Łukasz Gikiewicz kontuzji nabawił się w kwietniowym spotkaniu z Wisłą Kraków. W walce o piłkę zawodnik nieszczęśliwie upadł i został zniesiony z boiska, a Śląsk kończył mecz w dziesiątkę. Okazało się, że złamał kość strzałkową i zerwał więzozrost piszczelowo-strzałkowy. Piłkarz najpierw trenował indywidualnie, potem z zespołem. Niedawno zagrał w Młodej Ekstraklasie, gdzie zdołał już strzelić dwa gole.
We wtorek Gikiewicz zagrał także w meczu Pucharu Polski z Okocimskim Brzesko. "Giki" na boisku pojawił się jeszcze w pierwszej połowie, kiedy to zmienił kontuzjowanego Johana Voskampa. Wicemistrzowie Polski spotkanie wygrali 3:1, a Gikiewicz, choć był aktywny to nie zdołał wpisać się na listę strzelców. - Koledzy z Ekstraklasy odpadli z Pucharu Polski więc wiedzieliśmy, że w takich miejscowościach, z takimi zespołami gra się ciężko. Trener Orest Lenczyk mówił, żeby pierwszą połowę zacząć dobrze. Wystawił dwóch napastników, żebyśmy prowadzili po tej pierwszej części gry. Chyba nikt się nie spodziewał, że tak szybko obejmiemy prowadzenie. Dostaliśmy prezent i musieliśmy z tego skorzystać. Wygraliśmy 3:1, myślę, że byliśmy lepszym zespołem - mówił po spotkaniu napastnik Śląska Wrocław.
- Żałuję tej sytuacji z pierwszej połowy, kiedy Mateusz Cetnarski dorzucił piłkę z rzutu rożnego. Wahałem się czy to uderzyć głową czy nogą, uderzyłem nogą i niestety piłka nie wpadła. Czas na bramki przyjdzie. Cieszę się z kolejnych minut na boisku, bo ta kontuzja była długa. Cieszy mnie to, że mogę przebywać na boisku i pomóc kolegom w jakimś tam stopniu - zaznaczył w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Był to pierwszy mecz tego zawodnika w pierwszej kadrze WKS-u po dłuższej przerwie. Na boisku występował on wspólnie ze swoim bratem, Rafałem Gikiewiczem. - Już gazety pisały, że Gikiewicz strzela w Młodej Ekstraklasie to już zagra z Lechem. Ja do tego podchodzę spokojnie. Wiem ile mi jeszcze brakuje, wiem ile treningów muszę jeszcze odbyć, żeby zbliżyć się do tej dyspozycji sprzed kontuzji - podkreślił.
Jak ocenia on występ swojego brata, który zadebiutował w barwach Śląska w oficjalnym meczu? - Szkoda, że nie na zero z tyłu. Myślę, że był to pewny punkt zespołu. Nie będę się wypowiadał, bo na temat brata to głupio. Fajnie, że zagraliśmy pierwszy mecz od długiego czasu razem. Wcześniej było to z cztery lub pięć lat temu w Wigrach Suwałki. Odległe czasy. Cieszę się, że brat w końcu zadebiutował. Teraz musi walczyć - wyjaśnił piłkarz drużyny Oresta Lenczyka.
W najbliższej kolejce wrocławianie zagrają w meczu ligowym z Polonią Warszawa. - Oglądaliśmy całym zespołem mecz Polonii. Nie grali rewelacyjnie, ale Korona zagrała tak, jak nas przyzwyczaiła, czyli bardzo dużo wślizgów, walka na boisku i Polonia nie miała jak grać. Na pewno we Wrocławiu będzie inny mecz. Myślę jednak, że wygrana z Lechem dodała nam skrzydłem i w końcu to my jesteśmy liderem i my rozdajemy karty - podsumował napastnik wicemistrzów Polski.