Darvydas Sernas: Nie ja decyduję. Ja muszę grać

Jeden z najlepszych meczów w barwach KGHM Zagłębia Lubin zagrał w niedzielę przeciwko Wiśle Kraków Darvydas Sernas. Chociaż Litwin jest rozliczany za gole, to swoją dyspozycją pokazał, że wiosną może być czołową postacią Miedziowych.

Kupiony latem poprzedniego roku z Widzewa Łódź Darvydas Sernas nie zachwycał jesienią. Grał słabo, nieskutecznie i często swoimi strzałami irytował fanów Zagłębia. Ci najbardziej niecierpliwi domagali się jego odejścia. Na dodatek do opinii publicznej wyciekły zarobki reprezentanta Litwy. Kwota 100 tysięcy złotych robiła wrażenie na fanach Miedziowych.

Zimą Sernas nie błyszczał w sparingach. Dopiero w ostatnim meczu kontrolnym przeciwko GKS-owi Katowice zdobył swoją pierwszą bramkę. To był dobry prognostyk przed pojedynkiem z Wisłą Kraków. Z Białą Gwiazdą Litwin miał okazje strzeleckie i w jednej z nich skierował piłkę do bramki. Działo się to w pierwszej połowie, kiedy wykorzystał błąd Sergieja Pareiki i wpakował futbolówkę do siatki. Robert Małek, sędzia meczu, uznał, że Litwin pomógł sobie w tej sytuacji ręką i nie uznał gola. To była błędna decyzja arbitra. - Nie wiem czy była tam ręka. Myślę, że trafił mnie gdzieś w ciało. Na pewno było bardzo blisko i kopnął silnie. Nie słyszałem gwizdka sędziego i biegłem w stronę kibiców ciesząc się z gola. Później okazało się, że coś jest nie tak - mówi Darvydas Sernas, napastnik KGHM Zagłębia Lubin.

Sernas w pojedynku z Nunezem
Sernas w pojedynku z Nunezem

Ostatecznie Sernas do siatki rywali nie trafił, ale zaliczył asystę przy golu Davida Salamona Abwo. Pozostawił po sobie dobre wrażenie. Grał ambitnie, z poświęceniem, często odbierał piłkę Wiślakom i nieźle ją rozgrywał. Zabrakło mu tylko bramki. Nie pomagali mu koledzy z drużyny, którzy często wysyłali Sernasa w powietrze, aby walczył z rosłymi defensorami Wisły. - Obrońcy byli bardzo wysocy i musiałem dostawać piłki za plecy defensorów, a nie na głowę. Tak to nie miałem szans - rozkłada bezradnie ręce.

Sernas dużo lepiej prezentował się, gdy mógł cofnąć się po piłkę. Był wtedy dużo groźniejszy niż, gdy był ustawiony na szpicy i rzadko dostawał wsparcie od kolegów. - Nie ja decyduję o tym jak gramy. Ja muszę po prostu grać (śmiech). Próbuję to robić dobrze, strzelać bramki i wygrać mecz - tłumaczy.

Za tydzień Zagłębie zagra z Podbeskidziem i w Bielsku-Białej nie może pozwolić sobie na porażkę. - Na razie nie myślę o Podbeskidziu, chcę odpocząć - zakończył Sernas.

Źródło artykułu: