Miejsce w tabeli nie spełnia naszych oczekiwań - rozmowa z Marcinem Szymczykiem, prezesem PGE GKS Bełchatów

GKS Bełchatów pod koniec 2011 roku zajmuje dopiero trzynaste miejsce w tabeli T-Mobile Ekstraklasy. Nie spełnia ono ani oczekiwań kibiców ani zarządu, o czym głośno mówi w wywiadzie dla SportoweFakty.pl prezes Brunatnych Marcin Szymczyk.

Michał Nawrot: Z perspektywy czasu widzimy, że zatrudnienie Pawła Janasa było błędem. Trener Kiereś ma dużo lepsze wyniki.

Marcin Szymczyk: Trudno to jednoznacznie stwierdzić, jestem daleki od takiego określenia. Jeśli chodzi o zdobycz punktową, to nie była ona zbyt okazała. Pozostaje zadać pytanie, gdzie zostały popełnione te błędy? Czy to było przygotowanie fizyczne, czy inne rzeczy. Ciężko teraz gdybać. Pragnę przypomnieć że trener Janas miał duży wpływ na sprowadzenie Kamila Kosowskiego. Życie pisze jednak swój scenariusz i akurat w naszym przypadku napisało taki, że trzeba było sięgać po trenera Kieresia.

Jeśli o niego chodzi, to nie ma co się rozwodzić nad tym, czy to była słuszna decyzja czy nie, bo podołał zadaniu. Tym bardziej, że nigdy wcześniej nie prowadził samodzielnie zespołu seniorskiego. Pracowaliśmy z nim wcześniej przez kilka lat, wiedzieliśmy na co możemy liczyć dając mu ekstraklasowy zespół do kierowania. On przy tym zespole był i miał swoje spostrzeżenia, uwagi, pomysły co do jego prowadzenia. Na chwilę obecną został nam jeden niezwykle ważny mecz. Nasze miejsce w tabeli jest takie jakie jest. Nie spełnia ono naszych oczekiwań, ale musimy mierzyć siły na zamiary. Nie jesteśmy potentatem finansowym. Sport to też biznes. Znamy nasze miejsce w szeregu. Musimy odpowiednio przepracować zimę, uzupełnić skład na tyle na ile to będzie możliwe i grać wiosną o spokojniejsze jutro.

Czterech zawodników pozyskanych latem, tj. Maciej Szmatiuk, Filip Modelski, Miroslav Bożok i Kamil Kosowski stanowią o sile tego zespołu. To są transfery, które pan wydzwonił, wychodził.

- Jest jeszcze Leszek Nowosielski. Jeśli chodzi o transfery do GKS to czasy się troszeczkę zmieniły. Teraz musimy skupić się na tym, żeby tanio pozyskać zawodnika, a dobrze go sprzedać. Przede wszystkim traktujemy to jako dodatkową gałąź dochodów do klubu. Nie mamy pieniędzy na to, żeby zakupywać zawodników za grube miliony. Musimy brać takich, których wcześniej oglądaliśmy i nas do siebie przekonali, albo z kartą na ręku lub za jakieś niewielkie pieniądze, w tych zawodników inwestować i liczyć na to, że za pół roku, za rok sprzedamy ich za niezłe pieniądze, które wpłyną do kasy i pozwolą nam na przeżycie kolejnych miesięcy.

Kamilem Kosowskim interesuje się Jagiellonia. Może pan zapewnić, że zimą nigdzie nie odejdzie?

- Kamil jest motorem napędowym drużyny. Nie będziemy sobie wkładać kija w szprychy, żeby to teraz wszystko stanęło. Kamil na chwilę obecną jest liderem asystentów w Ekstraklasie. Gdyby koledzy zespołu wykazywali się trochę lepszą skutecznością, to tych asyst byłoby dużo dużo więcej. Piłkarzy dogrywających takie piłki "ciasteczka" idealnie na głowę czy nogę napastników jest niewielu.

Wspomniał pan o nieskuteczności napastników. Czy w związku z tym, klub będzie szukał zimą piłkarzy na tą pozycję?

- To jest w tej chwili nasza bolączka. Można powiedzieć, że dorobek bramkowy naszych napastników nie jest okazały. Dawid Nowak ma tylko jedną bramkę, Paweł Buzała cztery, Marcin Żewłakow dwie. Skuteczność to jest właśnie jeden z naszych problemów. Nie chcę tutaj mówić "co by było gdyby", bo na to złożyły się też pomyłki sędziowskie w kilku meczach. Też nie szukam usprawiedliwienia na siłę, bo przede wszystkim trzeba liczyć na siebie, ale do pewnego momentu mieliśmy problemy z sędziowaniem.

Dopóki klub nie zaczął o tym głośno mówić...

- Dokładnie tak. Wiadomo, że pomyłki sędziów się zdarzają. Ja nie uważam, że ktoś się mylił, bo nie lubił GKS-u tylko wynikało to z nieudolności sędziów. Po prostu chciałem, żeby ktoś bardziej skupił się na naszych meczach. Do czasu wysłania pisma, tych pomyłek było zatrważająco wiele. Gdzieś te kilka punktów uciekło. O bramkach traconych w ostatnich minutach gry też już można napisać książkę. Generalnie jesteśmy na dalekim miejscu w tabeli. Mamy jakąś przewagę, ale to jest kwestia jednego, dwóch spotkań. Mam nadzieję, że ten dorobek uda się jeszcze powiększyć w tej ostatniej kolejce. Przede wszystkim trzeba dobrze przepracować zimę. Obóz zimowy jest wykładnią na cały rok. Wytrzymałość, wydolność wypracowuje się zimą i latem można to tylko lekko skorygować, ale zimowe przygotowania są kwintesencją formy, jaką prezentuje się później przez cały rok. Mam nadzieję, że przerwa między rundami będzie wykorzystana na tyle, żebyśmy mogli sobie spokojnie oglądać mecze na wiosnę.

Na pewno dużym plusem zapisanym na pana konto jest to, że porozwiązywał dużo kontraktów z piłkarzami, którzy nic nie wnosili. W tej chwili został chyba tylko jeden człowiek czyli Wojciech Jarmuż.

- Wojtek miał odchodzić, ale z jego strony nie było dość determinacji. Piłkarz w tej chwili się rehabilituje. Ma jeszcze pół roku kontraktu. Zobaczymy co z tym fantem uda się zrobić zimą. Klub jest obecnie w takiej sytuacji, gdzie nie może sobie pozwolić na płacenie piłkarzom, którzy nie wnoszą tego, za co mają płacone czyli sportowej formy. GKS Bełchatów to nie jest miejsce, przystań gdzie można sobie siedzieć i patrzeć na to co się będzie działo. Zawodnicy, którzy tutaj będą przychodzili i którzy już są, będą rozliczani za to, co prezentują na boisku.

Wspomniał pan wcześniej, że klub, podobnie jak w letnim okienku transferowym, teraz też będzie się rozglądał za zawodnikami mającymi kartę na ręku, albo za takimi, za których trzeba będzie płacić niewiele. Wychodzi na to, że główny sponsor za dużo tych pieniędzy w klub nie włoży. Jak w ogóle będzie wyglądała sprawa finansów od nowego roku?

- Mamy podpisaną umowę z grupą PGE i należy cieszyć się z tego, że w tak ciężkich czasach, gdzie kryzys jest na całym świecie, są jeszcze firmy, które chcą inwestować w sport, i poprzez niego się promować. Pozyskaliśmy kilku nowych sponsorów, przedstawiliśmy naszą ofertę kilku innym, nad każdą formą współpracy się pochylamy. Mimo tego tak jak wcześniej powiedziałem, musimy sobie pomagać transferami.

Czyli pieniądze z transferów będą szły na konto klubu.

- Na zapełnianie luk, które gdzieś powstają i na kolejnych zawodników. Nie ukrywam, że nie przebimbaliśmy ostatniego półrocza. Mimo tego, że sztab trenerski jest nieliczny, to jeździliśmy, pracowaliśmy bardzo ciężko nad tym, żeby przyjrzeć się nowym chłopakom, którzy mogliby nam pomóc. Z ich przedstawicielami trwają rozmowy.

Już?

- Tak, czekamy na okienko transferowe i dopiero będziemy sondować możliwość ich transferowania. To nie są głośne nazwiska, ale dla skautów i trenerów znaczące. Są to piłkarze młodzi, perspektywiczni, aczkolwiek tacy, którzy decydują o sile swoich obecnych zespołów, uważam, że będą pretendowali do podstawowego składu.

Odnośnie sponsorów to chciałbym zapytać o reklamę. Niedawno Legia, wcześniej Lech, pokazały, że można sprzedać główne miejsce na koszulce innej firmie niż sponsorowi tytularnemu.

- Nie znam treści umów jakie ma Legia czy Lech. Ja odpowiadam za GKS Bełchatów.

Główne miejsce reklamowe na koszulkach jest zarezerwowane dla głównego sponsora klubu?

- To miejsce dla PGE.

Nawet jeśli znalazłby się ktoś, kto chciałby zapłacić za to miejsce, to po prostu się nie da?

- Jest kilka innych miejsc na koszulkach, które można wykorzystać.

Co z klubową gazetką, która była zapowiada dosyć hucznie.

- Mieliśmy podpisaną umowę z firmą, która tą gazetkę nam produkowała. Po ukazaniu się dwóch numerów firma przeliczyła się w swoich obliczeniach.

Wróćmy jeszcze do piłkarzy i ich formy. Bardzo dobrze opłacanym zawodnikiem jest Dawid Nowak, który ocierał się o reprezentację Polski, a ma na koncie tylko jednego gola. Nie myślał pan o takim rozwiązaniu jakie zastosowano w innych klubach, żeby zawodnikom zamrażać pensję za słabe wyniki, albo próbować renegocjować umowy tych najlepiej opłacanych?

- Jeżeli chodzi o kwestie zamrażania pieniędzy, uwarunkowywania ich wypłacania od gry, to są to zabiegi pod publiczkę. Jeżeli jest podpisana umowa to czy ktoś gra czy nie, ona obowiązuje. Klub ma tutaj związane ręce jeśli chodzi o kwestie obniżania kontraktów. Przepisy PZPN-u, przepisy UEFA i FIFA nie dopuszczają możliwości jednostronnego obniżania kontraktu. Jest to niemożliwe. To, że ktoś mówi o zamrażaniu płac to jest to tylko zabieg pijarowski. Jeżeli ktoś podpisuje kontrakt z zawodnikiem to godzą się na to obie strony, które wiedzą co jest w tym kontrakcie zawarte. Na to też trzeba zwracać uwagę.

Co do Dawida, to wcześniej pomagał nam w wielu sytuacjach, strzelał wiele bramek. Każdy może mieć słabszy okres. Być może za bardzo chce. Myślę, że jeszcze niejednokrotnie Dawid udowodni nam, że jest klasowym zawodnikiem że zasługuje na ogromny szacunek kibiców, ekspertów piłkarskich, trenerów. Jeszcze będziemy się cieszyli, że jest tutaj w Bełchatowie. Co by o nim nie mówić, to dla Bełchatowa strzelał w ważnych momentach i jest już jednym z lepszych zawodników w historii tego klubu, dajmy mu kredyt zaufania, nie osądzajmy go tak wcześnie.

Trener Kiereś wyniki ma na pewno lepsze niż Paweł Janas, ale czy nie ma w panu obawy, czy zdoła on przygotować zespół przez tą przerwę zimową? Tak jak pan wspomniał, będą to jego pierwsze samodzielne przygotowania zespołu do rundy wiosennej.

- O to bym się nie obawiał. Znam warsztat trenera Kieresia. Pracował przy trenerach Ulatowskim, przy Janasie, podglądał pracę trenera Lenczyka. Wyciągnął z tego odpowiednie wnioski, ma mnóstwo spostrzeżeń z wielu lat pracy przy tych trenerach. Drugi trener, Jan Złomańczuk, również ma bogaty bagaż doświadczeń. Nie powinniśmy się obawiać tego, że będziemy na wiosnę wyglądali porównywalnie do kilku wcześniejszych początkowych rund, bo takie się zdarzały. Trzeba być dobrej myśli.

Chciałbym przeciąć spekulacje, które pojawiły się w prasie na temat negocjacji z trenerem Szatałowem. Nie wiem kto to napędza. Czy jest to robota menedżera, samego trenera, czy po prostu wymysł dziennikarski. Powtarzam, że Kamil Kiereś ma podpisaną umowę do trzydziestego czerwca 2012 roku i obie strony z tej umowy chcą się wywiązać.

Na koniec chciałbym zapytać, chyba o najlepszego zawodnika drużyny Młodej Ekstraklasy, który strzelił siedem goli. Chodzi mi o Kayode Baloguna. Co z nim będzie, bo jest tylko wypożyczony z Concordii?

- Kayode jest wypożyczony na rok. Ma bardzo wysokie umiejętności techniczne. Jeżeli chodzi o kwestie taktyczne, ustawienia na boisku to ma spore zaległości. Problem polegał na tym, że do Polski trafił w wieku nastu lat, a certyfikat dla obcokrajowca można otrzymać dopiero kiedy jest pełnoletni. Prawo jest tak restrykcyjne, że praktycznie niemożliwym jest zdobyć ten certyfikat wcześniej. Był w Polsce, a nie grał. Na wiosnę zagrał w Concordii kilka spotkań. Widzieliśmy go już zimą i wydawało nam się, że jest w nim spory potencjał. W paru meczach udowodnił, że dysponuje nieprzeciętną techniką i szybkością, ale cały czas trzeba nad nim pracować. Mamy jeszcze pół roku na to, żeby podjąć decyzję. Przede wszystkim jest przed nami okres przygotowawczy, gdzie Kayode będzie włączony do kadry pierwszego zespołu i w meczach sparingowych ma nam pokazać i dać odpowiedź czy to już ten czas, kiedy powinien łapać się do pierwszego zespołu. Czy tak będzie to wszystko zależy od jego zaangażowania w trening, od jego umiejętności. Nie chcę tutaj rozbudzać nadziei, że to faktycznie będzie "ten" zawodnik, bo jednak przeskok między dużą niższą ligą, a Ekstraklasą jest spory. Jak się tutaj okazuje, nie decydują umiejętności czysto piłkarskie, ale też myślenie taktyczne. Jeżeli on zrozumie pewne założenia, to będziemy mieli z niego pociechę, ale na to musimy dać sobie jeszcze pół roku czasu, aby tą odpowiedź uzyskać. Mamy prawo pierwokupu więc tutaj nie ma niebezpieczeństwa, że jak zacznie super grać, to ktoś nam go sprzątnie sprzed nosa. Są już o niego zapytania z innych klubów Ekstraklasy, bo skauci oglądają również mecze MESY.

Komentarze (0)