Podopieczni Smudy w trakcie krótkiego zgrupowania przed meczem z Portugalią mieli w planach trzy treningi: oprócz oficjalnych zamkniętych zajęć na Stadionie Narodowym, także dwa spotkania na boisku przy Konwiktorskiej. Niestety, oba zostały zamknięte dla kibiców. Na obiekt wpuszczeni zostali jedynie dziennikarze, po zajęciach także oni musieli się jednak obejść smakiem, bo piłkarze dwukrotnie potraktowali przedstawicieli mediów jak powietrze, z boiska truchtając prosto do autokaru.
Jako żywo przypominało to sytuację ze zgrupowania przed meczem z Niemcami. Wówczas piłkarze do spółki ze sztabem szkoleniowym i panią rzecznik po pierwszym treningu także wypięli się na kilkudziesięcioosobową grupę oczekujących żurnalistów, za co już kilkanaście godzin później solennie przepraszali. Nie trzeba dodawać, że na zajęcia przy Łazienkowskiej kibice wstępu nie mieli.
Drużyna Smudy już od pewnego czasu przypomina bunkier. Piłkarze unikają mediów, selekcjoner izoluje ich od kibiców. Kadra przed Euro jest w stolicy po raz ostatni i wydaje się oczywiste, że ta wizyta powinna być dla fanów świętem i radością. Nie jest, a mnie coraz częściej nawiedza wrażenie, że owa ekipa wszystko i wszystkich ma w głębokim poważaniu. Autograf, zdjęcie, wywiad? Boże broń! Musimy mieć spokój, do Euro sto dni.
Portugalczycy swoje zajęcia otworzyli, z trybun dopingowały ich setki kibiców, później gwiazdorzy chętnie rozdawali autografy i robili sobie zdjęcia z kibicami. Można? Tak wygląda cywilizacja. Gra się dla kraju i dla kibiców.
Powiecie: reprezentacja. Ale kogo ta drużyna reprezentuje? Na Stadionie Narodowym mecz obserwować będzie komplet publiczności, ale umówmy się - gdyby rywal i miejsce było inne, niechybnie mielibyśmy powtórkę starcia z Węgrami, gdy na trybunach zasiadło osiem tysięcy widzów.
Rozmawiając ze znajomymi - w większości zagorzałymi kibicami z przeszłości - coraz częściej spotykam się z twierdzeniem, że obecnie z drużyną Smudy nie czują żadnego emocjonalnego związku. Tu Francuz, tam Niemiec. Ot, zebrali się chłopaki i piłeczkę kopią. Byle po cichu, żeby nikt nie przeszkadzał. Muszę się pod tym podpisać. Na Euro na pewno patriotyczny zryw mnie poniesie, będę przeżywać i ściskać kciuki. Ale dziś czuję tylko niesmak.