Będący w piłkarskim gazie kandydaci do awansu stanęli do boju nie tylko o prestiżową wygraną, ale również poprawienie miejsca w tabeli na koniec rundy. Gdynianie pragnęli doskoczyć do czuba tabeli, Portowcy walczyli korespondencyjnie o fotel lidera. Zapowiadane jako hit pierwszoligowej jesieni spotkanie obserwowała rekordowa publiczność przy Twardowskiego (7200), do Szczecina przybyła kilkusetosobowa grupa kibiców z Gdyni. Przyjezdni fani liczyli na pierwszą od pół wieku wygraną ich ulubieńców na obiekcie Pogoni oraz przełamanie niemocy w tym regionie po wrześniowej porażce w niedalekim Świnoujściu.
Świadome stawki meczu zespoły rozpoczęły spokojnie i ostrożnie, chcąc uniknąć straty gola w początkowych minutach. - Podeszliśmy do rywali z szacunkiem, potrzebowaliśmy też trochę czasu na rozkręcenie gry - tłumaczył młodzieżowiec Pogoni Mateusz Szałek, którego drużyna za podwójną gardą oczekiwała na błąd przeciwnika. Doczekała się go w 13. minucie, gdy bramkarz Arki Marcin Juszczyk niefrasobliwie wyszedł do dośrodkowania z rzutu wolnego i nie zdołał chwycić piłki. Po chwili zamieszania spadła ona pod nogi Donalda Djousse, któremu pozostało tylko skorzystać z prezentu i skierować piłkę do pustej bramki. - Wyszedłem z bramki, więc powinienem złapać piłkę lub przynajmniej ją wypiąstkować - nie ukrywał Juszczyk.
Przyjezdni mogli odgryźć się w 18. minucie. Wówczas to ofensywną szarżę skrzydłem przeprowadził aktywny Mirko Ivanovski. Macedończyk dograł w pole karne, gdzie do piłki dopadł Piotr Kuklis, ale strzał pomocnika Arki był zbyt lekki, aby zaskoczyć Radosława Janukiewicza. Poza wspomnianą sytuacją gdynianie rzadko zagrażali bramce gospodarzy. Trener Petr Nemec pokrzykiwał nerwowo zza linii bocznej, ale jego podopieczni nie potrafili złapać właściwego rytmu, grali zrywami.
Sytuacja odmieniła się na korzyść gości po pół godzinie zmagań. Lekarstwem na problemy okazał się Ivanovski, który z pomocą byłego piłkarza Arki Emila Nolla przywrócił remis na stadionowym zegarze. Seria podań w środku pola, dogranie w pole karne, gdzie najwięcej czujności zachował młody napastnik i przy biernej postawie Nolla trafił do siatki między nogami Janukiewicza. Zdobyty gol dodał drużynie Nemca animuszu, z kolei szczecinianie nie potrafili podnieść się po piłkarskim ciosie i do przerwy szczęśliwie uniknęli utraty kolejnego gola. - Nie tylko ten okres pierwszej połowy należał do Arki, potrafiącej otrząsnąć się po stracie bramki, nieźle grającej piłką. Natomiast my trochę spaliśmy do przerwy - przyznał Bartosz Ława.
Najpierw między obrońców Pogoni wbiegł niczym w masło Ivanovski i tylko odważne wyjście z bramki Janukiewicza zneutralizowało niebezpieczeństwo. Kilka chwil później bramkarz Pogoni znów w roli głównej, gdy efektowną interwencją powstrzymał zmierzający pod poprzeczkę strzał Kuklisa. Nieco zaskoczeni obrotem wydarzeń Portowcy udali się do szatni z dość szczęśliwym remisem. Niewidoczny i wyłączony z gry był Edi Andradina, chwilami popełniający nawet proste błędy.
Jeden z takich błędów przydarzył się Brazylijczykowi w 47. minucie, gdy w środku pola zgubił futbolówkę na rzecz Ivanovskiego. Snajper Arki popędził samotnie w kierunku pola karnego gospodarzy, strzelił kąśliwie, jednak nie sprawił problemów Janukiewiczowi. Gorąco pod drugą z bramek zrobiło się pięć minut później. Adam Frączczak dopadł do zagranego na aferę dośrodkowania Roberta Kolendowicza i o mały włos nie skierował piłki do siatki obok bezradnego Juszczyka.
W 60. minucie strzał Tomasza Jarzębowskiego odbił przed siebie Janukiewicz. Do dobitki ruszył natychmiast Ivanovski, ale fatalnie spudłował, strzelając ponad poprzeczką. Nie udało się wyjść na prowadzenie Arce, uczynili to więc gospodarze. Trzech gdynian nie poradziło sobie w 64. minucie z osamotnionym w szesnastce Djousse, a Kameruńczyk po raz drugi tego dnia dopełnił formalności, wykorzystując asystę Kolendowicza. Sobotnie trafienie przypominało łudząco gol zdobyty przez czarnoskórego napastnika kilka tygodni wcześniej w Katowicach.
Szczecińscy fani nie ochłonęli jeszcze po odzyskaniu prowadzenia, a już dwie minuty później radowali się z kolejnego gola. Bartosz Ława biegł bezkarnie w środku pola aż zdecydował się na strzał z dystansu. Wykonanie - mocne, efektowne i co najważniejsze dla Pogoni celne. - Ze względu na szacunek do kibiców i wszystkich gdynian nie chciałem cieszyć się z gola - wyjaśniał kapitan Portowców, którzy mogli od tego momentu pilnować dwubramkowej przewagi, ograniczając się do kontrataków. Wrażenie pogodzonych z wynikiem sprawiali przez kilka kolejnych minut Arkowcy, dlatego tempo gry spadło.
Główni aktorzy sobotniego meczu, autorzy bramek - Djousse i Ława.
Widowisko ożywił dopiero festiwal strzałów w słupek i poprzeczkę z końcowych minut. Zabawę rozpoczął Frączczak, pudłujący w trudnej sytuacji sam na sam z Juszczykiem. Nadzieje Arce mógł przywrócić jeszcze wprowadzony po przerwie i szarżujący bez opieki Bartłomiej Niedziela, ale z najbliższej odległości ostemplował poprzeczkę. Wyczyn pomocnika Arki powtórzył Ława, tym razem z rzutu wolnego po faulu Sławomira Mazurkiewicza. Przewinienie stopera Arki zostało ukarane drugim dla niego żółtym kartonikiem, po którym przedwcześnie opuścił murawę.
Gdynianie nie potrafili zebrać się już do jakiegokolwiek ataku i wraz z ostatnim gwizdkiem dobiegła końca ich seria nieprzegranych meczów. - Wygrała drużyna skuteczniejsza przy wykańczaniu swoich sytuacji strzeleckich - ocenił Piotr Kuklis. - W szatni poukładaliśmy grę, opracowaliśmy strategię. Po przerwie na boisku istniała już tylko Pogoń - komentował Ława.
Po meczu powiedzieli:
Trener Arki Gdynia Petr Nemec: Do przerwy jeszcze sobie radziliśmy, ale w drugiej części graliśmy już źle i tylko czekaliśmy na gola. Praktycznie w minutę straciliśmy jakiekolwiek szanse na korzystny wynik. Czym zaskoczyła mnie Pogoń? Zagrali dobrze w drugiej odsłonie. My natomiast zostaliśmy trochę w szatni i gospodarze to wykorzystali.
Trener Pogoni Szczecin Marcin Sasal: Rywale zaskoczyli nas agresywną grą od pierwszych minut, dlatego ten okres meczu był wyrównany. Udało nam się wyjść na prowadzenie i w tym momencie pomyśleliśmy, że spokojnie pobiegamy do przerwy. Arka jednak wyrównała i po przerwie musieliśmy wyjść agresywniejsi. Stworzyliśmy kilka sytuacji podbramkowych i przekonująco wygraliśmy. Gdynianie byli jedną z lepszych drużyn, która przyjechała w tym sezonie na nasz teren. Wyciągniemy z tego meczu wnioski. Dzięki zwycięstwu przesunęliśmy się na pozycję lidera, co bardzo cieszy. Zrealizowaliśmy plan zdobycia ponad trzydziestu punktów w rundzie jesiennej.
Pogoń Szczecin - Arka Gdynia 3:1 (1:1)
1:0 - Djousse 15'
1:1 - Ivanovski 30'
2:1 - Djousse 64'
3:1 - Ława 66'
Składy:
Pogoń: Janukiewicz - Hricko, Radler, Noll, Pietruszka, Frączczak, Ława, Szałek, Kolendowicz (84' Rogalski), Edi Andradina (66' Akahoshi), Djousse (78' Sotirović).
Arka: Juszczyk - Krajanowski, Mazurkiewicz, Łągiewka, Radzewicz, Kowalski (79' Niedziela), Jarzębowski, Benat, Kuklis, Flis, Ivanovski (65' Surdykowski).
Żółte kartki: Kolendowicz (Pogoń) oraz Mazurkiewicz, Niedziela, Jarzębowski (Arka).
Czerwona kartka: Mazurkiewicz (Arka) / 89' - za drugą żółtą.
Widzów: 7200.
Sędzia: Marek Opaliński (Legnica).
Najlepszy piłkarz Pogoni: Bartosz Ława.
Najlepszy piłkarz Arki: Mirko Ivanovski.
Najlepszy piłkarz meczu: Bartosz Ława.