Pierwsze miejsce to nie jest przypadek - rozmowa z Markiem Wasilukiem, obrońcą Śląska Wrocław
Niebawem kończy mu się wypożyczenie z Cracovii do Śląska Wrocław. I co dalej? - Sam nie wiem - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marek Wasiluk. W niedzielę w meczu Młodej Ekstraklasy strzelił on bramkę głową, co mimo znaczącego wzrostu, w wykonaniu Wasiluka jest rzadkością.
Artur Długosz
Artur Długosz: To kto strzelił bramkę w Młodej Ekstraklasie? Ty czy Łukasz Madej?
Marek Wasiluk: To bramka Łukasza (śmiech). Nie chciał ręki podnieść to ja to zrobiłem, tak bardziej dla śmiechu (śmiech). Łukasz zdobył jednego gola i ja jednego.
Pierwsza bramka była jednak twoja i to została strzelona głową. Kiedy ostatnio w taki sposób strzeliłeś bramkę?
- Tak, pierwsza bramka była już moja. Bez żadnych kontrowersji. Kiedy ostatnio trafiłem głową? W Jagiellonii jeszcze chyba, cztery lata temu (śmiech).
Trochę czasu już od tego więc minęło...
- Tak, tak wychodzi niestety...
Zagrałeś w Młodej Ekstraklasie. Dzięki zwycięstwu z Jagiellonią młody Śląsk także plasuje się w czołówce tych rozgrywek.
- Wiadomo, że Młoda Ekstraklasa też ma swoje cele. Przychodzimy tutaj to chcemy chłopakom pomóc. Oni nam pomagają trzymać tą formę. Myślę, że wszyscy są z tego zadowoleni.
Jaki to był mecz? Dużo się w nim działo, na pewno było to trudne dla was spotkanie.
- W drugiej połowie ruszyliśmy do ataku. W pierwszej części gry Jagiellonia troszeczkę nas zdominowała. Gra się nie kleiła, ale w drugiej połowie weszło kilku piłkarzy. Chcieliśmy dać chłopakom pozytywny impuls z ławki i chyba się udało.
W piątek zagrałeś kilka minut w T-Mobile Ekstraklasie w Białymstoku. Mimo wszystko to było chyba jednak ważne dla ciebie, aby pojawić się na murawie?
- Wszedłem nawet nie wiem czy na dwie minuty, na chwileczkę, ale miło było się przypomnieć w Białymstoku, że żyję. Bardzo to było przyjemne. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo. Oczywiście jak zwykle w takim wypadku cieszę się, że trener dał mi się przywitać z Białymstokiem.