- Liczyliśmy, że przed Euro będzie okres wzrostu zainteresowania piłką nożną - mówi Jacek Rutkowski. Okazuje się jednak, że jest zupełnie inaczej. Z kibiców robi się najgorszych obywateli, stadiony określa niebezpiecznymi, co powoduje, że frekwencja na meczach spada. Jeżeli dodać do tego brak dopingu na meczach, to mamy szary obraz polskiej piłki.
Kibice Lecha zawiesili jednak swój protest i postanowili znów dopingować. Pierwszy raz po kilkumiesięcznej przerwie robili to podczas wyjazdowego meczu z Lechią Gdańsk, a w niedzielę będą zdzierać gardła na spotkaniu z Legią Warszawa. - W ostatnich miesiącach w Polsce działo się bardzo źle. Miała być fajna atmosfera, a z jednego incydentu zrobiono wielką sprawę. Oczywiście cała historia w Bydgoszczy była niepotrzebna, bo tylko dolała benzyny do ognia. Doprowadziliśmy do tego, że kibiców jest mniej, ale nie jest to problem tylko Poznania - mówił do dziennikarzy Rutkowski. - Wspólnie doprowadziliśmy do tego, że na mecze przychodzi tylko 15-20 tysięcy. Przed nami ogromna droga, aby zwiększyć frekwencje.
Właściciel Lecha nie traci jednak nadziei, że dawna atmosfera wróci na stadion. - Poznań był miastem z ogromnym klimatem piłkarskim. Gdy ja studiowałem w Poznaniu i chodziłem na stadion przy ul. 22 lipca to pojawiało się nawet 50 tysięcy kibiców. Będziemy musieli ostro pracować w następnych miesiącach, a nawet latach, bo wypracowany kapitał został zmarnowany - dodaje Rutkowski.
W tym tygodniu poznański klub zorganizował spotkanie przedstawicieli Wiary Lecha z komendantem wielkopolskiej policji, aby porozmawiać o represjach wobec fanów. - My jako klub doprowadziliśmy do tego, aby rozmawiali ze sobą. Spotkanie trwało dwie godziny i powiedzieliśmy sobie, że będziemy się regularnie spotykać. To jest jedyna droga do powrotu tłumów - opowiada właściciel klubu.
W trzech meczach Lecha w tym sezonie w Poznaniu łączna frekwencja wyniosła nieco ponad 40 tysięcy. Kibice uważają, że bilety są za drogie, ale na ich obniżkę nie ma co liczyć. Karol Klimczak, który został nowym prezesem klubu, zapewnił jednak, że również ich nie podwyższy. - Polityka cenowa to jest jedną z tych sfer, która jest u nas pod szczególnym nadzorem. Zawsze przed podaniem cen wnikliwie rozmawiamy jak je ukształtować i uplasować produkt na rynku, aby sprzyjać wyższej frekwencji. Nie grozi nam podwyższa cen biletów na nową rundę, aczkolwiek nie gwarantuje ich obniżki. Myślę, że obecne ceny są przystępne. Jest szereg bonusów, z których kibiców mogą korzystać i wtedy płaci się kilkanaście złotych za mecz - zakończył Klimczak.
Spotkanie z Legią obejrzy na pewno ponad 30 tysięcy kibiców. Pozostaje pytanie, jaka frekwencja będzie na kolejnych meczach z mniej atrakcyjnym rywalem.