Gdy w kwietniu 2007 roku Michel Platini ogłosił, że przyszłoroczne mistrzostwa Europy odbędą się w Polsce i Ukrainie, w kraju zapanowała spora euforia. Na siedem miesięcy przed rozpoczęciem turnieju brakuje jednak optymizmu, a wśród kibiców zamiast piłkarskiej gorączki panuje ogólnokrajowa niechęć do Polskiego Związku Piłki Nożnej, a co za tym idzie do reprezentacji. Atmosfera wokół kadry jest fatalna: wysokie ceny biletów, powołania dla obcokrajowców, zmiana godła państwa na logo PZPN to tylko niektóre z grzechów futbolowej centrali. Gdyby nie otwarcie nowych stadionów, to mecze Polaków oglądałoby po kilka tysięcy kibiców, jak to miało miejsce podczas meczu z Węgrami w Poznaniu. - Myślę, że wszystko się zmieni, gdy będzie coraz bliżej EURO. Wtedy kibice będą się mobilizowali i na pewno nas nie zawiodą - uważa Franciszek Smuda. Póki co jednak częściej z trybun można usłyszeć nieprzychylne okrzyki niż doping dla piłkarzy. - Całe zamieszanie z orłem odbiło się na nas, ale przyciągnięcie kibiców na stadion to już problem PZPN - mówi Paweł Brożek.
W obliczu tak złej otoczki wokół reprezentacji aspekt sportowy nie jest największym zmartwieniem. Polacy prezentują się przeciętnie. W spotkaniach z rywalami z teoretycznie niższej półki biało-czerwoni radzili sobie całkiem poprawnie, a w ostatnim czasie było kilka spotkań, które mogły napawać optymizmem. Należy jednak zdać sobie sprawę, że reprezentacje Francji, Niemiec czy Włoch nie grały ze stuprocentowym zaangażowaniem, co dało się dostrzec gołym okiem. - Z tymi mocniejszymi rywalami, oprócz meczu z Włochami, udawało nam się remisować, a z tymi słabszymi wygrywaliśmy. Musimy dogonić górę, żeby lepiej to wyglądało - mówi Adrian Mierzejewski, a Paweł Brożek dodaje: - Niektóre mecze pokazały, że potrafimy grać w piłkę nawet z mocniejszymi przeciwnikami. W tej drużynie drzemie duży potencjał i oby uwolnił się on podczas mistrzostw Europy.
Polska ma kilka mocnych punktów w składzie, ale wciąż jest również sporo mankamentów. Ostatnio całkiem poprawnie wyglądała gra do przodu, którą podczas Euro mogą kreować w głównej mierze Jakub Błaszczykowski, Adrian Mierzejewski i Robert Lewandowski. Biało-czerwonym w meczu z Węgrami brakowało jednak skuteczności. - Liczba stwarzanych sytuacji to w jakimś stopniu plus. Teraz musimy skupić się na koncentracji i precyzji, żeby nie tylko stwarzać sytuacje, ale również je wykorzystywać - mówi Lewandowski. Najwięcej obaw można mieć o postawę defensywy, w której często dochodzi do rotacji i nie wiadomo jak będzie wyglądało jej zestawienie podczas mistrzostw.
- Pracować trzeba nad każdym elementem w ofensywie i defensywie. Widać, że idziemy w dobrym kierunku i wszystko zaczyna funkcjonować tak jak trzeba. Nie od razu Rzym zbudowano, mam nadzieję, że w przyszłym roku zaczniemy grać jeszcze lepiej - dodaje "Lewy".
Franciszek Smuda ma już właściwie wykrystalizowaną kadrę na EURO i ciężko będzie go przekonać do zmian. - Jak dokonuje się ich za dużo, to w zespole robi się dym, bo trochę trwa zanim dany zawodnik nawiąże kontakt z resztą - mówi selekcjoner reprezentacji. Obecnie powoływani zawodnicy nie czują się jednak pewniakami. - Pewniaków nie ma. Nigdy nie wiadomo co będzie za pół roku. To jest sporo czasu, ale mam nadzieję, że wszyscy będą zdrowi, bo to jest najważniejsze - kontynuuje Lewandowski.
Rozgrywanie samych meczów towarzyskich, w których brakuje jakiejkolwiek stawki, nie jest dobrym wyznacznikiem formy. Najlepszym mogą być jedynie mecze rozgrywane w maju, na ostatnim zgrupowaniu przed mistrzostwami. W chwili obecnej sytuacja polskiej piłki nie wygląda najlepiej, ale pojawiło się kilka pozytywów, które mogą dawać nadzieję na przyszłość. Przed piłkarzami, Franciszkiem Smudą i działaczami PZPN, którzy muszą zbudować pozytywny wizerunek wokół drużyny, sporo pracy. Na siedem miesięcy przed Euro pozostaje mieć jedynie nadzieję na udany występ. - Jeżeli poprawimy elementy, które szwankują, to na pewno osiągniemy cel i wyjdziemy z grupy - zakończył optymistycznie Smuda.