Rycerze wiosny Roberta Kasperczyka?

Dużym sukcesem zakończyła się dla piłkarzy Podbeskidzia historyczna jesień w ekstraklasie, bo za taki należy uznać dziewiąte miejsce w tabeli po siedemnastu rozegranych kolejkach. Uzbierane 23 punkty to dorobek bardziej niż przyzwoity zważywszy na to, iż bielszczanie to absolutne "żółtodzioby" na najwyższym szczeblu piłkarskim w naszym kraju. Czy wiosną nadal będzie trwał bielski sen?

Paweł Sala
Paweł Sala

W dobrych, a nawet wspaniałych humorach żegnali boiska T-Mobile Ekstraklasy tej jesieni piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała. Mało kto spodziewał się, iż absolutni debiutanci na piłkarskich salonach w Polsce zaskoczą tak pozytywnie. Charakterni Górale przez niemal całą rundę jesienną trzymali równy poziom - czasem zaskakiwali, czasem zawodzili, jednak krok po kroku ciułali kolejne punkciki, które dopisywali do swego dorobku. I tak uzbierali 23 punkty po siedemnastu rozegranych spotkaniach (w tym dwóch już z rundy rewanżowej). W tym czasie piłkarze Podbeskidzia dostarczyli swoim fanom wielu elektryzujących momentów i zaskakujących rozstrzygnięć. Wystarczy wymienić "tylko" pokonanie Wisły w Krakowie, Legii w Warszawie, Jagiellonii w Białymstoku! W zgodnej opinii trenerów i piłkarzy bielskiej drużyny, zgromadzony dorobek napawa optymizmem przed rundą wiosenną. - Myślę, że dla nas ta runda była bardzo udana - przyznał na łamach naszego portalu Sylwester Patejuk, skrzydłowy Podbeskidzia. Z kolei Marek Sokołowski żałował, że… runda skończyła się tak szybko. - Szkoda, że ta runda skończyła się tak szybko dla nas, bo zaczęliśmy grać naprawdę dobrze. Ten zespół wyglądał bardzo dobrze. Gdyby zostały jeszcze ze dwa, trzy spotkania, to myślę, że wszystkie padłyby naszym łupem. Naprawdę czuliśmy się bardzo mocni - stwierdził doświadczony obrońca Górali.

Na dorobek 23 punktów graczy Podbeskidzia złożyło się sześć wygranych, pięć remisów i sześć porażek. Bielszczanie wypadli znacznie lepiej od drugiego beniaminka - ŁKS-u Łódź. Łodzianie po siedemnastu spotkaniach zajmują czternaste - tuż nad strefą spadkową - miejsce w tabeli z dorobkiem 15 punktów. Okazuje się, iż 23 punkty po 17. kolejkach ligowych, uzbierane przez zespół trenera Roberta Kasperczyka, w poprzedniej dekadzie zawsze dawały drużynom pewne utrzymanie w ekstraklasie. Czy zatem bielscy piłkarze mogą spać spokojnie tej zimy? Czy jednak istnieją podstawy do obaw o wynik zespołu na wiosnę? A może przeciwnie, należy spodziewać się tego, iż Górale ponownie zaskoczą…

Postanowiliśmy przyjrzeć się ostatnim dziewięciu sezonom Podbeskidzia - odkąd zespół występuje regularnie co najmniej na szczeblu I ligi (dawniej II ligi) - pod kątem rezultatów punktowych uzyskiwanych przez drużynę w rundzie jesiennej w stosunku do bilansu na koniec sezonu. Pierwszym rokiem bielszczan na zapleczu ekstraklasy był sezon 2002/2003. Wówczas drużyna zajęła 12. miejsce w stawce osiemnastu drużyn, zbierając 42 punkty. Na ten dorobek złożyły się 22 "oczka" z rundy jesiennej, o dwa więcej niż to, co zespół zdobył wiosną. W kolejnych trzech sezonach można było zaobserwować prawidłowość, iż Podbeskidzie lepiej grało wiosną, za każdym razem osiągając lepsze rezultaty punktowe (sezon 2003/2004: 7. miejsce na 16 drużyn, w sumie 40 punktów: jesień - 17, wiosna - 23; sezon 2004/2005: 5. miejsce na 18 drużyn, w sumie 58 punktów: jesień - 26, wiosna - 32; sezon 2005/2006: 13. miejsce na 18 drużyn, w sumie 41 punktów: jesień - 16, wiosna - 25).

W kolejnych trzech sezonach nastąpiła odwrotna prawidłowość - Górale większość punktów zdobywali jesienią. Tak było w sezonach 2006/2007 (12. miejsce na 18 drużyn, w sumie 39 punktów: jesień - 21, wiosna - 18), 2007/2008 (6. miejsce na 18 drużyn, w sumie 58 punktów: jesień - 31, wiosna - 27) oraz 2008/2009 (4. miejsce na osiemnaście drużyn, w sumie 59 punktów: jesień - 36, wiosna - 23). Dzięki punktom zdobywanym jesienią Podbeskidzie przystępowało do wiosennych batalii walcząc dwa razy o awans do ekstraklasy. Za każdym razem ta nieco słabsza dyspozycja w rundzie rewanżowej przekładała się na końcowy wynik drużyny, która bezskutecznie pukała do bram ekstraklasy. W sezonie 2009/2010 tendencja znów odwróciła się na rzecz efektywniejszej gry Podbeskidzia w rundzie rewanżowej. I choć był to słaby sezon w wykonaniu drużyny, która broniła się przed spadkiem do II ligi, właśnie te 25 punktów wiosną w porównaniu do 19 jesienią pozwoliło bielszczanom utrzymać się na zapleczu ekstraklasy (12. miejsce na 18 drużyn, w sumie 44 punkty). Wówczas wiosną po raz pierwszy Podbeskidzie prowadził obecny trener Robert Kasperczyk.

Ubiegłoroczny sezon, tak szczęśliwy dla Podbeskidzia, które wywalczyło historyczny awans do ekstraklasy, pokazał jednak, iż fundamentem sukcesu drużyny w rozgrywkach jest dobrze przepracowana jesień. 39 punktów, jakie Górale uzbierali w pierwszej rundzie pozwoliło im realnie patrzeć na sukces na koniec sezonu. Do rundy wiosennej bielszczanie przystępowali w komfortowej sytuacji i wystarczyło im utrzymać miejsce dające awans. Tegoż dokonali inkasując 30 punktów na wiosnę. W sumie zdobyli 69 "oczek" co dało im drugie, premiowane awansem miejsce w tabeli I ligi.

23 punkty, jakie Górale zgromadzili po rundzie jesiennej z dwoma kolejkami rundy wiosennej daje im dziewięć punktów przewagi nad strefą spadkową. To dużo, a zarazem mało, dlatego też bielscy piłkarze nie mogą oglądać się na swoje osiągnięcia w poprzednim sezonie, bowiem ten dorobek jeszcze nie daje im gwarancji utrzymania w lidze. Górale muszą raczej pokazać charakter i wolę walki, jakie wykazali dwa lata temu, gdy pod wodzą właśnie Kasperczyka, dzięki udanej wiośnie, utrzymali się w I lidze.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×