Flis nie przekonał latem, więc mógł użądlić jesienią

Szansę na przypomnienie się szczecińskim kibicom otrzymał Bartosz Flis, przez dwa sezony występujący w tym mieście, latem testowany przez Pogoń. Przeciw temu klubowi wystąpił w sobotni wieczór i choć nie oczarował, to był bliski strzelenia ważnego gola. - Zabrakło mi trochę doświadczenia - tłumaczył wypożyczony do Arki młodzieżowiec, którego początki w Gdyni nie należały do najłatwiejszych.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski
Szczecińska publiczność poznała utalentowanego Bartosza Flisa, gdy jako piętnastolatek rozpoczął przygodę z miejscowym Salosem. Po dwóch sezonach gry w tym klubie został dostrzeżony przez zajmującego się młodzieżą w chorzowskim Ruchu - Bogusława Pietrzaka. Obiecujący zawodnik przeniósł się wówczas na Śląsk wraz z całą grupą utalentowanej młodzieży z zachodniej części Pomorza, co już wtedy okrzyknięto w tym regionie zaniedbaniem skautów. Jako wyróżniająca się postać Młodej Ekstraklasy został po roku włączony do pierwszego zespołu Ruchu. Okres przygotowawczy przepracował już pod okiem trenera Waldemara Fornalika. Latem minionego roku doczekał się debiutanckich minut w europejskich pucharach, nie zaliczył jednak występu w Ekstraklasie. Podczas ostatniego okna transferowego pojawił się pomysł wypożyczenia. Fotorelacja z meczu Pogoń-Arka ---> Flis stosunkowo szybko znalazł się na celowniku Pogoni i nowego opiekuna tej drużyny - Marcina Sasala, który zaprosił ofensywnego gracza na tygodniowe testy, które ostatecznie zostały oblane. - Przyjechałem na nie prosto z wakacji - tłumaczył, uśmiechając się podczas niedawnej rozmowy z naszym portalem. Młody piłkarz ostatecznie zakotwiczył w Arce, budowanej przez duet trenerski - Petr Nemec i Paweł Sikora. - Moja obecność w Gdyni to właśnie zasługa trenera Sikory, który poznał mnie w Szczecinie - przyznał Flis. - Nie ma sensu gdybać - co by się stało, gdybym został w Pogoni i czy chciałbym grać kiedyś w koszulce tego klubu. Na razie jest mi dobrze w Arce, jestem wypożyczony na rok i zobaczymy czy to wypali - opowiadał Flis, którego początki w żółto-niebieskich barwach nie należały do najłatwiejszych.
Przywitanie piłkarzy Pogoni i Arki przed rozpoczęciem prestiżowego meczu
- Szybko złapałem kontuzje i miałem przymusową przerwę. Wykorzystałem swoją szansę dopiero w spotkaniu z bydgoskim Zawiszą, gdy zagrałem dobrze i wysoko wygraliśmy - wspominał Flis. - Latem cała drużyna była praktycznie nowa i potrzebowaliśmy czasu, aby się zgrać. W końcu się udało i dziś żałujemy, że skończyła się nasza passa nieprzegranych meczów - dodał piłkarz, który zadebiutował jako Arkowiec przeciw Flocie. Drogi Flisa z Pomorzem Zachodnim przecięły się ponownie w sobotni wieczór, gdy wybiegł w podstawowej jedenastce na mecz z Pogonią Szczecin (1:3). - Parę lat grałem w tym mieście, dlatego ten mecz był dla mnie czymś szczególnym. Zarówno przed spotkaniem, jak i po ostatnim gwizdku mogłem porozmawiać ze znajomymi. Miałem nawet szansę trafić do siatki, ale zabrakło mi trochę doświadczenia. Szkoda - żałował. - Mogliśmy pokusić się przynajmniej o remis. Szczególnie do przerwy były okazje, aby wyjść nawet na prowadzenie. Druga połowa należała już do gospodarzy, my z kolei niewiele mogliśmy zrobić. Stworzyliśmy sobie jakieś sytuacje pod ich bramką, ale rywale byli po prostu lepsi - przyznał bez ogródek Flis. - Aktualną Pogoń oceniam pozytywnie, ten klub zasługuje na awans - komplementował krótko filigranowy piłkarz.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×