Mimo, że Wisła Płock do 89 minuty spotkania z Piastem Gliwice prowadziła 1:0 po trafieniu Ricardinho z pierwszej połowy, to końcowy rezultat był korzystny dla niebiesko-czerwonych, którzy zwyciężyli 2:1. - Ciężko cokolwiek powiedzieć, jestem w szoku. Mieliśmy dobry wynik, wydaje się, że nic nam się nie może stać. Tracimy jednak bramkę samobójczą, kolejna też była konsekwencją naszych błędów. Wyjeżdżamy z Gliwic z zerowym kontem, a chcieliśmy zabrać do Płocka przynajmniej jeden punkt - powiedział po meczu zawiedziony Bartłomiej Sielewski, pomocnik Wisły Płock.
Nawet kibice gliwickiego Piasta nie wierzyli już w końcowy sukces i na chwilę przed najważniejszymi wydarzeniami otwarcia stadionu, zaczęli opuszczać trybuny. Tym bardziej w to, co się wydarzyło od 89 minuty nie mogą uwierzyć goście. - My podobnie, jak ci kibice, którzy zaczęli już kierować się do wyjścia, nie wierzyliśmy, że coś może się nam jeszcze stać i przegramy to spotkanie. W końcu przez większość czasu prowadziliśmy 1:0 i powinniśmy dowieźć to do końca. Brak konsekwencji z naszej strony i cóż można więcej po takim meczu powiedzieć... - skomentował "Sielu".
Stadion Piasta jest najnowocześniejszym obiektem sportowym na Śląsku. Może on pomieścić 10 tys. osób i prezentuje się bardzo mile dla oka. Jak Wiśle grało się przy Okrzei? - Super występuje się na takim stadionie. To miasto, ci kibice zasługują na taką arenę piłkarską. Pozostaje mi się cieszyć, że Piast ma taki obiekt - stwierdził pomocnik.
Jeszcze w poprzednim sezonie rozgrywający biegał po boisku w trykocie Piasta. Jednak po jego zakończeniu rozgrywek wrócił do Wisły Płock, skąd przybył do Gliwic. - Piast to już jest historia, teraz gram dla Wisły, to jest mój klub, tu się wychowałem. Robię wszystko, żeby mógł on zdobywać punkty - zakończył Bartłomiej Sielewski.