Wojciech Trela: Masz żal do trenera Kasperczyka, że nie dał ci kolejnej szansy?
Richard Zajac: To jest w kompetencji trenera. Tak zdecydował, niestety.
To były dwa najgorsze spotkania w twojej dotychczasowej karierze (z Jagiellonią i GKS Bełchatów – przyp. red.)? Zdarzyło się już wpuścić sześć bramek w jednym meczu?
- Nie, sześć bramek to jest rekord. Chyba, że jak byłem mały, to wtedy się ostatni raz coś takiego zdarzyło. Ale nie byłem sam na boisku.
Nie poczuwasz się do winy?
- Poczuwam się, bo wiadomo, że jak bramkarz wpuści sześć bramek, to zawsze jest winny. Ale powtarzam: nie byłem sam na boisku, grało jedenastu zawodników.
Po spotkaniu z Widzewem uważasz, że wrócisz do podstawowego składu już w następnym meczu z Zagłębiem?
- Nie miałem umowy z trenerem, że nie zagram tylko tego jednego meczu. Gra ten, który jest w najlepszej dyspozycji. Teraz wygląda na to, że będę musiał poczekać na błąd kolegi.
Nie poddajesz się?
- Nie, nie ma takiej opcji. Będę walczył na treningach i zobaczymy jak to wyjdzie. Nie jestem załamany. Jesteśmy drużyną, więc raz ciągnie wózek jeden, raz drugi. Jest to dla mnie nowa sytuacja, ale jestem przekonany, że z tego wyjdę.
Czujesz się w tej chwili silniejszy od Mateusza Bąka?
- Na takie pytania nie odpowiadam. Nie wiem jak na to odpowiedzieć.
To jak ocenisz jego występ w spotkaniu z Widzewem?
- Z tego co ja widziałem, to Widzew nie oddał strzału na bramkę, więc co mam ocenić?
Były co najmniej dwa strzały.
- Tak? Ok. Ale nie byli tacy groźni. Bramkarz nie mógł się pokazać.
Masz w głowie jeszcze ten błąd ze spotkania z Jagiellonią, który doprowadził do utraty bramki?
- Nie, ten błąd przypominają mi już tylko dziennikarze. Jak człowiek stoi na bramce, to może gdzieś to głęboko jest w głowie, ale wychodząc na mecz trzeba o tym zapomnieć. Do kiedy będą mi go przypominali? Myślę, że zawsze.
Dostałeś wsparcie od kolegów?
- Nie jestem zdziwiony, że nie znalazłem się w bramce w meczu z Widzewem, czyli wsparcie od drużyny było.