Koźmiński już teraz twierdzi, że Hiszpanie i Niemcy będą głównymi faworytami turnieju w Polsce i na Ukrainie. A co z reprezentacją Polski? - Z własnego doświadczenia wiem, jak może skończyć się pompowanie balonika z napisem reprezentacja. Byłem przecież na mundialu w Azji w 2002 roku. A my mamy ciągle tendencje porywania się z szablą na czołgi. Z drugiej strony będziemy gospodarzami, trybuny będą nasze. Cztery mecze to nasz plan. Każde spotkanie więcej byłoby już sensacją, historycznym sukcesem - powiedział były reprezentant Polski w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Marek Koźmiński marzy, aby w meczu otwarcia biało-czerwoni zagrali z Anglią. Ponadto były piłkarz uważa, że plusem naszej kadry może być to, że wielu zawodników nie gra w swoich klubach. Jako przykład podaje tu Jakuba Błaszczykowskiego, który w spotkaniach reprezentacji aż "kipi".
Źródło: Przegląd Sportowy.