszawie jest przyjemnie zwyciężać.

Następnym rywalem Śląska będzie Polonia Bytom. Jak pan ocenia tego rywala?

- Zagramy u siebie, to będzie dodatkowy atut. Trzeba jednak pamiętać, że liga jest bardzo nieobliczalna. Każdy może wygrać z każdym. Zespół z Bytomia zresztą to pokazał, bo zwyciężył u siebie Jagiellonię. Wiem, że wszyscy będą stawiać zespół Śląska w meczu z Polonią Bytom w roli faworyta, ale musimy pamiętać, że w piłce zdarzają się niespodzianki, że z każdym można przegrać.

Komentarze (0)