Miedziowi uratowali remis, a czują niedosyt

Mimo że początek starcia Ruchu z Zagłębiem mógł rozczarować, to wydarzenia z końcówki spotkania musiały zadowolić nawet największego malkontenta. Ostatecznie Niebiescy, mimo że dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, nie dowieźli wygranej do końca.

Raz na wozie, raz pod wozem. W Warszawie (Legia) i Krakowie (Cracovia) Zagłębie w ostatnich minutach traciło zwycięstwo. W piątek przy Cichej szczęście uśmiechnęło się do lubinian. Nosa miał Jan Urban, wprowadzając w ostatniej minucie meczu na boisko Kamila Wilczka. Zawodnik, którym przed laty interesował się Ruch (ostatecznie gracz trafił do Piasta), w 94. minucie pięknym szczupakiem doprowadził do wyrównania. Chwilę później sędzia Dawid Piasecki zakończył mecz. - Dawid Plizga wrzuca takie piłki, że po prostu trzeba to wykorzystywać - cieszył się po spotkaniu zawodnik, który wrócił do składu po kontuzji.

Mimo uratowanego punktu lubinianie wyjeżdżali z Chorzowa z... niedosytem. - Przecież przed przerwą mieliśmy kilka okazji. A poza tym należały nam się dwa rzuty karne. Przy pierwszej sytuacji można jeszcze na siłę wybronić sędziego, ale druga jedenastka była ewidentna - denerwował się faulowany w polu karnym Dawid Plizga. - Najbardziej boli, że zremisowaliśmy, mimo iż graliśmy bardzo dobrze. Szczególnie przed przerwą - uzupełnił Wilczek.

Dodajmy, że rozgrywający jedno z najlepszych spotkań na wyjeździe w bieżącym sezonie piłkarze Zagłębia zebrali sporo pochwał od obu trenerów. - Śmiem twierdzić, że w przyszłym sezonie lubinianie będą grali o coś więcej niż obecnie. Potencjał tego zespołu jest duży - stwierdził trener Ruchu Waldemar Fornalik. - Cieszy mnie, że drużyna potrafiła zareagować na to, co działo się na boisku - dodał z kolei opiekun Zagłębia Jan Urban.

Komentarze (0)