Na nagraniu z pierwszej płyty mało widać. Bardzo ciekawy jest za to dźwięk. Słychać głos Grzegorza Laty, który rozmawia o kwotach, procentach i zarządzie PZPN. - Nie widzieliśmy na początku co z tym robić. Dostaliśmy dwie płyty w nocy. Konferencja, która została w piątek zwołana na godz. 9:00, była zaplanowana w innym temacie, jako podsumowanie trzech lat szkodliwych rządów Grzegorza Laty - powiedział Greń.
Zdaniem Grenia na nagraniu z drugiej płyty padają inne korupcyjne oferty. - Grzegorz Lato powinien podać się do dymisji za filmy, które wypłynęły. Na następnym filmie jest mowa choćby o działce. Padają też wyższe kwoty - dodał Greń.
Dlaczego sprawa nagrań została poruszona akurat w dniu kiedy w Warszawie odbywa się Walne Sprawozdawcze Zgromadzenie Delegatów PZPN? Po to, aby wprowadzić tam zamieszanie?! - Płyty dostaliśmy w nocy. Nie mogliśmy ich nigdzie przekazać, bo żaden urząd nie pracuje o dwunastej czy pierwszej w nocy. Dlatego ujawniliśmy je rano. Całą noc się zastanawialiśmy co z tym zrobić - odparł Greń.
Gdy Lato startował na prezesa PZPN szefem jego sztabu wyborczego był Greń. - Jako członek sztabu wyborczego Grzegorza Laty do wyborów szedłem z nadzieją, że dojdzie do zmian w polskiej piłce. Setki, miliony Polaków, mówią o tym, że potrzebne są zmiany w PZPN. Chciałem dokonać zmian, ale mnie odsunięto, bo nie chce się robić zmian w polskiej piłce. Wiemy jak wygląda pierwsza reprezentacja, jak wygląda związek, a także jak wyglądają jego finanse. Dziś w nocy wyszła kolejna afera - powiedział Greń.
Greń, gdy jeszcze był w PZPN, podnosił na forum publicznym kwestie jawności umów. Jak utrzymywał, chciał aby wszystko był przejrzyste. - Nie widziałem jako członek zarządu PZPN umów z takimi firmami jak Sportfive czy Nike. Również nie miałem za wielkiego wpływu na budowę siedziby PZPN. Ja chciałem, aby związek kupił siedzibę. Moja rezygnacja była spowodowana tym, że wokół tych spraw były niejasności. Mówiłem o tym, a po roku zrezygnowałem z zarządu w PZPN - dodał Greń.
Lato, prezes PZPN, pytany w piątek, czy nie obawia się o swoją przyszłość, po tym jak nagranie wyszło na jaw, nie udzielił wprost odpowiedzi. - Tym powinna zająć się prokuratura - stwierdził wymijająco. - Orzełka też się nie obawiał, a później zmienił zdanie - zakończył Greń.