Kolejny, już czwarty z rzędu mecz przed własną publicznością bez zwycięstwa w wykonaniu Podbeskidzia Bielsko-Biała (jak dotąd bielszczanie nie wygrali u siebie w ekstraklasie) - upadający mit "bielskiej twierdzy"? - sprawił, że w klubie zawrzało. Zarząd wydał dość lakoniczny, lecz istotny komunikat o karach dla zawodników za ostatnie występy. Do drugiej drużyny i Młodej Ekstraklasy odsunięty został pomocnik Maciej Rogalski, a na całą czternastkę zawodników, którzy wystąpili przeciwko Ruchowi, oraz na sztab szkoleniowy włodarze Podbeskidzia nałożyli kary finansowe.
W starciu z Ruchem cały zespół z Bielska-Białej - może za wyjątkiem Sylwestra Patejuka i Mateusza Bąka - wypadł blado. Dlaczego właśnie to Rogalski otrzymał najcięższą karę? - Jeśli chodzi o Rogalskiego to przeważył mecz z Ruchem Chorzów. Wszyscy, którzy grali z Ruchem zostali ukarani. Wśród nich też Rogalski, ale on jako jedyny został przesunięty do drugiego zespołu. Zarząd brał też pod uwagę wcześniejsze zachowania piłkarza. Nie chcemy szerzej o tym mówić, sam zawodnik wie o co chodzi. Jego zaangażowanie w meczu z Ruchem to nie był jedyny zarzut, jaki do niego mieliśmy. Chodziło o wcześniejszą sytuację dyscyplinarną - wyjaśnia naszemu portalowi rzecznik Podbeskidzia, Jarosław Zięba.
Dość zaskakująca była kolejna decyzja zarządu. Klub rozwiązał umowę z Bogdanem Wilkiem, jednym z dwóch asystentów I trenera Podbeskidzia, który pracował w Bielsku-Białej od 4,5 lat. - Mieliśmy czterech trenerów, w tym dwóch asystentów, tak specjalnie to nie wiem po co. Wystarczy pierwszy i drugi trener oraz szkoleniowiec bramkarzy - taka jest reguła. Nam się natworzyło trenerów, wyrzucamy pieniądze, a i tak wyniki są, jakie są. Myślę, że dzisiaj Wilk, a jutro następny może być. Dwóch asystentów dla trenera to jest lekka przesada, bo wychodzi na to że każdy po 20 minut prowadzi trening i robi się godzina. Czemu dwóch ma nie robić po pół godziny? - przekonuje stanowczo portalowi SportoweFakty.pl Jerzy Wolas, prezes Podbeskidzia.
Dlaczego Wilk, a nie drugi asystent Tomasz Świderski? - Może trafiło właśnie na niego, bo on jest najdłużej w klubie. Wydawało się, że odejdzie razem z Broszem, ale wtedy został. Jakoś się to dziwnie złożyło, że jak Świderski trzy spotkania był pierwszym trenerem, a Wilk drugim to obaj byli już w klubie. Doszedł Kasperczyk i zrobiło się trzech trenerów. Żyło to sobie jakoś swoim życiem, ale dobrze wiemy, że to jest zbędne. To wyglądało tak, że dwóch trenerów było na rozgrzewce, a trzeci się temu przyglądał - dodaje prezes beniaminka T-Mobile Ekstraklasy.