Kaźmierczak wrócił do podstawowego składu Śląska

Śląsk Wrocław przegrał na własnym stadionie z Wisłą Kraków. Mistrzowie Polski jedynego gola strzelili po rzucie karnym, którego sprokurował Waldemar Sobota. W Śląsku nikt nie ma jednak do niego żadnych pretensji. W pierwszym składzie WKS-u pojawił się natomiast Przemysław Kaźmierczak.

Po bardzo długiej przerwie, trwającej ponad pół roku, Przemysław Kaźmierczak wrócił do podstawowego składu Śląska Wrocław. Jego powrót przypadł akurat na mecz z Wisłą Kraków, który wicemistrzowie Polski przegrali 0:1. - Dobrze się czułem. Myślę, że w mojej grze większość była dobrych momentów. W drugiej połowie była może jedna strata, dwa, trzy złe przerzuty. Tak to myślę, że w miarę było poprawnie, choć ja oczekuję od siebie zawsze jeszcze więcej. Chcę na pewno dograć do końca rundy. Zobaczymy czy w następnym meczu zagram. Chcę się przede wszystkim skupić na okresie przygotowawczym, żeby dobrze zimę przepracować i być silnym w rundzie wiosennej, tak jak byłem wcześniej bądź jeszcze bardziej - komentował po spotkaniu defensywny pomocnik.

Wrocławianie po meczu nie mieli jednak najlepszych humorów, a to w związku z tym, że nie udało im się wygrać spotkania z Białą Gwiazdą. - Na pewno był to ciężki mecz, ale mieliśmy dogodne sytuacje których nie wykorzystaliśmy. Myślę, że z takim przeciwnikiem to trzeba pół sytuacji wykorzystać. To był niezły spektakl, ale szkoda, że nie zdobyliśmy żadnych punktów - zaznaczył "Kaz".

- My nie strzeliliśmy żadnej bramki, a Wisła gola zdobyła z rzutu karnego. Punktów po tej kolejce nie będziemy mieć, a z tego spotkania musimy wyciągnąć wnioski i jeszcze mniej błędów popełniać, aby wykluczyć takie sytuacje, które były w tym meczu. Przede wszystkim musimy też zagrać troszkę skuteczniej, w meczu z Wisłą to nie wyszło - dodał były reprezentant Polski.

Jedyna bramka w piątkowej potyczce padła po rzucie karnym. Tego sprokurował Waldemar Sobota. - Zawodnik Wisły wykorzystał moment, wywrócił się. Nikt do Walka nie ma pretensji. Wszyscy wygrywamy i wszyscy przegrywamy. Każdy bardziej go podbudowywał niż ganił, bo tak trzeba robić. Każdy może taki błąd popełnić. Zdarzyło się akurat jemu - podkreślił piłkarz zespołu Oresta Lenczyka.

Jak jednak uważa Kaźmierczak także i Śląsk mógł mieć "jedenastkę". - Sędzia mógł spokojnie gwizdnąć chyba na Waldku (Sobocie - dop.red.) rzut karny. Cóż, nie strzeliliśmy bramki i musimy dalej pracować, trenować i skupić się na kolejnym spotkaniu - podsumował Przemysław Kaźmierczak.

Komentarze (0)