Śląsko-czeska feta przy Bukowej - relacja z meczu GKS Katowice - Olimpia Grudziądz

GKS Katowice pokonał Olimpię Grudziądz na zakończenie rundy jesiennej. Dzięki zwycięstwu drużyna ze stolicy Górnego Śląska wydostała się ze strefy spadkowej. Mecz stał pod znakiem wielkiej śląsko-czeskiej fety na trybunach stadionu przy Bukowej.

Mecz przy Bukowej był prawdziwym piłkarskim świętem. Pojedynek GieKSy z Olimpią zbiegł się bowiem z 15. rocznicą zgody pomiędzy sympatykami drużyny z Katowic i Banika Ostrawa. Z tej sposobności w stolicy Górnego Śląska pojawiło się w sobotni wieczór 400 kibiców z Czech, wspierając swoich "kamaratów" w dopingu.

Na efekty tego nie trzeba było długo czekać. GKS mecz rozpoczął bowiem z animuszem i w 3. minucie objął prowadzenie. Z lewej strony pola karnego na bramkę Olimpii uderzał Damian Chmiel, piłkę zblokowali obrońcy, a ta wpadła wprost pod nogi Mateusza Zachary, który strzałem do pustej bramki wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. - Nie było chwili zawahania. Zrobiłem to co do mnie należało - mówi szczęśliwy strzelec.

Zespół z Grudziądza z szoku, w jaki wprawiły ich pierwsze fragmenty gry otrząsali się kilkanaście minut. Dopiero po kwadransie zdołali po raz pierwszy stworzyć realne zagrożenie pod bramką Witolda Sabeli. Na strzał z rzutu wolnego z ok. 25 metrów na wprost katowickiej bramki zdecydował się Mariusz Kryszak, a przypominająca pocisk futbolówka zatrzymała się dopiero na poprzeczce bramki GKS. - Nie wiem czy można tę sytuację nazwać klarowną, ale i tak szkoda, że nie wpadło - kręci z niezadowoleniem głową pomocnik grudziądzkiej jedenastki.

Było to pierwsze i jak się potem okazało jedyne ostrzeżenie dla gospodarzy w tej odsłonie meczu. Katowiczanie mądrze bowiem forsowali tempo, nie dopuszczając graczy Olimpii do stworzenia jakiejkolwiek sytuacji strzeleckiej. Sami za to zapłacili spadkiem efektywności w ofensywie, bo choć w obronie spisywali się bez zarzutów, o tyle sytuacji pod bramką Michała Wróbla wyraźnie brakowało.

Niewiele zmieniło się po przerwie. GKS mecz miał pod kontrolą, Olimpia próbowała atakować, a frustrację po nieudanych zagraniach przelewała na zawodników gospodarzy - zdecydowanie przeważając w statystykach żółtych kartek.

Jedyną godną uwagi akcję Olimpia przeprowadziła w 79. minucie meczu. Wówczas na kąśliwe uderzenie po ziemi zdecydował się Kryszak, piłka rykoszetem odbiła się od Tomasza Rzepki i zmierzała do siatki, ale świetnym refleksem na linii bramkowej popisał się Sabela, parując futbolówkę do boku.

GieKSa odpowiedziała na sześć minut przed końcem spotkania. Po serii krótkich zagrań w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości znalazł się Tomasz Hołota, ale młodzieżowy reprezentant Polski musiał uznać wyższość Wróbla marnując wymarzoną okazję na podwyższenie prowadzenia.

Na tym emocji piłkarskich po przerwie... koniec. O wiele ciekawiej niż na murawie było za to na trybunach. Kibice GieKSy i Banika głośno dopingowali zawodników do walki, prezentując niepodważalnie poziom T-Mobile Ekstraklasy. Katowickiej drużynie do tego poziomu póki co daleko, nie mówiąc już o beniaminku z Grudziądza.

Trzy punkty zdobyte w tym meczu pozwoliły drużynie Góraka wydostać się ze strefy spadkowej kosztem Dolcanu Ząbki. Nie zmienia to jednak faktu, że 14. pozycja na półmetku sezonu to wynik znacznie poniżej oczekiwań i wiele wskazuje na to, że tegoroczna zima przy Bukowej będzie po raz kolejny niezwykle jak na tę porę roku gorąca. - I znów tylko 14 punktów do awansu... - puentuje pół żartem, pół serio Grzegorz Goncerz, skrzydłowy śląskiej drużyny.

Pomeczowe komentarze trenerów:

Marcin Kaczmarek (trener Olimpii Grudziądz): Pierwszą bramkę straciliśmy w bardzo prosty, głupi sposób. Wiedzieliśmy, że GKS gra u siebie bardzo dobrze, a kibice są jego wielką siłą. Przygotowywaliśmy się na to, że od pierwszego gwizdka gospodarze od początku zaatakują i tak się stało. Straciliśmy bramkę, a potem mecz się wyrównał. Nie mieliśmy jednak zbyt wielu sytuacji do zdobycia bramki. Czeka nas bardzo ciekawa runda rewanżowa, bo wiele drużyn ma obecnie podobną ilość punktów. Widać, że nikt nie chce z tej ligi spaść i wiosna będzie ciekawa.

Rafał Górak (trener GKS Katowice): Z Marcinem Kaczmarkiem znamy się nie od dziś. Rywalizujemy od dawna i Olimpia także jest zespołem bardzo dobrze poukładanym. Dla nas po tym meczu najcenniejsze są trzy punkty i to, że mamy dziś lepszy bilans od zespołu z Grudziądza. Bardzo trudna runda za nami pod względem psychicznym. Postawiliśmy na to, żeby to wszystko budować nie z jakąś wielką dozą fantazji, ale małymi kroczkami. Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężka runda dla GKS Katowice i dziś możemy powiedzieć, że jakiś krok do przodu zrobiliśmy.

GKS Katowice - Olimpia Grudziądz 1:0 (1:0)

1:0 - Zachara 3'

Składy:

GKS: Sabela - Rzepka, Napierała, Kowalczyk, Sobotka, Chmiel, Beliancin, Pitry (82' Chwalibogowski), Hołota, Rakels (92' Feruga), Zachara (90' Cholerzyński).

Olimpia: Wróbel - Ratajczak, Dąbrowski, Kowalski, Kokoszka, Frańczak, Kryszak, Białek (86' Copik), Cieciura (76' Domżalski), Tumicz (77' Sulej), Dziedzic.

Żółte kartki: Chmiel, Beliancin (GKS) - Kokoszka, Dąbrowski, Dziedzic (Olimpia).

Czerwona kartka: Kokoszka /88', za drugą żółtą/ (Olimpia).

Sędzia: Tomasz Radkiewicz (Łódź).

Widzów: 4000.

Źródło artykułu: