W środę w Nowej Rudzie w meczu sparingowym zmierzył się lider T-Mobile Ekstraklasy z zespołem z Czech. Pojedynek rozpoczął się o godzinie 16.00 i w drugiej połowie płyta boiska nie była dostatecznie oświetlona. Zawodnikom utrudniło to grę, ale za to doskonale na trybunach bawili się zaprzyjaźnieni kibice obu drużyn. - Myślę, że w pierwszej połowie fajnie się utrzymywaliśmy przy piłce i umiejętnie przenosiliśmy ciężar gry. A co do drugiej połowy... Nie wiem czy wy coś widzieliście, bo ciężko było dostrzec nawet swojego partnera, który stał dwa metry dalej, a tym bardziej piłkę - mówił po meczu do dziennikarzy Łukasz Gikiewicz, strzelec jedynego gola dla drużyny prowadzonej przez Orest Lenczyka.
W 53. minucie spotkania napastnik WKS-u otworzył wynik potyczki. - Próbowałem przelobować bramkarza, nie udało się. Dobiłem jednak piłkę i zdobyłem bramkę. Tak naprawdę myślę, że ten mecz w drugiej połowie nie miał sensu. Sądzę, że lepiej było zagrać trochę wcześniej i widzieć niż grać w ciemności. Kibice się bawili i to są plusy - zaznaczył "Giki". Fani obydwu drużyn żyją w zgodzie i na trybunach zgromadziła się spora liczba kibiców.
Zwłaszcza w pierwszej połowie gra wicemistrzów Polski mogła się podobać. - Fajnie się utrzymywaliśmy przy piłce i graliśmy. Brakowało tylko tego ostatniego podania, żeby wyjść i dołożyć nogę, strzelić do bramki. To są piewsze sparingi. Trudno wymagać od nas, żeby wszystko wpadało. Sądze jednak, że pierwsza połowa była na plus - podsumował Gikiewicz.