Fani futbolu mogli mieć zatem nadzieje, że zobaczą w piątkowy wieczór trochę dobrej gry w hiszpańskim wydaniu. Musieli jednak obejść się smakiem. Goście z Półwyspu Iberyjskiego z pewnością nie zaprezentowali pełni swoich umiejętności i spotkanie mogło podobać się tylko w pierwszej odsłonie. Mecz ten rozegrany został w ramach współpracy pomiędzy dwoma miastami.
Różnicę klas pomiędzy zespołami widać było dopiero z czasem. Z początku torunianie nie wystraszyli się rywala i starali się walczyć jak równy z równym. Mieli nawet kilka wyśmienitych okazji, aby wyjść na prowadzenie. W sytuacji sam na sam zawiódł Kelechi Iheanacho, który posłał piłkę obok słupka. Chwilę później Nacho Zabal na raty wyłapał silne dośrodkowanie Wiaczesława Zamary.
Jednak to co wydarzyło się na boisku w 20. minucie wprawiło w osłupienie 2500 widzów zgromadzonych na trybunach. Torunianie przeprowadzili wzorową kontrę. Piłkę na prawym skrzydle otrzymał Paweł Mądrzejewski, miał przed sobą już tylko Zabala, ale górą w tym pojedynku znów był golkiper Osasuny. Futbolówka trafiła jednak do niepilnowanego na 4. metrze Grzegorza Manii. Napastnik Elany miał przed sobą pustą bramkę i już przed strzałem podniósł ręce w geście triumfu, za wcześnie… przestrzelił.
Ta sytuacja podrażniła przyjezdnych. Jeszcze w 23. minucie Nazar Penkovets miał mnóstwo szczęścia po minimalnie niecelnym strzale Rúpera. Jednak 60 sekund później musiał wyciągać piłkę z siatki po przegraniu pojedynku sam na sam z Dejanem Lekicem.
Ten gol ustawił mecz. Przyjezdni kontrolowali przebieg gry, a Elana nie miała żadnych atutów, aby odmienić losów pojedynku. Hiszpanie nie dopuszczali rywali pod własną bramkę, a w końcówce pierwszej połowy dołożyli kolejne trafienie. Penkovets świetnie spisał się w bramce wygrywając sytuację sam na sam z Coro, ale wobec dobitki Lekica był już bezradny.
W przerwie kibice nie mogli się nudzić. Część z nich wylosowała nagrody, zorganizowano również konkurs rzutów karnych, w którym na bramce stał Łukasz Łopatowicz.
Po zmianie stron różnica klas obu zespołów była już znacznie bardziej widoczna. Elana rzadko kiedy opuszczała własną połowę. Osasuna nie kwapiła się do ataku i przez większość czasu spokojnie rozgrywała piłkę w okolicach środka boiska. Gospodarzy znów dwukrotnie uratował Penkovets, który wygrał pojedynki sam na sam: najpierw z Lekicem, a później z Annunziatą. Torunianie w ofensywie zaprezentowali się dopiero w ostatnich dziesięciu minutach. I w doliczonym czasie gry zdołali zdobyć honorową bramkę. Ładną akcję całego zespołu wykończył Adam Patora.
Swoją obecność na trybunach zaakcentowali również hiszpańscy fani. Dwóch z nich wbiegło na murawę w doliczonym czasie gry, ale szybko ją opuścili. Świetnie bawili się również toruńscy kibice. Na trybunach kilka razy udało się przeprowadzić meksykańską falę.
Elana Toruń - Osasuna Pampeluna 1:2 (0:2)
0:1 - Lekić 24'
0:2 - Lekić 43'
1:2 - Patora 90+4'
Składy:
Elana: Penkovets (92' Łopatowicz) - Zamiatowski (69' Zaremski), Więckowski, Świderek, Wróbel - Zamara (56' Patora), Mądrzejewski (46' Grube), Gul (85' Dreszler), Młodzieniak (46' Sikora) (62' Mrówczyński) - Kelechi Iheanacho (56' Skonieczka), Mania (46' Nowasielski) (85' Żbikowski).
Osasuna: Zabal - Damia (46' Lolo), Josetxo, Ekhi, Calleja - Coro, Ruper, Soriano, Annunziata - Lekić, Aranda (46' Timor).
Żółte kartki: Mądrzejewski (Elana) oraz Ekhi, Lekić, Timor (Osasuna).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 2500.