Hop - Bęc po 9. kolejce T-Mobile Ekstraklasy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tym razem będzie nieco inaczej, bo pochwalimy i zganimy niektórych piłkarzy. Nie mogliśmy zapomnieć też o Lechii Gdańsk, która w rozgrywkach prezentuje się bardzo słabo. Pozycję lidera T-Mobile Ekstraklasy utrzymali piłkarze Śląska Wrocław.

HOP

Śląsk odprawił z kwitkiem kolejnego rywala: Po zwycięstwie 3:1 nad Lechem Poznań tym razem piłkarze Śląska pokonali 4:0 Polonię Warszawa. Zeszłoroczne wicemistrzostwo Polski wrocławian dla niektórych było dziełem przypadku. Drużyna prowadzona przez Oresta Lenczyka w tym sezonie jednak udowadnia, że wszyscy muszą się z nią liczyć. Skąd biorą się sukcesy zielono-biało-czerwonych? - Śląsk jest drużyną, która mocno chodzi po ziemi i ciężko pracuje na swój sukces. To drużyna, która nie spoczywa na laurach, tylko wręcz przeciwnie, ciężko trenuje. Myślę, że to jest nasza siła - wyjaśnił kapitan zespołu, Sebastian Mila.

Maciej Rybus: Młody skrzydłowy zanotował już ósmą asystę w rozgrywkach - sześć zaliczył w T-Mobile Ekstraklasie i dwie Lidze Europejskiej. Jak twierdzi sam główny zainteresowany właśnie rozpoczyna najlepszy sezon w swoim życiu. Jego akcje w niedzielnym spotkaniu zapewniły Legii Warszawa zwycięstwo w prestiżowym spotkaniu z Wisłą Kraków. Oby tylko Rybus podtrzymał swoją dyspozycję w następnych potyczkach.

Korona Kielce: Złocisto-krwiści kontynuują świetną passę meczów bez porażki. W poniedziałek podopieczni Leszka Ojrzyńskiego pokonali Górnika Zabrze (2:0) i umocnili się w czubie tabeli. Czyżby nieudana szarża na puchary z poprzedniego sezonu w tym sezonie przekuła się w walkę o mistrzowski tytuł?

BĘC

Lechia Gdańsk: Gdańszczanie zanotowali kolejny mecz bez zwycięstwa, po raz kolejny nie zdołali też strzelić bramki. Działacze Lechii natomiast ciągle liczą na europejskie puchary - donosi nasz korespondent. W Gdańsku chyba jak najszybciej muszą zweryfikować swoje cele. Do prowadzącego Śląska Wrocław Lechiści tracą już dziesięć punktów. Lechia w T-Mobile Ekstraklasie ma także najmniej strzelonych bramek ze wszystkich drużyn w niej występujących. A ponoć to zespół grający bardzo ofensywnie...

Marcin Burkhardt: Cierpliwość trenera Czesława Michniewicza wyczerpała się w pierwszej połowie i zdjął niedoszłą gwiazdę polskiej piłki tuż przed przerwą. Schodzącego Burkhardta żegnały gwizdy ("Nie pamiętam, kiedy jakiś zawodnik Jagiellonii został w Białymstoku przy schodzeniu z boiska pożegnany gwizdami" - zaznaczył nasz korespondent z Białegostoku). Odkąd Jaga wykupiła tego zawodnika, to jest on "hamulcowym", a nie ofensywnym pomocnikiem. Na dodatek "Bury" podpadł kibicom w trakcie lotu do Pawłodaru, gdzie powiedział "Piłkarze są od grania, a kibice od kibicowania".

Kew Jaliens: Zagrał kolejne słabe spotkanie, przegrywał większość pojedynków jeden na jeden z piłkarzami Legii. Mógł się lepiej zachować przy obu bramkach dla Wojskowych. Holender w niczym nie przypomina zawodnika, który cztery lata temu był w kadrze na mistrzostwa świata. Ciekawe jak długo będzie on miał jeszcze miejsce w podstawowym składzie Białej Gwiazdy.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)