Mimo bardzo dobrej postawy na boisku podopiecznych Kamila Kieresia ludzie odpowiedzialni za terminarz ligowych rozgrywek prawie cały czas ustalają mecze GKS-u Bełchatów w sobotę w porze obiadowej, czyli o 13:30. Na ostatnim meczu przy Sportowej 3 zjawiło się ok. 1500 kibiców, czyli jak na klub grający w Ekstraklasie, frekwencja jest bardzo słaba. - Na pewno godzina 13:30 to jest taka godzina, gdzie większość osób je obiad. My zachęcamy ludzi do przychodzenia na stadion, bo doping jest nam bardzo potrzebny. Jestem przekonany, że nasze zwycięstwa doprowadzą do tego, iż na mecze będzie przychodziło więcej ludzi - mówił kilka dni temu Tomasz Wróbel.
W końcu głos w sprawie terminów rozgrywanych spotkań zabrał pierwszy szkoleniowiec Brunatnych Kamil Kiereś. - Piąty raz gramy o tej porze. Następny mecz z ŁKS również. Uważam, że jesteśmy trochę niepoważnie traktowani. Część kibiców nie przychodzi przez to, że o tej porze są w pracy. Gdyby pora meczu była inna, myślę, że spokojnie mogło by być o tysiąc ludzi więcej. Dla piłkarzy to też nie jest dobra pora. Większość woli grać wieczorem, przy światłach. To lepsza pora niż 13.30 - powiedział po spotkaniu z Zagłębiem Lubin trener Torfiorzy.
W Bełchatowie nie brakuje takich, którzy twierdzą, że taki a nie inny terminarz to pokłosie kiepskich występów w rundzie wiosennej ubiegłego sezonu. Drużyna prowadzona wówczas przez trenera Macieja Bartoszka po niezłej rundzie jesiennej, ostatecznie zakończyła rozgrywki na dziesiątym miejscu przez cały sezon prezentując brzydki, toporny futbol.