Po porażce ze Śląskiem Wrocław krytyczny wobec swojej osoby był Krzysztof Kotorowski, golkiper Lecha Poznań. O ile przy pierwszym golu zdobytym przez wicemistrzów Polski nie miał on zbyt wiele do powiedzenia to wydaje się, że przy bramce Łukasza Madeja mógł on się już zachować lepiej. Trzecie trafienie zupełnie obciąża już konto Kotorowskiego. - Bardzo mi przykro z tego powodu, że straciłem trzy gole. Chyba z Juventusem Turyn na wyjeździe straciłem trzy bramki. Jestem bardzo zawiedziony, rozczarowany swoją postawą. Po prostu nie pomogłem drużynie w żadnym momencie. Nie ma tutaj co zrzucać winy na kogoś dookoła. To oczywiście sport zespołowy, ale uważam, że nie pomogłem - powiedział golkiper po meczu.
Przy pierwszym trafieniu Piotr Celeban po dośrodkowaniu wepchnął piłkę do bramki. Przy drugim trafieniu wydawało się, że po strzale Madeja z dystansu Kotorowski spokojnie złapie futbolówkę. - Druga bramka też dziwna. Tego gola tez mogliśmy jakoś zaniechać. To co oni strzelili w światło bramki to wszystko wpadło, nawet więcej. My słupek poprzeczka, dobra interwencja Mariana Kelemena. Też nie można wszystkiego zrzucać na brak szczęścia. Śląsk chyba nie wygrał zasłużenie - taka jest moja opinia. Według mnie stworzył dwie sytuacje, a strzelił trzy bramki - zaznaczył Kotorowski.
- Kamiński też chciał ratować sytuację wślizgiem. To też mnie troszeczkę zdezorientowało. Madej uderzył naprawdę kąśliwie. Być może mogłem to sparować, wypchnąć. Stało się inaczej - dodał.
Krzysztof Kotorowski w meczu z Śląskiem Wrocław /fot. Damian Filipowski
Przy trzeciej bramce dla Śląska Kotorowski tak wybijał piłkę, że podał ją do Cristiana Diaza, napastnika Śląska. Ten popisał się świetnym strzałem i z około 25 metrów wpakował futbolówkę do bramki. - Nie ma co w ogóle dyskutować o trzeciej bramce. Nie będziemy się rozwodzić nad sytuacją. Wybiegłem na 20 metr, chciałem odegrać dokładnie. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko tyle, że nie widziałem Diaza. Dwóch zawodników przede mną stało. On cwaniak wyskoczył zza nich, przejął piłkę. Nie ma co dyskutować, powinienem ją wyekspediować przed siebie i byłoby po sprawie. Mogłem ją wybić w aut, mogłem wybić przed siebie. Podjąłem decyzję z tego wynika najgorszą jaką mogłem - podsumował Kotorowski.