Emocje już opadły - rozmowa z Jarosławem Kaszowskim, pomocnikiem Ruchu Radzionków

Nieco ponad tydzień temu skończyła się trwająca blisko 15 lat przygoda Jarosława Kaszowskiego z Piastem Gliwice. - Więcej ręki działaczom Piasta nie podam - upierał się wówczas 33-letni zawodnik. Wkrótce podpisał roczną umowę z Ruchem Radzionków.

Marcin Ziach: Nastroje po pana rozstaniu z Piastem Gliwice już trochę opadły?

Jarosław Kaszowski: Nastroje rzeczywiście opadły, ale żal tak szybko nie mija i jeszcze długo będę go nosił w sobie. Muszę jednak patrzeć przed siebie. Zakasać rękawy i myśleć o czymś innym.

W dalszym ciągu trzyma się pan wersji, że działaczom Piasta ręki pan nie poda?

- To było powiedziane ostro, ale musiało być ostro. Emocje brały górę, ale trudno się temu dziwić. Wszystko było tak świeże, że nie byłem w stanie racjonalnie się do tego wszystkiego odnosić. Dzisiaj patrzę na to trochę inaczej, ale wciąż ciężko mi powiedzieć, czy rękę podam czy nie. Staram się już o tym po prostu nie myśleć, a ułatwia mi to fakt, że nie mam kontaktu z działaczami. Sprzęt w Piaście zdałem w czwartek i nic mnie z tym klubem już nie łączy. Pewnie, że ten klub jest wciąż w moim sercu i będzie w nim na zawsze, ale na teraz najważniejsze dla mnie jest to, żeby mecze wygrywał Ruch Radzionków. Nawet oba mecze z Piastem.

W Gliwicach stosunki są bardzo zaognione.

- Na pewno relacje na linii klub - kibice są dalekie od ideału. W klubie pojawiło się wielu nowych zawodników, jest też w Gliwicach nowy stadion, ale stadion to nie wszystko. Trudno mi powiedzieć, jaki ten sezon dla Piasta będzie. Prawdę mówiąc, nie śledzę tego, co dzieje się w Gliwicach. Skupiam się przede wszystkim na tym, żeby dobrze się czuć w Radzionkowie i każdy, kto będzie patrzył na moją grę miał przekonanie, że przyjście Kaszowskiego, to był dobry ruch.

Ku rozczarowaniu wielu, z kibicami Piasta pod Urzędem Miasta pan nie pikietował.

- Bo w mojej sytuacji nie było tak łatwo iść i pikietować. Miałem stanąć pod Urzędem Miasta i krzyczeć: "Przywróćcie mnie do klubu"? To byłoby trochę niepoważne. Ja sobie sytuację z kibicami Piasta chcę wyjaśnić. Zorganizuję w tym celu specjalne spotkanie z nimi, żeby móc odpowiedzieć na każde ich pytanie.

Kiedy w szatni zobaczył pan dres żółto-czarny, a nie niebiesko-czerwony była chwila zawahania?

- Na początku była, ale muszę się do tego powolutku przyzwyczajać. Cały sprzęt, jaki mam w torbie, to jednak nie jest to ten, który miałem w Piaście. Praktycznie od nowa muszę się tego uczyć, bo w Gliwicach znałem wszystko na pamięć i wiedziałem co do czego służy. W Ruchu muszę się tego uczyć i czasami pytać się chłopaków, co jest do czego. Dziwnie było, kiedy człowiek pierwszy raz ubrał inne barwy, ale życie piłkarza jest przewrotne. Raz jest tutaj, by po chwili być gdzieś zupełnie indziej. Mnie też to spotkało i praktycznie po piętnastu latach musiałem zmienić otoczenie.

Szczęśliwe korki z Piasta jeszcze w torbie chyba jednak zostały.

- Rzeczywiście, te które mam w torbie zostały z Gliwic, ale nowy klub i nowy sezon… Cóż, będzie trzeba zakupić nowe.

Co zadecydowało o tym, że wybrał pan Cidry? Ciężko uwierzyć, że aspekt finansowy...

- Nie jestem i nigdy nie byłem zawodnikiem, który szedł na wielką kasę. Sam transfer do Radzionkowa, chyba jest tego potwierdzeniem. Na pewno przy wyborze klubu nie byłem zawodnikiem, który chwyta się tego, w którym dają jak najwięcej. Z działaczami Ruchu szybko się dogadaliśmy. Kluczowe dla mnie było to, żeby była terminowość wypłat i żeby klub był blisko Gliwic. Nie chciałem, żeby dojazdy do klubu mnie męczyły i zabierały mi cenny czas, który chciałbym spędzić w domu, z żoną i dziećmi. Dojazd z Gliwic do Radzionkowa to teraz jakieś pół godzinki, więc trafiłem idealnie.

Zawsze można też spakować żonę i dzieci i wyjechać na drugi koniec Polski.

- Można i tak, ale ja akurat zżyłem się ze Śląskiem i nie sądzę, żebym kiedykolwiek się stąd wyprowadził.

Czyli śląskie powietrze panu służy.

- Gram tutaj już kilkanaście lat i szło mi zazwyczaj dobrze, dlatego wydaje mi się, że bez wątpienia tak.

Atmosfera w Radzionkowie i Gliwicach jest porównywalna?

- W okresie przygotowawczym w każdym klubie panuje podobna atmosfera. Wszyscy nastawieni są na wytężoną pracę, by spełnić ambicje swoje i klubu. W Piaście były ambicje i nie inaczej było w Ruchu, bo jest to klub zasłużony, który ma w swojej historii wiele sukcesów.

W niedoświadczonym zespole Ruchu musi pan stać się z miejsca liderem drużyny.

- Liderem może być tutaj Piotrek Rocki, który w tym klubie już trochę czasu gra. Ja ze swojej strony mogę zrobić wszystko, żeby pomóc tym młodym chłopakom. Mam nadzieję, że nie zawiodę.

Wiekiem i doświadczeniem Piotrowi Rockiemu jednak pan nie ustępuje.

- Doświadczeniem może trochę tak, bo nie grałem w takich klubach jak on. Piotrek ma za sobą wiele sezonów spędzonych na boiskach ekstraklasy i wiele bramek strzelonych w tej lidze. Odnośnie mnie, to kilka meczów oczywiście na tym najwyższym poziomie zagrałem, ale jeśli chodzi o doświadczenie, to Piotrek Rocki ma je dużo większe.

Młodsi zawodnicy zwracają się do Jarosława Kaszowskiego "per pan"?

- Nigdy w życiu. Gdyby ktoś tak powiedział, to by dostał karę (śmiech). Mówiąc poważnie, to nie ma takiej możliwości. Tworzymy jedną drużynę na boisku, a w szatni jesteśmy wszyscy dobrymi kumplami i o to w tym wszystkim chodzi.

Aspiracje z jakimi przychodzi pan do Cidrów?

- Chciałbym grać jak najwięcej i jak najlepiej. Nie będę mówił o swoich aspiracjach i celach na przyszły sezon, bo nie o to chodzi. Najważniejszy powinien być dla nas każdy kolejny mecz i tak krok po kroku, możemy zrobić dobry wynik w tym sezonie. W tej lidze każdy mecz się szalenie ciężki, bo każda drużyna ma w swoim składzie zawodników z ekstraklasową przeszłością. O tym, jaki ten sezon dla nas będzie zadecyduje dobry start ligi. Pierwsze trzy, może cztery mecze. Strasznie ważne jest to, żeby dobrze ten sezon zacząć.

Ile lat gry widzi pan jeszcze przed sobą?

- Dobre pytanie (śmiech). Dużo… Myślę, że naprawdę dużo, bo nawet wyniki moich badań na to wskazują. Liczę na to, że jeszcze kilka sezonów w piłkę na tym najwyższym poziomie pogram.

Na nowym stadionie przy Okrzei?

- Niebawem, miejmy nadzieję, zagram w barwach Ruchu (śmiech). Nie spinam się jakoś specjalnie na to spotkanie. Podchodzę do tego z dystansem tym większym, że przed tym meczem zagramy jeszcze kilka innych i wiele się może do tego czasu wydarzyć.

Rok w Radzionkowie, a potem przy pomyślnych wiatrach powrót do Gliwic?

- Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Na razie mam kontrakt z Ruchem i myślę tylko o tym.

Komentarze (0)