- Strzelić jedenaście bramek w siedmiu kolejkach to z pewnością fantastyczny wyczyn. My chcieliśmy pokusić się o dobry wynik grą kolektywną. W taki sposób zamierzaliśmy przeciwstawić się zarówno Rudnevowi, jak i całemu Lechowi. Trzeba przyznać, że do pewnego momentu wyglądało to dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jednak w 57. minucie zdarzyła nam się chwila nieuwagi, padł gol na 2:1 i nasz plan spalił na panewce - powiedział Tomasz Frankowski.
Podopieczni Czesława Michniewicza polegli aż 1:4, mimo że w pierwszej połowie nie zanosiło się na tak wysoki rezultat. Frankowski uważa, że jego postawa również miała wpływ na ostateczny wynik. - Gdybym miał lepszy dzień, to pewnie wyłożyłbym piłkę Erminowi Sertliciowi lub Dawidowi Plizdze. Wtedy kontratak zakończyłby się bramką. Ogólnie jednak mam za sobą bardzo słaby występ, dlatego cała Jagiellonia wyglądała gorzej. Efekt jest taki, że polegliśmy - oznajmił.
Na wyjazdach białostoczanie radzą sobie bardzo słabo. W trzech spotkaniach zdobyli zaledwie jeden punkt. Tymczasem już w niedzielę czeka ich kolejna konfrontacja na boisku przeciwnika. Zmierzą się wówczas z Widzewem Łódź. W międzyczasie udadzą się natomiast do Zdzieszowic, gdzie w ramach 1/16 finału Pucharu Polski zagrają z miejscowym Ruchem.