W 85. minucie meczu z Arką Gdynia sędzia spotkania odgwizdał rzut karny. Początkowo "jedenastkę" miał wykonywać Piotr Ćwielong, już podszedł do piłki i szykował się do strzału. W tym czasie z bramkarzem WKS-u rozmawiał Amir Spahić, a kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Oporowskiej zaczęli skandować "Marian, Marian". Po chwili Spahić sprintem przebiegł pół boiska, dotarł do Ćwielonga i zakomunikował mu, że Marian Kelemen chce wykonać rzut karny. Ćwielong bez najmniejszych problemów się zgodził, a chwilę później już z Marianem Kelemenem cieszył się ze strzelonego gola. Słowacki golkiper nie pewnie wykorzystał bowiem rzut karny. - Bramkarze często goli nie strzelają. Może w Południowej Ameryce. Cieszy mnie to, super zakończyliśmy cały sezon i to jest najważniejsze - mówił po meczu zadowolony golkiper.
- Chciałem sam strzelić ten rzut karny, jeszcze kibice mi pomogli podjąć tą decyzję. Cieszę się z tego bardzo. Chciałem uderzyć tak, jak to zrobiłem czyli w środek bramki. Bramkarz poszedł w lewą stronę, a mi się udało zdobyć bramkę - dodał.
Po fatalnym początku sezonu wrocławianie ostatecznie zostali wicemistrzami Polski. - Mamy dobrych zawodników, jesteśmy dobrą drużyna tak samo jak i na boisku, jak i poza nim. Dlatego teraz mamy powody do radości - powiedział Słowak.
Nie wiadomo jak potoczy się przyszłość tego zawodnika, który należy absolutnie do czołówki golkiperów w ekstraklasie. Na pewno interesuje się nim wiele zespołów. - Dziękuję Śląskowi za wszystko. Na razie jestem tutaj, nie wiem co będzie dalej. Aktualnie jestem piłkarzem Śląska Wrocław. Co będzie potem nie potrafię powiedzieć - powiedział piłkarz portalowi SportoweFakty.pl.