Rasiak lekarstwem na nieskuteczność Warty?

Gra obronna Warty funkcjonuje bez zarzutu. Poznaniacy stracili dotąd tylko dwa gole i raczej nie popełniają błędów w tyłach. Duży problem stanowi jednak ofensywa. Dwie bramki w czterech meczach to za mało, by znaleźć się w czołówce. Jaka będzie recepta na poprawę sytuacji?

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

Po piątkowym meczu w Polkowicach, w którym warciarze mieli miażdżącą przewagę, lecz schodzili z boiska z zaledwie jednym punktem, trener Czesław Jakołcewicz nie ukrywał zdenerwowania. - Jestem niezadowolony i zły na piłkarzy. Już przed przerwą powinniśmy zdobyć co najmniej jednego gola. Mieliśmy przewagę, ale spory kłopot sprawiało nam ostatnie podanie. Krzysztof Gajtkowski niepotrzebnie cofał się do drugiej linii, w efekcie zabrakło wykończenia. Nie mogliśmy w tym spotkaniu skorzystać z Mariusza Ujka, a on bardzo by nam się przydał. Dobrze gra głową i mógłby stwarzać zagrożenie po dośrodkowaniach, a tych mieliśmy mnóstwo. Nasza gra nie była taka jak zakładaliśmy. Oczywiście mieliśmy przewagę, ale nie potrafiliśmy tego wykorzystać, mimo że KS był wystraszony - powiedział opiekun zielonych.

Po zmianie stron Jakołcewicz desygnował do gry Tomasza Foszmańczyka, Pawła Iwanickiego i Filipa Marciniaka. Każdy z nich wniósł nieco pozytywnego do poczynań ofensywnych, jednak nie było to na tyle wyraziste, by pokusić się o zwycięskiego gola. - Oczekiwałem od zmienników więcej. Cały czas brakuje nam zawodnika, który rządziłby w polu karnym rywala. Mamy duży kłopot z wykańczaniem akcji. Gajtkowski miał to robić w Polkowicach, ale wracał się z piłką i notował niepotrzebne straty. W końcówce dałem szansę występu Filipowi Marciniakowi. Myślałem, że być może on wniesie świeży powiew do ataku. Niestety wtopił się w tło i nie pokazał ani swojej dynamiki, ani szybkości - stwierdził Jakołcewicz.

Boisko w Polkowicach charakteryzuje się tym, że jest bardzo równe i krótko przycięte. To sprawia, że piłka nabiera szybkości nawet przy zagraniach z niewielką siłą. Ten fakt utrudniał poznaniakom rozgrywanie akcji. - Notowaliśmy mnóstwo strat, futbolówka odskakiwała nam nawet na 10 metrów, co na poziomie I ligi jest nie do pomyślenia. Być może mój zespół jest zbyt pewny swoich umiejętności. Zaplecze ekstraklasy to specyficzne rozgrywki. Polkowiczanie przeciwstawili dużą waleczność i okazało się, że to wystarczyło, by zatrzymać Wartę. Nie mamy problemów z wypracowaniem przewagi w polu, jednak oczekuję od swoich zawodników jeszcze więcej zaangażowania - oznajmił trener zielonych.

Abstrahując od wszystkich niedostatków w grze I-ligowca ze stolicy Wielkopolski, trzeba przyznać, że przy absencji Mariusza Ujka (pauza za czerwoną kartkę) pole manewru w ataku jest niezwykle ograniczone. Czy możliwe jest zatem pozyskanie jeszcze jednego napastnika? - Chętnie wziąłbym do drużyny każdego piłkarza, który gwarantowałby strzelanie bramek. Ten element jest obecnie naszą słabością. Mecz w Polkowicach doskonale pokazał, że w napadzie nie miałem żadnego pola manewru. Gdy Krzysztof Gajtkowski nie do końca spełniał oczekiwania, to nie mogłem nikogo za niego wpuścić - przyznał Jakołcewicz.

Coraz częściej spekuluje się, że kolejnym wzmocnieniem Warty może być Grzegorz Rasiak. Ile w tym prawdy? - Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. Decyzja nie zależy tylko ode mnie - stwierdził szkoleniowiec.

Bez wątpienia piłkarz o takiej charakterystyce jak Rasiak mógłby być dla zielonych zbawieniem. 32-letni napastnik jest wysoki, dobrze gra głową i ma za sobą wiele lat spędzonych na boiskach w Anglii. W The Championship preferuje się podobny styl jak w polskiej I lidze, a więc przede wszystkim solidne przygotowanie fizyczne.

Niedawno wydawało się, że poznański klub nie będzie dokonywał następnych wzmocnień. Niewykluczone jednak, że wobec problemów ze skutecznością prezes Izabella Łukomska-Pyżalska zmieni zdanie i zatrudni właśnie Rasiaka.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×