Kiedy po sezonie z Zabrza odszedł Robert Jeż kibice Górnika długo rozdzierali szaty na wspomnienie reprezentanta Słowacji. Patrząc na start T-Mobile Ekstraklasy trzeba jednak przyznać, że działacze śląskiego klubu zrobili świetny interes. Sprzedali dwóch kosztownych w utrzymaniu zawodników (obok Jeża z Zabrza odszedł Daniel Sikorski), którzy dziś w Polonii Warszawa nie błyszczą, a klubowa kasa wzbogaciła się o milion euro.
Lament po Jeżu przy Roosevelta zamilkł, bo od początku bieżących rozgrywek Górnik ma nowego lidera. Został nim prowadzący grę Trójkolorowych już przed rokiem, Aleksander Kwiek. - Z sześciu strzelonych dotąd bramek przez Górnika mam udział w pięciu. Coś w tym musi być - uśmiecha się rozgrywający śląskiej drużyny.
W piątkowy wieczór Kwiek poprowadził Górnika do zwycięstwa nad Lechem Poznań. - Byliśmy od Lecha zespołem lepszym i wygraliśmy zasłużenie. To my przez większość czasu prowadziliśmy grę, a bramka do przerwy pomogła nam z większym spokojem rozpocząć drugą połowę - dowodzi 28-letni pomocnik. W starciu z Kolejorzem gracz śląskiej drużyny najpierw pokonał Krzysztofa Kotorowskiego efektownym uderzeniem sprzed linii pola karnego, a po przerwie dał się sfaulować w polu karnym Luisowi Henriquezowi, a rzut karny na bramkę zamienił Adam Banaś.
W meczu z liderem Górnik zagrał bez respektu dla rywala. - Trener uczulał nas, że kluczem do zwycięstwa w tym spotkaniu jest uniemożliwienie Lechowi swobodnego rozgrywania piłki. Poprzednie mecze pokazały, że jest to dla nich wodą na młyn. My ich tego atutu pozbawiliśmy i pokazaliśmy, że wcale nie musimy tego meczu przegrać. Od pierwszych minut zagraliśmy agresywnym pressingiem i to był z naszej strony atut, który dał nam zwycięstwo - analizuje Kwiek.
Poczynaniom byłego zawodnika Odry Wodzisław Śląski przyglądał się z perspektywy trybun selekcjoner Franciszek Smuda. Był do drugi, po starciu z GKS Bełchatów, pojedynek Górnika, w którym Kwiek mógł wpaść w oko opiekuna kadry narodowej. Powołania póki co nie otrzymał. - Podchodzę do tego spokojnie. Przede wszystkim liczy się dla mnie Górnik. W mojej grze wciąż jest wiele mankamentów, ale moja forma idzie w górę. Gra w reprezentacji jest marzeniem każdego zawodnika. Jeśli kiedyś selekcjoner zdecyduje się mnie powołać, to będę bardzo szczęśliwy - przyznaje gracz Trójkolorowych.
Małą rysę na dobrym obliczu Górnika w meczu z Lechem pozostawiła bramka stracona przez zabrzan w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry. - Jesteśmy na siebie źli, bo choć ta bramka punktów nam nie zabrała, to nie powinno do takich sytuacji dochodzić. W tym przypadku zawiodła trochę koncentracja. Nawet prowadząc dwoma bramkami nie powinniśmy sobie pozwolić na rozluźnienie. Na to przyjdzie czas po meczu - puentuje lider drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.