Trener Pogoni Szczecin mierzy w awans do T-Mobile Ekstraklasy i krytykuje PZPN

Po piątkowym meczu KS Polkowice - Pogoń Szczecin trener Portowców Marcin Sasal z pewnością w głosie stwierdził, że jego drużyna gra o awans do T-Mobile Ekstraklasy. Były szkoleniowiec Korony Kielce nie szczędził również słów krytyki w stosunku do nowego przepisu wprowadzonego przez PZPN.

Pogoń Szczecin całkiem udanie rozpoczęła tegoroczne rozgrywki I ligi piłkarskiej. W dwóch meczach szczecinianie zdobyli 4 oczka i zajmują obecnie w tabeli ligowej 4. miejsce. W piątek na pomeczowej konferencji prasowej trener Marcin Sasal sam z siebie stwierdził, że jego drużyna w tym sezonie walczy o najwyższe laury i w razie powodzenia zespół nie będzie drastycznie zmieniany. - Mamy cel - awans do Ekstraklasy. Jeśli go zrealizujemy gramy dalej, tutaj przebudowy zespołu nie będzie, bo już jest ten zespół przebudowany. Jest praktycznie 4-5 nowych zawodników w pierwszej jedenastce. W związku z tym my też potrzebujemy czasu, żeby tą drużynę zgrać. Oceniając jednak mój zespół w dwóch pierwszych kolejkach nie wygląda to źle - powiedział szkoleniowiec Pogoni.

Marcin Sasal dużo miejsca poświęcił też na krytykę nowego przepisu jaki dość niedawno wszedł w życie z inicjatywy PZPN. Mówi on o tym że: "Od sezonu 2011/2012 kluby uczestniczące w rozgrywkach o Mistrzostwo I ligi zobowiązane są do wystawiania w czasie trwania całego meczu zawodników młodzieżowych w liczbie co najmniej jednego zawodnika. Zawodnikami młodzieżowymi są zawodnicy szkoleni w klubach zrzeszonych w PZPN, którzy w roku kalendarzowym, w którym następuje zakończenie sezonu rozgrywkowego ukończyli 21. rok życia oraz zawodnicy młodsi".

Do trenera nie przemawiają argumenty, że ten przepis może przyczynić się do rozwoju polskiej piłki. - Może to dobrze wpłynąć na polską piłkę, ale może dajmy jeszcze szansę młodzieżowcom, żeby grali w Ekstraklasie i w reprezentacji Polski i wtedy zobaczymy co z tego wyjdzie. Myślę, że to jest takie bardzo sztuczne i przede wszystkim nieprzygotowane, bo to trzeba zrobić z odpowiednim wyprzedzeniem. Zawodnicy mają kontrakty i teraz jak mamy 20 zawodników tych nie młodzieżowców na kontrakcie i obowiązują one 2 lata i nagle wchodzi przepis to płacimy pieniądze dwóm albo trzem zawodnikom i w ogóle nimi nie gramy. Optymalnie mój zespół powinien wyjść na pierwszy mecz z Frączczakiem i Pietruszką na bokach, a wyszedł z Mandryszem, bo stworzyła się jego szansa. Ja widzę jeszcze dużo negatywnych konsekwencji, które będzie niósł za sobą ten przepis. Np. zawodnik z rocznika 1991 pogra rok i jeżeli zespół zostanie w tej samej lidze podziękuje mu się i weźmie młodszego, bo jest obowiązek przepisowy. Myślę, że to nad tym trzeba się zastanowić, ale oczywiście wszystko wyjdzie w praniu. Teraz wszyscy mówią, że jest dobrze, ale ja myślę, że trzeba poczekać z oceną do końca i po roku ocenić tą sytuację. Ja już się z tym pogodziłem, chociaż nie było to łatwe, bo lubię drążyć temat w momencie kiedy coś mi się nie podoba. Bo niby dlaczego mam o tym nie mówić? Jest chyba teraz w Polsce wolność słowa. Nikogo myślę, że nie uraziłem, a skoro Borysiuk grał w Legii w wieku 17 lat to nie potrzeba było żadnego przepisu, żeby on wychodził w Ekstraklasie w pierwszym składzie. Trzeba jedynie szkolić zawodników na odpowiednim poziomie, żebyśmy trenerzy się nie mordowali. Bo później my się mordujemy z taką sytuacją jaką mamy, ponieważ ci zawodnicy nie są gotowi jeszcze na ten poziom. Dodatkowo mi zawsze brakuje tej jednej zmiany, bo jedna jest zawsze trzymana dla młodzieżowca, a dwie normalne możemy tylko zrobić. Rozmawiałem z wieloma trenerami i każdy z nich mówił to samo. W takiej grze jak piłka nożna o takim wymiarze czasowym dwie zmiany to jest zdecydowanie za mało - dość obszernie skomentował całą sytuację Marcin Sasal.

Źródło artykułu: