Jakub Wawrzyniak: Los się od nas odwrócił

Dzięki bramce Jakuba Wawrzyniaka Legia długo prowadziła w meczu z Górnikiem w Zabrzu. Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów, a bramkę na wagę punktu śląska drużyna strzeliła w ostatnich sekundach doliczonego czasu spotkania.

W rundzie jesiennej przy Łazienkowskiej to Górnik długo prowadził po bramce Daniela Sikorskiego. W ostatnich minutach gry losy meczu odwrócili Bruno Mezenga i Miroslav Radović. We wtorkowy wieczór przy Roosevelta historia poniekąd zatoczyła koło. Tym razem to stołeczna drużyna prowadziła po bramce Jakuba Wawrzyniaka, by ostatecznie stracić dwa punkty za sprawą trafienia Sikorskiego w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry.

- Zawsze przy okazji takich meczów szuka się jakichś powiązań. Jesienią to my strzeliliśmy dwie bramki w końcówce, teraz Górnik strzelił bramkę i rzutem na taśmę zapewnił sobie punkt w tym spotkaniu. Człowiek jest jednak tak skonstruowany, że zawsze fakty próbuje naciągać na swoją korzyść i jest to dla nas smutny remis - przyznaje strzelec jedynej bramki dla stołecznej drużyny.

Pierwsza połowa spotkania była wyrównana, ze wskazaniem na Górnika. Po zmianie stron zabrzanie jednak stanęli i dali się zupełnie zdominować Legii. - Byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą. To my prowadziliśmy grę i w drugiej połowie powinniśmy strzelić znacznie więcej niż jedną bramkę. Nie zrobiliśmy tego i w ostatniej akcji meczu się to na nas zemściło. Bramka, to chyba jedyny pozytyw gry ofensywnej Górnika w drugiej połowie - ocenia były reprezentant Polski.

Strata dwóch punktów w Zabrzu kosztowała Legię miejsca na podium i przeszkodziła we wskoczeniu na fotel wicelidera ligowej tabeli. - Byliśmy skoncentrowani do samego końca na tym, by to zwycięstwo dowieźć. Na pewno nie możemy teraz zwalić straconej bramki na to, że któryś z nas się wyłączył w tej ostatniej akcji. Taka jest piłka, że czasami bramki padają w ostatnich sekundach. Od nas akurat w końcówce los się odwrócił - bezradnie rozkłada ręce defensor warszawskiej jedenastki.

- Czujemy złość, niedosyt, niedowierzanie. Przede wszystkim niedowierzanie. Byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym i graliśmy naprawdę dobre spotkanie. Zdobyliśmy tylko jeden punkt i za tydzień nikt nie będzie pamiętał jak Legia grała, bo w świat pójdzie wynik. Sami jesteśmy sobie winni, bo stworzyliśmy kilka na tyle dogodnych sytuacji bramkowych, że powinniśmy je wykorzystać i pewnie do końca kontrolować losy meczu. Teraz musimy z tego remisu wyciągnąć wnioski - wskazuje były gracz Panathinaikosu Ateny.

Komentarze (0)