Po końcowym gwizdku sędziego golkiper gości niedzielnego meczu w Łodzi nie krył smutku i załamania w związku z zaistniałą sytuacją. - Sporo tych bramek straciłem. Wychodzi ponad 3 gole na mecz. To nie jest jednak tylko moja wina. Cała drużyna przegrywa, cała wygrywa. Co tu więcej mówić. Jak widać mam ciężkie chwile na początku mojej kariery w ekstraklasie, ale mam nadzieję, że skończy się to jak najszybciej - rozpoczął swoją wypowiedź bramkarz Jagiellonii, Krzysztof Baran.
Podopieczny trenera Czesława Michniewicza otrzymał jednak wsparcie od sztabu szkoleniowego swojego zespołu. - Po meczu pocieszał mnie trener bramkarzy. Wymieniliśmy ze sobą kilka zdań. Głównie rozmawialiśmy o stałych fragmentach, które spowodowały, że przegraliśmy mecz. Przygotowujemy się na odprawach, mówimy o tym codziennie, przychodzi mecz i tracimy bramkę właśnie w taki sposób, jak to było opisywane - zauważył Baran.
Duża ilość straconych bramek, to także kłopot obrońców, którzy ostatnio nie pomagają swojemu koledze w bramce. Zdaniem Barana jednak, na końcu zawsze winą obarczany jest golkiper. - Jestem bramkarzem i jestem rozliczany ze straconych goli. Mam na obecną chwilę 2,5 występu w ekstraklasie i 10 bramek wpuszczonych. Naprawdę nie ma się czym chwalić - skomentował piłkarz Jagiellonii.
Minęła dopiero połowa rundy jesiennej, a Baran znalazł się w sporych opałach. Jego zespół stracił w lidze 16 bramek, a więc w niechlubnej statystyce znajduje się zaraz po ŁKSie, który wyciągał piłkę z siatki siedemnastokrotnie. W dodatku białostoczanie pożegnali się z rozgrywkami Pucharu Polski, gdzie doznali kompromitującej porażki z Ruchem Zdzieszowice 1:3. W bramce Jagiellonii w tym meczu stał także Krzysztof Baran. - Coraz gorzej radzę sobie z tym, że tracę tyle goli, ale póki co trzymam głowę w górze i idę dalej do przodu. Mecz z Ruchem Zdzieszowice powinniśmy byli wygrać. Rzeczywistość okazała się jednak inna, a nas czeka mnóstwo rzeczy do przeanalizowania - podsumował swoją wypowiedź golkiper żółto-czerwonych.
Ciekawostką jest fakt, iż Baran był w lecie testowany w... Widzewie. Obecny bramkarz Jagiellonii nie zyskał jednak uznania w oczach sztabu szkoleniowego łodzian. Włodarze klubu z al. Piłsudskiego zdecydowali się pozyskać innego zawodnika na tę pozycję - Patryka Wolańskiego, który trafił do Łodzi z Włókniarza Konstantynów Łódzki.