Trener Cracovii przyczyn porażki z łodzianami upatruje w słabej dyspozycji środkowych pomocników, czyli Mateusza Bartczaka, Sławomira Szeligi i debiutującego w barwach Pasów Tamira Cahalona: - Bardzo słabo zagrała druga linia, nie potrafiliśmy wymienić kilku podań, a po jednym błędzie w polu karnym tracimy bramkę. Ja jestem w pewnym sensie bezsilny. Jeśli chodzi o Cahalona, to trudno określić jego występ prowadzeniem gry. Na pewno brakowało jeszcze zrozumienia, ale i chęci do ciężkiej pracy, za długo przetrzymywał piłkę. Jest takie stare powiedzenie: "pokaż mi jaką masz środkową linię, a powiem ci, jaki masz zespół". Dużo zależało od naszych pomocników i cała ta trójka zagrała bardzo słabo.
Poniżej oczekiwań wypadł też Saidi Ntibazonkiza. 3 września Burundyjczyk wystąpił w meczu eliminacji Pucharu Narodów Afryki 2012 z Benimem, ale do Polski wrócił dopiero 9 września, na dwa dni przed starciem z ŁKS-em. - Nie mam kontraktów pod kontrolą, więc nie wiem, jak ma wpisane. Jako trener chciałbym oczywiście, żeby piłkarz wrócił do treningów z zespołem jak najszybciej. Muszę się zgodzić, że Saidi nie wyglądał tak, jak wcześniej. Cóż mogę zrobić? Już wcześniej reagowałem, rozmawiałem z nim - mówi bezradny Szatałow.
Szkoleniowiec wciąż cieszy się zaufaniem prezesa Janusza Filipiaka i na 99 proc. poprowadzi Cracovię także w najbliższym meczu ligowym ze Śląskiem Wrocław. Problem w tym, że na razie nie wie, jak uzdrowić grę drużyny: - Wstępna diagnoza jest... Popełniamy proste, niewymuszone błędy. Znowu ktoś zasnął przy stałym fragmencie gry. Każdy stały fragment gry to prawie bramka dla rywali. Jaki plan awaryjny? Teraz był plan taki, żeby wygrać...