Tajemniczy wirus zaatakował piłkarzy Widzewa

Brak wzmocnień i odejście kluczowych zawodników, to nie jedyny problem, z jakim musi sobie radzić szkoleniowiec Widzewa, Radosław Mroczkowski. Ostatnio trener widzewiaków ma kolejny problem, a jest nim wirus, który zaatakował podstawowych zawodników łodzian. To właśnie ich brak, był jednym z powodów przegranej z Podbeskidziem.

W sobotnim spotkaniu, trener Radosław Mroczkowski nie mógł skorzystać z kilku podstawowych zawodników. Najwięcej problemów trenerowi łodzian przysporzył brak dwóch środkowych obrońców - Jarosława Bieniuka i Ugochukwu Ukaha - którzy mieli stanowić o sile defensywy Widzewa. - To, co przytrafiło się drużynie w ostatnim tygodniu spowodowało, że musieliśmy sobie poradzić w tym składzie i ustawieniu. Jeżeli tracimy dwóch środkowych obrońców, którzy mają stanowić siłę w defensywie, to trudno, żeby to się nie odbiło na naszej grze. Efektem było więc wiele nieporozumień. Najbardziej boli sytuacja, w której straciliśmy bramkę. Wydawało się, że mur jest dobrze ustawiony, a jednak ta piłka gdzieś się przetoczyła - powiedział Mroczkowski.

I dodaje: - Podobnie ma się sytuacja z Ben Radhią, który jest przeziębiony, a także z Michałem Pytkowskim, którego zabrakło w kadrze na ten mecz.

Problemy zdrowotne widzewiaków utrudniły pracę Radosławowi Mroczkowskiemu
Problemy zdrowotne widzewiaków utrudniły pracę Radosławowi Mroczkowskiemu

Jak się okazuje, wspomniani wcześniej zawodnicy, nie byli jedynymi, którzy mieli kłopoty zdrowotne. - Jeszcze zawodnicy, którzy przebywali na boisku nie mieli pełnego komfortu i na dobrą sprawę, musielibyśmy robić kolejne zmiany. Ale na pewno duży plus za to, że wyszli i byli na boisku - przyznał szkoleniowiec Widzewa. - Musieliśmy sobie poradzić tym składem personalnym, co pojawił się na boisku - dodał.

Z braku podstawowych zawodników nie byli zadowoleni także zawodnicy Widzewa, którzy musieli zmienić styl gry. - Mieliśmy mnóstwo problemów kadrowych, co było widać na boisku. Jakiś wirus żołądkowy zaatakował naszą drużynę. Nie chcę się tym tłumaczyć, ale jeżeli parę dni przed meczem wyskakuje kilku zawodników z podstawowego składu, to ciężko to skleić. To było widać - przyznał golkiper Widzewa, Maciej Mielcarz.

Źródło artykułu: