Kamil Kołsut: Dla kogo gra drużyna Smudy?

Ekipa Franciszka Smudy nie chce mieć nic wspólnego ani z polskimi kibicami, ani z dziennikarzami. Czasem mam wrażenie, że istnieje tylko po to, by istnieć. Sama dla siebie.

W tym artykule dowiesz się o:

Podopieczni Smudy w trakcie krótkiego zgrupowania przed meczem z Portugalią mieli w planach trzy treningi: oprócz oficjalnych zamkniętych zajęć na Stadionie Narodowym, także dwa spotkania na boisku przy Konwiktorskiej. Niestety, oba zostały zamknięte dla kibiców. Na obiekt wpuszczeni zostali jedynie dziennikarze, po zajęciach także oni musieli się jednak obejść smakiem, bo piłkarze dwukrotnie potraktowali przedstawicieli mediów jak powietrze, z boiska truchtając prosto do autokaru.

Jako żywo przypominało to sytuację ze zgrupowania przed meczem z Niemcami. Wówczas piłkarze do spółki ze sztabem szkoleniowym i panią rzecznik po pierwszym treningu także wypięli się na kilkudziesięcioosobową grupę oczekujących żurnalistów, za co już kilkanaście godzin później solennie przepraszali. Nie trzeba dodawać, że na zajęcia przy Łazienkowskiej kibice wstępu nie mieli.

Drużyna Smudy już od pewnego czasu przypomina bunkier. Piłkarze unikają mediów, selekcjoner izoluje ich od kibiców. Kadra przed Euro jest w stolicy po raz ostatni i wydaje się oczywiste, że ta wizyta powinna być dla fanów świętem i radością. Nie jest, a mnie coraz częściej nawiedza wrażenie, że owa ekipa wszystko i wszystkich ma w głębokim poważaniu. Autograf, zdjęcie, wywiad? Boże broń! Musimy mieć spokój, do Euro sto dni.

Portugalczycy swoje zajęcia otworzyli, z trybun dopingowały ich setki kibiców, później gwiazdorzy chętnie rozdawali autografy i robili sobie zdjęcia z kibicami. Można? Tak wygląda cywilizacja. Gra się dla kraju i dla kibiców.

Powiecie: reprezentacja. Ale kogo ta drużyna reprezentuje? Na Stadionie Narodowym mecz obserwować będzie komplet publiczności, ale umówmy się - gdyby rywal i miejsce było inne, niechybnie mielibyśmy powtórkę starcia z Węgrami, gdy na trybunach zasiadło osiem tysięcy widzów.

Rozmawiając ze znajomymi - w większości zagorzałymi kibicami z przeszłości - coraz częściej spotykam się z twierdzeniem, że obecnie z drużyną Smudy nie czują żadnego emocjonalnego związku. Tu Francuz, tam Niemiec. Ot, zebrali się chłopaki i piłeczkę kopią. Byle po cichu, żeby nikt nie przeszkadzał. Muszę się pod tym podpisać. Na Euro na pewno patriotyczny zryw mnie poniesie, będę przeżywać i ściskać kciuki. Ale dziś czuję tylko niesmak.

Komentarze (9)
Jab
29.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Staroświecki Smuda nie zdaje sobie sprawy że mecz to widowisko i im większy szum medialny tym więcej reklam a co za tym idzie pieniędzy.Mecze reprezentacji to nie sztuka dla sztuki,to jest bizn Czytaj całość
Wenflon
29.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zasada jest prosta: skoro Portugalczykom obecność mediów i kibiców nie przeszkadza, to naszym tym bardziej nie powinna. W końcu to nie oni są od wyznaczania standardów, powinni raczej brać przy Czytaj całość
Bodiczek
29.02.2012
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Przede wszystkim powinien ten do ktorego to jest skierowane, a Ty jak nie chcesz to nie musisz :) I tak nie napisałem wszystkiego co miałem na mysli ;) I mysle ze mój wpis na pewno wniósł więce Czytaj całość
avatar
Staleczka1947
29.02.2012
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
Bodliczek sory ale kto to całe przeczyta? 
ernest
29.02.2012
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Ci wyrobnicy ,amatory grają tylko dla siebie. . .