Czesław Michniewicz: Nastawiliśmy się tylko na przeszkadzanie

Jagiellonia nie zdołała wygrać pierwszego meczu na wyjeździe i "na stojąco" przegrała w Zabrzu z Górnikiem 0:2 (0:0). Była to piąta porażka drużyny z Podlasia w szóstym meczu wyjazdowym w tym sezonie.

Sześć meczów na wyjeździe i tylko jeden punkt, to bilans Jagiellonii w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy. W piątek w meczu na przełamanie białostocka drużyna gościła w Zabrzu, gdzie starła się z pogrążonym w kryzysie Górnikiem. Jaga nie zdołała jednak przerwać passy meczów bez porażki i po bardzo słabym w swoim wykonaniu meczu uległa śląskiej drużynie 0:2 (0:0).

- To był mecz, który nie stał na najwyższym poziomie. Na pewno nie była to najlepsza promocja piłki na cały kraj - mówi Czesław Michniewicz, opiekun Jagiellonii. - Takie mecze się jednak zdarzają. Na pewno okoliczności, w jakich mecz rozgrywaliśmy to znaczy budowa stadionu i brak dopingu zrobiły swoje - dodaje trener białostoczan.

Michniewicz mimo szczerej woli nie był w stanie bronić postawy swojej drużyny w tym meczu. - Zagraliśmy naprawdę słabe spotkanie. Nie wiem z czego to wynikało. To był nasz najsłabszy mecz wyjazdowy w tym sezonie. Górnik był zespołem, który bardziej chciał zdobyć bramkę i ten mecz wygrać - kiwa głową szkoleniowiec Jagi.

Piłkarskiej jakości w poczynaniach Jagiellonii na boisku nie było widać w ogóle. Białostoczanie oddali tylko jeden celny strzał na bramkę. - Nie graliśmy w piłkę. Nastawiliśmy się tylko na przeszkadzanie i do 70. minuty jakoś nam się to udawało. Bezbramkowy remis był chyba wszystkim, co mogliśmy w tym meczu ugrać. Punkt byłby szczytem naszych marzeń - przyznaje Michniewicz.

Górnik przełamał w tym meczu passę sześciu meczów bez zwycięstwa. Na ligowy triumf zabrzanie czekali ponad dwa miesiące, od 26 sierpnia. - Górnik grał agresywnie i zdyscyplinowanie taktycznie. Na boisku zostawiał nam bardzo mało miejsca, nie mówiąc już o szansach na kontrataki. My nie umieliśmy się temu zupełnie przeciwstawić - bezradnie rozkłada ręce trener drużyny z Podlasia.

- To przykre, że po raz kolejny musimy jechać przez prawie całą Polskę i wracamy z niczym. Inne zespoły na wyjazdach punktują, nam to nie wychodzi. Zastanawiamy się bardzo poważnie dlaczego tak się dzieje. Szukamy różnych sposobów i wariantów taktycznych, ale zawsze gdzieś w końcówce spotkania popełniamy błędy i przegrywamy. Jest nad czym pracować - wskazuje Michniewicz.

Sytuacja Jagi jest o tyle ciężka, że białostoczan czekają teraz dwa mecze z drużynami z czuba tabeli. Do stolicy Podlasia przyjadą kolejno Legia Warszawa i Śląsk Wrocław. - Gramy u siebie i to może być nasz atut. Mam nadzieję, że zagramy lepiej, bo nadzieję trzeba mieć do końca - puentuje szkoleniowiec drużyny z Białegostoku.

Komentarze (0)